Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tej uczelni skandal goni skandal

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Kanclerz Zdzisław Siemaszko (z lewej) i rektor Jerzy Sikorski przez lata żyli w bardzo dobrej komitywie. Dzisiaj nie chcą już mieć ze sobą nic wspólnego. Kanclerz miał się zaangażować w to, by Sikorski dalej już uczelnią nie kierował.
Kanclerz Zdzisław Siemaszko (z lewej) i rektor Jerzy Sikorski przez lata żyli w bardzo dobrej komitywie. Dzisiaj nie chcą już mieć ze sobą nic wspólnego. Kanclerz miał się zaangażować w to, by Sikorski dalej już uczelnią nie kierował.
Ale to, co przez lata było normą, nagle zaczęło przeszkadzać.

Odremontowane za wiele milionów publicznych złotych mury Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Suwałkach zadrżały w posadach. To, co przez lata było normą, nagle zaczęło przeszkadzać. W suwalskiej prokuraturze są już dwa doniesienia o popełnieniu przestępstw. A to prawdopodobnie nie koniec... .

Kilka tygodni temu rektor Jerzy Sikorski wyrzucił z pracy kanclerza uczelni Zdzisława Siemaszkę. To była lokalna sensacja. Bo wszechpotężny kanclerz, który na uczelni pracował od jej początku, czyli od 2005 roku, wydawał się nie do ruszenia. To on faktycznie rządził szkołą. Był tam codziennie. Mieszkający w Warszawie rektor przyjeżdżał natomiast jedynie we wtorki.

Siemaszce uchodziło wszystko. Kiedy został skazany za plagiat pracy dyplomowej, rektor Sikorski nie dostrzegał żadnego problemu. Mówił, że kanclerz przestanie prowadzić zajęcia ze studentami i to sprawę załatwi. Przepisy zakazują osobom karanym tego, by były nauczycielami akademickimi. A kanclerz, to wszak funkcja administracyjna.

Żadnych wątpliwości kierownictwa uczelni nie wzbudziło też to, że PWSZ zaczęła dawać potężne reklamy do pisma, którego współwłaścicielem był syn kanclerza. Rektor zadowolił się wyjaśnieniem, że zlecenia podpisywał ktoś inny.

W sprawie tego, co dzieje się na uczelni parokrotnie zgłaszali się do nas jej pracownicy. Narzekali na panujące stosunki, na zastraszanie, informowali także o różnych, podejrzanych ich zdaniem, przedsięwzięciach. Jednym z nich miało być zorganizowanie w PWSZ wesela kanclerskiego syna. O to, czy opłacono rachunek zapytaliśmy nawet samego rektora . Dziwił się, że takie podejrzenia ktokolwiek w ogóle zgłasza, ale odpowiednią fakturę pokazał.

Poszło o fotel rektora

Tymczasem niedawno rektor Sikorski wydał zarządzenie "w sprawie powołania komisji do sprawdzenia dokumentów uczelni pod względem ewentualnych nieprawidłowości i niewłaściwego wykorzystania mienia przez Zdzisława Siemaszko pozostającego na stanowisku kanclerza PWSZ w Suwałkach w latach 2010-2011". Co takiego się stało, że nagle zaczęło się poszukiwanie haków na kanclerza?
O powodach jego odwołania prof. Sikorski nigdy za wiele mówić nie chciał. Twierdził, że utracił do niego zaufanie. Przyznawał jednak, że kanclerz rozpoczął działania, które miały doprowadzić do zmiany na stanowisku rektora.

- W te dziwne rozgrywki angażowano także studentów - dodawał. - A taka sytuacja jest niedopuszczalna.

W tym roku kadencja rektora mija. Wybory odbędą się już w najbliższy wtorek.

Prof. Sikorski zwolnił nie tylko kanclerza, ale też dr Bożenę Kordan, która kierowała jednym z instytutów. Formalnie dr. Kordan sama złożyła rezygnację. Ale, jak twierdzi, została na niej wymuszona. Sprawę skierowała więc do sądu pracy. Postępowanie trwa.

- Specjalnie nie ukrywałam, że zamierzam ubiegać się o rektorski fotel - mówi Kordan. - Wskazałam suwalską uczelnię jako mojego pierwszego pracodawcę, zamierzałam przeprowadzić się z Olsztyna do Suwałk.

Rektor Sikorski stanowczo jednak zaprzecza, że powodem rozstania z dr Kordan były jej aspiracje.
- Nie czułem się zagrożony - mówi. - Ta pani po prostu źle wywiązywała się z powierzonych jej zadań.
Ale dodaje też, że między kanclerzem Siemaszką a doktor Kordan powstał ścisły sojusz. Role zostały więc pewnie rozpisane.

- Przecież nie kanclerz decyduje o wyborze rektora - odcina się Bożena Kordan. - Zachowanie pana Sikorskiego mogę skomentować słowami prof. Bartoszewskiego: trzeba pamiętać, że warto być przyzwoitym.

Potraktowali to jak łup

Od kilkunastu dni nasza redakcja jest niemal zasypywana e-mailami i telefonami od osób związanych z PWSZ. Skarżą się na panującą obecnie na uczelni atmosferę - że na pracowników i studentów wywierane są naciski, by popierali obecnego rektora, że wszędzie panuje strach. Te informacje niewiele różnią się od tych, które docierały do nas rok czy dwa lata temu. I, podobnie jak tamte, wszystkie są anonimowe. - W szkole wyższej zarabia się całkiem przyzwoicie - tłumaczy jedna z naszych rozmówczyń. - A u nas obowiązują raczej białoruskie standardy demokracji.

Czy mogło być inaczej? Niektórzy z naszych rozmówców uważają, że przy tworzeniu uczelni popełniono coś na kształt grzechu pierworodnego. Kiedy szkoła powstawała, w kraju, w województwie i w mieście rządziło SLD. Postkomunistyczne środowisko potraktowało PWSZ jak swój łup. To nie przypadek, że jedne z pierwszych angaży otrzymały synowa ówczesnego prezydenta Suwałk i żona jego zastępcy. Także kanclerz Siemaszko był bliskim znajomym prezydenta. Pierwszym rektorem został natomiast Michał Bołtryk, również kojarzony z SLD.

- Już wtedy zaprzepaszczona została szansa na stworzenie uczelni wolnej od polityki i układów - twierdzi jeden z naszych rozmówców. - To, że akurat w tej szkole znajdują pracę osoby skompromitowane w czasach PRL, jak były dyrektor liceum im. Konopnickiej w Suwałkach, za którego kadencji zdjęto w placówce krzyż, czy pułkownik Ludowego Wojska Polskiego, który uczestniczył w pacyfikacji w 1968 roku Czechosłowacji, specjalnie nie dziwi. Jakby nie było młodych, zdolnych, bez obciążeń z dawnych czasów.

Uczelnie wyższe mają zagwarantowaną autonomię. Co raz się stało, trudno potem odkręcić. W ostatnich latach wielokrotnie pytaliśmy przedstawicieli Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego o opinię na temat tego, co się na suwalskiej uczelni dzieje. Padały jednak bardzo ogólnikowe odpowiedzi. Mowa była o wysokich standardach, które powinny obowiązywać i o tym, że ministerstwo będzie poszczególne kwestie analizowało. Za każdy razem skutek był jednak taki, jak w przypadku finansowania przez szkołę wydawnictwa syna kanclerza - nie on podpisał zlecenie, więc wszystko w porządku.

Niedawno w sprawie sytuacji kadrowej uczelni interpelację złożył poseł Jarosław Zieliński. Odpowiedziała mu pochodząca z naszego regionu minister Barbara Kudrycka. Wynika z tego, że PWSZ, to wręcz modelowa uczelnia.

Rezultaty wszystkich kontroli są bardzo dobre, nie ma się więc czego czepiać. Minister Kudrycka w suwalskiej uczelni gościła parę razy. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał ją, co sądzi o sytuacji kanclerza skazanego za plagiat, była zdziwiona. - Sprawdzę to - stwierdziła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna