Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykłe historie wcześniaków. Kiedyś mieścili się w dłoni

Urszula Ludwiczak [email protected]
Antoś Silwanow (na zdjęciu z mamą Aleksandrą), to żywe srebro i oczko w głowie rodziców.
Antoś Silwanow (na zdjęciu z mamą Aleksandrą), to żywe srebro i oczko w głowie rodziców. A. Zgiet
Krzyś ważył 700 gram, Antoś - 850. Drugi Antoś był jak na wcześniaka spory - wskazówka wagi przekroczyła 1 kg. Ale wszyscy chłopcy mieścili się w dłoniach dorosłego człowieka.

Antoś Silwanow urodził się 3 lipca 2012 roku. Siedem tygodni wcześniej niż powinien. Krzyś Stepaniuk na świecie pojawił się 15 listopada 2010 roku. A powinien trzy miesiące później, 10 lutego 2011. W 26. tygodniu ciąży urodził się też mały Antoś Łuniewski. Chłopczyk 8 grudnia br. skończył roczek.

Antoś Silwanow i Krzyś dzisiaj radzą sobie świetnie, Antoś Łuniewski miał trochę mniej szczęścia - swoje pierwsze urodziny obchodził w szpitalu. Jest w nim od urodzenia. Ale lekarze walczą o to, aby mógł wyjść do domu, tak jak jego starsi koledzy.

(Nie)spodziewany poród

Aleksandra Kiszkiel-Silwanow z Białegostoku w 29. tygodniu ciąży dowiedziała się, że ma mało wód płodowych. Lekarze uważali jednak, że donosi ciążę. Tak się jednak nie stało. W 31. tygodniu ciąży wody płodowe odeszły i na świecie pojawił się Antoś. Ważył 1350 gram, mierzył 41 cm. Dostał 5 punktów w skali Apgar. Urodził się w zamartwicy i niedotlenieniu.

- Był malutki, chudziutki, najmniejsza pieluszka sięgała mu do paszek - wspomina Marcin Silwanow, tata chłopca. - Od razu trafił do inkubatora, przez dobę miał wspomaganie oddechu.

Na szczęście na drugi dzień okazało się, że chłopczyk radzi sobie z oddychaniem sam. Musiał jednak dostawać antybiotyk, był też karmiony przez sondę. Ale można było wyjąć go z inkubatora i kangurować.

- Bardzo tego chciałam, od razu na drugi dzień, gdy mogłam synka zobaczyć, spytałam, czy mogę go przytulić - wspomina Ola. - Wrażenie było niesamowite, ten dotyk skóry do skóry. Czuje się zapach, bicie serduszka...

Antoś Silwanow miał dużo szczęścia. Już po 10. dniach został wypisany z oddziału intensywnej terapii i trafił na oddział noworodkowy. Tu spędził kolejne trzy tygodnie. Rodzice byli u synka każdego dnia. Mogli z nim spędzać w sumie 4 godziny dziennie. - Na pewno nas poznawał i tęsknił za nami - wspominają. - Nie było nam łatwo. Chodziliśmy do Antosia na zmianę lub razem. W domu bez synka było bardzo pusto.

Aleksandra czuła się winna. Pierwszy tydzień po porodzie przepłakała. - Chyba każda mama wcześniaka obwinia się o przedwczesny poród - zauważa. - Myśli, że to ona coś zrobiła źle... Bardzo mnie wspierał mąż, bez niego nie dałabym rady.

W szpitalu Antoś spędził 33 dni.

- Czekaliśmy bardzo, kiedy będzie można zabrać go do domu - wspominają rodzice. - Gdy usłyszeliśmy, że wyjdzie w przyszłym tygodniu, czekaliśmy na ten wypis codziennie, już od poniedziałku. A lekarze wypisali go dopiero w niedzielę.

Synek nadal był malutki, ale ważył już ponad 2 kg. Silwanowie przyznają, że trochę bali się, jak sobie z nim sami poradzą.

- Nie wiedzieliśmy, jak go przewijać, bo w inkubatorze robi się to jednak inaczej. Zastanawialiśmy się, czy kupić monitor bezdechu, bo wielu rodziców wcześniaków tak robi. Ale uznaliśmy, że skoro w szpitalu radził sobie z oddychaniem, to w domu też będzie dobrze.

Postanowili nie trzymać Antosia pod kloszem. Po wyjściu ze szpitala poszli z synkiem na spacer, a do domu od razu przyszli goście przywitać maluszka. Ale przyznają, że pierwsza noc była cała nieprzespana. - Patrzyliśmy na niego cały czas, sprawdzaliśmy czy oddycha - wspominają. - I już w poniedziałek poszliśmy z synkiem do lekarza, bo wydawało nam się, że opuchł...

Alarm był fałszywy. Ale przed nimi była jeszcze długa lista poradni specjalistycznych, które Antoś, jak każdy wcześniak, musiał odwiedzić.

- Niektóre dzieci mają skierowania do kilkunastu poradni, my mieliśmy do przejścia "tylko" siedem - wspominają. - Na szczęście stan zdrowia synka nie był zły. Z powodu obniżenia napięcia mięśniowego musiał mieć tylko rehabilitację, która trwała rok. Nie miał problemów ze wzrokiem. Naszą największą bolączką był słuch. Długo baliśmy się, że ma z nim problem. Ale dziś już wiemy, że słyszy.

Antoś rozwija się prawidłowo, jest tylko drobniejszy niż jego rówieśnicy, ale w normie, gdy bierze się pod uwagę tzw. wiek korygowany, czyli taki, który by miał, gdyby urodził się o czasie. Nie ma też obniżonej odporności. Przez ten rok i pięć miesięcy chorował zaledwie raz, na zapalenie oskrzeli.

700 gram szczęścia

- Już sama wiadomość o tym, że będziemy mieli kolejne dzieciątko była dla nas pełnią szczęścia - wspomina Kasia Stepaniuk z Białegostoku, mama trzyletniego dzisiaj wcześniaka Krzysia i sześcioletniej Sylwii. - Od samego początku kolejnej ciąży czułam się jednak nie najlepiej. Denerwowałam się ciągłym plamieniem i bólami brzucha. Do tego okazało się, że mam krwiaka. Ale lekarze uspokajali mnie, że wszystko będzie dobrze. Około 24. tygodnia ciąży zaczęły się sączyć wody płodowe, czego jednak nie byłam świadoma. Kolejne badanie USG potwierdziło wcześniejszą diagnozę, że wszystko jest w porządku. Mój niepokój był jednak na tyle duży, że postanowiłam wykonać dodatkowe, prywatne badanie. Rozpoznanie lekarza było dla mnie szokujące - brak wód płodowych. Otrzymałam natychmiastowe skierowanie do szpitala.

W szpitalu potwierdzono diagnozę.

- Byłam załamana. Było przecież za wcześnie na poród - wspomina Katarzyna. - Po tygodniu pobytu w szpitalu nagle zaczęła się akcja porodowa. Nie było już wyboru ani czasu na zastanawianie się, co dalej… Na sali porodowej lekarz oznajmił mi, że mam zero procent szans na to, że urodzę żywe dziecko.

15 listopada 2010, o godz. 22, siłami natury urodził się Krzyś. Ważył zaledwie 700 g, mierzył 37 cm. Ale żył. Na początku dostał 3 punkty w skali Apgar, ale już w 5 minucie życia skala podskoczyła do 7 punktów. Krzyś bardzo dzielnie walczył.

- Jakże inny był to jednak poród w porównaniu do przyjścia na świat mojej córki. Nie miałam okazji ani go zobaczyć, ani przytulić, ani chociaż usłyszeć jego pierwszego kwilenia - wspomina Kasia.

Synek od razu trafił na intensywną terapię. Cztery doby spędził pod respiratorem, potem do 55. doby życia był podłączony do systemu wspomagającego oddech. Dopiero po jego odłączeniu rodzice mogli wziąć synka na ręce.

- Codziennie ściągałam pokarm i woziłam go do szpitala. W tym czasie byłam rozdarta emocjonalnie. Z jednej strony Krzyś w szpitalu, a z drugiej mała Sylwia w domu, o której także nie można było zapomnieć - wspomina Katarzyna.

Krzyś spędził w szpitalu 90 dni.

- Synek miał m.in. retinopatię, wykonano mu laseroterapię oczu - wspominają rodzice. - Z powodu niedokrwistości trzykrotnie przetaczano mu krew.

Ale Krzyś jest szczęściarzem. Po wyjściu ze szpitala szybko zaczął nadrabiać czas. Specjaliści, których rodzice obowiązkowo musieli z synkiem odwiedzić, stwierdzili, że jego rozwój jest prawidłowy, nawet nie wymagał zbytniej rehabilitacji. Grozi mu jedynie krótkowzroczność.

- Trochę nam chorował, gdy zapisaliśmy go do żłobka, ale ogólnie nie było źle - mówią rodzice. - Jest tylko trochę mniejszy od rówieśników.

Prosiłam Boga, żeby Antoś żył

Antoś Łuniewski miał się urodzić 15 marca br. Ale stało się inaczej. Przyszedł na świat ponad trzy miesiące wcześniej.

- Poród był nagły, chociaż lekarze mnie uprzedzali, że nie donoszę tej ciąży - przyznaje Ewa Łuniewska z gminy Kołaki Kościelne, mama chłopczyka. Wcześniej urodziła troje dzieci, praktycznie jedno po drugim. - Antoś urodził się taki przezroczysty. Ważył tylko 850 gram. Po porodzie nie mogłam go nawet wziąć na ręce, od razu trafił na intensywną terapię, pod respirator. Prosiłam Boga, żeby żył.

Chłopczyk miał problem z oddychaniem i odżywianiem. Ma za sobą pięć operacji, m.in. kardiochirurgiczną i udrożniającą przewód pokarmowy i jelita. Po kilkumiesięcznym pobycie na intensywnej terapii, od marca jest w Klinice Pediatrii, Gastroenterologii i Alergologii Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Ma tam separatkę, a w niej swoje zabawki. Jest ulubieńcem oddziału, wszyscy pracownicy to jego "ciocie" i "wujkowie". Bardzo potrzebni, bo rodzice nie mogą często odwiedzać synka.

- Mieszkamy daleko, na wsi koło Zambrowa, a w domu jest jeszcze trójka dzieci w wieku od 2 do 5 lat - mówi pani Ewa. - Nie mamy ich z kim zostawić. Dzieci wiedzą, że Antoś jest w szpitalu, czekają na niego. Wszyscy na niego czekamy. Przyjeżdżamy do synka jak najczęściej się da. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że Antoś ma w szpitalu tak dobrą opiekę. Gdyby nie to, nie wiem, jak byśmy znosili tę sytuację. Bardzo byśmy chcieli mieć już Antosia w domu.

Chłopczyk ciągle jednak wymaga opieki specjalistów. Największym problemem jest odżywianie, bo nie ma odruchu przełykania i ssania. Jest żywiony dożylnie i przez stomię doprowadzoną do żołądka. To główny powód jego pobytu w szpitalu. Rodzice mieszkają na wsi, a Antosiowi potrzebne są sterylne warunki. W razie jakichkolwiek komplikacji, do lekarza mieliby daleko.

Antoś ciągle dostaje mnóstwo leków, jest stale rehabilitowany. Najprawdopodobniej nie słyszy, ale dzielnie walczy z przeciwnościami losu. Waży już 7,4 kg, zaczyna siadać. - Mamy nadzieję, że za jakiś czas będzie mógł wrócić do domu - mówią lekarze.

Grupa wsparcia

Aleksandra Kiszkiel-Silwanow i Kasia Stepaniuk spodziewają się kolejnych dzieci. Obie mają terminy na luty 2014 r. I obie przeżywają trudne chwile.

- Od 24 tygodnia ciąży się boję - przyznaje Ola, która czeka na córeczkę. - Ale czuję się dobrze, wiem, że mała jest już większa, niż Antek w tym czasie.

Kasia będzie miała synka.
- Miałam w 26. tygodniu koszmarny sen, ale teraz już jestem spokojniejsza. To już 32. tydzień - mówi.

Aleksandra po tym, jak urodziła Antosia, założyła w Białymstoku grupę wsparcia dla rodzin wcześniaków. Spotykają się średnio raz w miesiącu. Tu wszystkie mamy w ciąży, przeżywające strach o swoje dziecko, mogą otrzymać słowa otuchy i wsparcia. Mogą też się przekonać, na przykładach innych rodzin, że nawet te najmniejsze maluchy, które po urodzeniu ważyły 700 gram, są dziś zdrowe, sprawne i przynoszą rodzicom wiele radości.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna