Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na kryzys związek zawodowy. Zapisz się, a nie stracisz pracy

Maryla Pawlak-Żalikowska (jsz)
Strach o emerytury w policji, w innych branżach obawy o płace, czy wręcz miejsca pracy spowodowały, że ludzie garną się do związków zawodowych. - Nas jest 1320 osób w regionie - mówi Krzysztof Wierzbicki, szef NSZZ Policjantów w woj. podlaskim.

- 30 osób przybyło w miejsce tych, którzy odeszli na początku roku. - Kiedyś, jak ludzi zwoływaliśmy, to brakowało chętnych. Teraz wszyscy chcą jechać protestować. Aż pieniędzy na autokary brakuje - opowiada Wierzbicki. W piątek policjanci wracali z Warszawy ze spotkania z Grzegorzem Schetyną... bez Grzegorza Schetyny. - Ministra zabrakło, choć miał być, a ludzie są zdesperowani z powodu ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym - wyjaśnia. - Następnym razem pojedziemy wszyscy, bez względu na koszty!

- Od 2008 roku Solidarność urosła w województwie o około 10 procent - ocenia Józef Mozolewski, przewodniczący regionalnego NSZZ "S". - Jest nas blisko 14 tysięcy ludzi. Te wzrosty cieszą i nie dziwią. Zawsze, gdy sytuacja ekonomiczna w kraju jest trudna, ludzie szukają obrony w związkach zawodowych. Teraz organizacje zakładowe nie tylko rosną, ale wręcz powstają w wielu firmach.

W których? Przewodniczący nie chce powiedzieć, bo, jego zdaniem, ludzie boją się, że na taką informację pracodawcy mogą zareagować szybszymi zwolnieniami.
Antoni Poźniak, szef wojewódzkich struktur OPZZ, zaznacza, że rosnąca siła związków nie oznacza wcale rosnącej roszczeniowości pracowników: w 11 zakładach zostały podpisane porozumienia pracodawcy-załogi dotyczące wynagrodzeń, zmian czasu pracy czy ograniczeń funduszu socjalnego, po to, żeby utrzymać miejsca pracy.

- Ludzie widzą, że bycie w związku nie tylko daje im większą ochronę, ale i większą siłę w dyskusji z pracodawcą - mówi Antoni Poźniak. W porównaniu z lutym ubiegłego roku w OPZZ jest np. o 36 związkowców więcej w branży metalowej, 14 - na kolei.

- W samym tylko Bianorze przybyło 12 osób, a w szpitalu w Suwałkach powstała w ogóle nowa, 102-osobowa organizacja - dodaje Poźniak.

Okazuje się, że są nawet takie firmy, gdzie trzeba... czekać w kolejce na członkostwo związku. Przewodniczący OPZZ nie chce zdradzić nazw firm, ale wyjaśnia, że czasem zarządy po prostu uznają, że skoro pracownicy w dobrobycie nie interesowali się aktywnością związkową, to w kryzysie na prawo do "parasola związkowego" muszą trochę poczekać.

- Rząd nas olał - mówi bez ceregieli Tadeusz Łukian, szef NSZZ "S" w Bison-Bialu. To największy z czterech związków w blisko 700-osobowej firmie. - Było nas 200 i jest 200, ale ludzie przychodzą w miejsce odchodzących z pracy. Tylko związki zostały nam do obrony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna