Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcą kury znoszącej złote jaja

Helena Wysocka
Radni z Sejn nie chcieli sprzedać ziemi pod budowę stoczni. W miasteczku mówią, że zrobili na złość burmistrzowi, bo to on znalazł inwestora.

A większość rajców włodarzowi przychylna nie jest. - Koledzy pokazali, w jakim piekiełku żyjemy - irytuje się radny Jerzy Nazaruk, zwolennik inwestycji. - Chciałbym wierzyć, że kierowali się dobrem mieszkańców, ale tak nie było. Uwalili pomysł, bo nie był ich. Kolejny raz polityka wygrała z rozsądkiem!

Także Jacek Zajkowski, miejscowy przedsiębiorca i radny, który opowiedział się za sprzedażą ziemi, choć do tej pory nie szczędził burmistrzowi gorzkich słów, nie potrafi zrozumieć decyzji większości:

- Taki zakład to coś wspaniałego, ogromna dla nas szansa. Do miasta wpłyną podatki, będą nowe miejsca pracy. Podobno ma ich powstać 150, a nawet 200 - przypomina. - Dla mnie to oznacza, że właśnie tyle rodzin miałoby czym nakarmić swoje dzieci.

Gdzie dwóch się bije...

W przygranicznych Sejnach bieda aż piszczy. Nie świecą uliczne latarnie, rozsypują się komunalne kamieniczki, a w chodnikach pełno dziur. Na dodatek w ratuszu wrze, bo większość radnych torpeduje pomysły burmistrza. Na sesjach nie raz dochodzi do awantur, a niewybredne docinki są na porządku dziennym. Jeden z rajców przestał już przychodzić na posiedzenia, bo - jak mówi - jest zbyt poważnym człowiekiem, by uczestniczyć w takim cyrku.

- Radni kierują się zasadą: im gorzej, tym lepiej. Nie chcą kury znoszącej złote jaja. A rzecz w tym, by doprowadzić miasto do ruiny i powołać komisarza - twierdzi Nazaruk.

Wiadomo, że funkcję tę mógłby sprawować związany z nimi, były, wieloletni włodarz, sympatyk rządzącej partii.

Czy Nazaruk ma rację, trudno powiedzieć. Fakt, że miasto tonie w długach, więc liczy się każdy grosz. Ponad trzysta rodzin korzysta z pomocy społecznej. Co siódmy sejnianin, jak podaje „pośredniak”, bezskutecznie poszukuje pracy. I trudno temu się dziwić, bo od lat nad Marychą nie powstały, nie licząc Biedronki i kilku niewielkich zakładów usługowych, żadne nowe firmy. A te, które już funkcjonują tną koszty na potęgę.

- Młodzi wyjeżdżają, a starsi szukają zatrudnienia w okolicznych miastach, choćby w Suwałkach - zauważa radny Zajkowski.

Sytuację miała poprawić podstrefa ekonomiczna, która rok temu objęła niemal czterohektarową, porośniętą chwastami komunalną nieruchomość. Na obrzeżach miasta, bez porządnego dojazdu i kanalizacji, bo na ułożenie rur miastu brakuje pieniędzy.

- Oferta jest mało atrakcyjna - nie kryje Leszek Dec, prezes Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. - Pokazujemy ją potencjalnym inwestorom, ale zainteresowanie jest, niestety, niewielkie.

Podobno tylko raz, kilka miesięcy temu, o to pole dopytywał jakiś przedsiębiorca. Ale obejrzał folder, pokręcił głową i słuch po nim zaginął.

- Nie sądzę, by jeszcze się odezwał - dodaje prezes Dec. - A był to jedyny potencjalny inwestor.

Światełko w tunelu

Od kilku miesięcy burmistrz Arkadiusz Nowalski chodził z tajemniczą miną. Nagabywany przebąkiwał, że prowadzi rozmowy z poważnym kontrahentem, który, być może, wyłoży grube pieniądze w Sejnach.

- Jeśli się dogadamy, miasto ożyje - ucinał pytania zasłaniając się tajemnicą handlową.

Sprawa po raz pierwszy ujrzała światło dzienne podczas posiedzenia rady miasta, w ostatnim dniu sierpnia. Wtedy Nowalski poprosił radnych o zgodę na sprzedaż gminnej, 3-hektarowej działki. Też położonej przy dziurawej drodze i też porośniętej chwastami. Mówił, że będzie ona motorem rozwoju miasta. Bo porozumiał się z pośrednikiem amerykańskiego przedsiębiorcy, który chciałby wybudować halę i produkować niewielkie, bo do pięciu metrów długości, jachty. Ale przeciwni włodarzowi radni nie dali się przekonać.

- Miasto nie ma zbyt wiele gruntów i choćby z tego powodu powinno oddawać je w dobre ręce - tłumaczy Romulad Jakubowski, przewodniczący samorządu, który sprzeciwił się sprzedaży. - Tymczasem w tej sprawie zdecydowanie za mało wiemy. Dlatego podejmiemy decyzję wtedy, gdy inwestor, albo jego przedstawiciel wyłoży karty na stół.

Nie „wyłożył”, ponieważ nie miał czasu. Adam Jurkiewicz, bo o nim mowa, tłumaczy, że nie unika radnych, ale realizuje wiele bardzo kosztownych projektów i musi „pilnować rygorystycznych terminów”. Jednocześnie chciałby realizować inwestycyjne plany i dlatego w minionym tygodniu podpisał z Nowalskim list intencyjny. Dokument ten zakłada, że na gruncie komunalnym powstanie stocznia, w której pracę znajdzie na początek ponad 150 osób. A później, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i współpraca z miastem, a także środowiskiem biznesowym będzie dobrze się układała, to firma się rozwinie. A wtedy powstaną kolejne hale produkcyjne, a miejsc pracy będzie dwa razy tyle, albo i więcej.

Skąd pomysł na taką branżę? Jurkiewicz mówi, że od początku tego roku zagraniczni kontrahenci wywierają bardzo silną presję na polskie stocznie. Chcą, by zwiększały wydajność, wdrażały nowe technologie. - Dlatego należy budować nowe zakłady, aby uniknąć sytuacji wąskiego gardła - tłumaczy.

A burmistrz dodaje, że ta dziedzina gospodarki wpisuje się w rządowy program.

- Mówiąc inaczej, producenci łodzi mogą liczyć na pomoc państwa - precyzuje Nowalski. - Będą więc rozwijać się, inwestować. Takiej okazji nie można przegapić.

Kilka dni temu ponownie poprosił radnych, by zgodzili się na sprzedaż pola.

- Umawiamy się na działania, a nie na osobę - zastrzegał. - A to oznacza, że nie musimy zbywać nieruchomości pod stocznię. Być może majątkiem zainteresuje się inny przedsiębiorca. Po prostu wycenimy go i ogłosimy przetarg. Kupi ten, kto da więcej.

Ale większość rajców powiedziała: nie. Jakubowski, który też był w tej grupie, mówi, że podjął taką decyzję, bo dobro miasta leży mu na sercu. - Co tu dużo mówić, nie znam radnego, który chciałby źle - przekonuje przewodniczący. - Ale czasy są trudne, pełno jest nieuczciwych ludzi, handlarzy ziemią. Musimy mieć pewność, że kontrahent nie chce nas oszukać.

Inaczej na sprawę patrzy Zajkowski, który prowadzi w miasteczku biznes i wie, jak trudno pozyskać inwestorów. - Inne samorządy biją się o nich, a my odwracamy się plecami. Coś tu nie pasuje - uważa.

Przypomina, że interes miasta można, a nawet trzeba zabezpieczyć w akcie notarialnym. Określić warunki, które musi spełnić inwestor. Jeśli tego nie zrobi, nie dostanie ziemi. - Od lat działam społecznie - dodaje. - Wiem, jak trudno sejnianom się żyje. Nie mamy prawa bawić się ich kosztem.

Łyżka dziegciu

W pobliskim, oddalonym o trzydzieści kilometrów Augustowie funkcjonują dwie stocznie. A właściwie trzy, bo jedna znajduje się tuż poza granicami administracyjnymi miasta.

- Właściciele zakładów mają pełne portfele zamówień, z optymizmem patrzą w przyszłość - mówi Mirosław Karolczuk, zastępca burmistrza, odpowiedzialny za sprawy gospodarcze w Augustowie. - W ostatnich latach zwiększyli zatrudnienie, zarobki też, zdaje się, nie są najgorsze. Zresztą, dyktuje je rynek. Przedsiębiorcy muszą płacić wyższe stawki, ponieważ wciąż brakuje rąk do pracy.

Stoczniowcy współpracują ze sobą, mają różne rynki zbytu. Snują inwestycyjne plany, z nadzieją spoglądają na tworzącą się podstrefę ekonomiczną, gdzie zamierzają wznosić kolejne hale. Wiceburmistrz mówi, że łyżeczką dziegciu w tej branży jest jedynie to, że pracownicy maja kontakt z substancjami chemicznymi.

- Ale kolejni stoczniowcy będą u nas mile widziani - nie ukrywa Karolczuk.

Czy amerykański przedsiębiorca skorzysta z tego zaproszenia? Nie wykluczone, ale najpierw Jurkiewicz zamierza przekonać sejneńskich radnych, że ma czyste intencje. Broni nie składa też burmistrz.

- Będę rozmawiał, przekonywał potencjalnego inwestora, by nie zmieniał planów - zapowiada.

Póki co, w porozumieniu z urzędem pracy, planuje organizować szkolenia dla bezrobotnych zainteresowanych pracą w stoczni. Przeszkolona kadra mogłaby być kolejnym argumentem za tym, by jachty produkowane były właśnie w Sejnach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna