Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od Bałtyku aż do Tatr

Ireneusz Sewastianowicz [email protected]
Mieszkaniec podaugustowskiej wsi przebiegł kraj wzdłuż.
Mieszkaniec podaugustowskiej wsi przebiegł kraj wzdłuż. Archiwum
Augustów. Wczoraj przed południem stanął na Giewoncie. Zakończył swój dziesięciodniowy bieg wzdłuż Polski.

Piotr Kuryło, 35-letni mieszkaniec Pruskiej Wielkiej koło Augustowa, zakończył wczoraj swoją wyprawę z północy na południe Polski. Do biegu, jak informowaliśmy, wystartował 19 lutego o siódmej rano z Jastrzębiej Góry.
- Zamoczyłem nogi w Bałtyku i w drogę - wspomina. - Trochę się bałem, zdarzały się kryzysy, ale w sumie wszystko poszło dobrze. Z niewielkim opóźnieniem, bo nie przewidziałem, że pogoda będzie tak kiepska, zrealizowałem swój plan.
Lawiny nie było
Niewiele brakowało, żeby maratończykowi nie udało się do końca zrealizować założonego wcześniej scenariusza. W środę po południu dotarł do Zakopanego i tu czekała go przykra niespodzianka.
- Okazało się, że w Tatrach obowiązuje zagrożenie lawinowe. Na trasę można wyruszyć tylko z przewodnikiem, lecz brakuje chętnych na taką wyprawę. W końcu jednego znalazłem. Ślizgaliśmy się na podejściach, zajęło to nam cztery godziny. Na szczęście obeszło się bez lawin i jakoś dotarliśmy - mówi P. Kuryło.
Szczęście dopisywało mu również wcześniej. Biegł szosami o dużym natężeniu ruchu. Wielokrotnie musiał uciekać na pobocze przed pędzącymi ciężarówkami.
- Na pewno to dodatkowe utrudnienie, ale specjalnie wybrałem najbardziej uczęszczane trasy. Chciałem upominać się o budowę dróg i miejskich obwodnic - przypomina biegacz.
Ze względu na miejsce zamieszkania najbardziej interesuje go obwodnica Augustowa. Bez sympatii odnosił się do obrońców doliny Rospudy, którzy akurat w tym czasie zorganizowali swój spektakularny protest.
- W życiu posadziłem tyle drzew, że mógłbym uważać się za ekologa. Natomiast zawsze ważniejsze jest życie ludzkie niż kwiatki, które mogą wyginąć. Jeśli na oceanie tonąłby tankowiec, to należałoby ratować marynarzy czy usuwać plamy ropy? Ci ekolodzy zaczęliby od ropy - krytykuje Kuryło. - Po drodze miałem okazję wiele razy rozmawiać z różnymi osobami i zawsze tłumaczyłem, że obwodnica dla Augustowa jest niezbędna.
Trochę odpocząć
Największy kryzys Piotr Kuryło przeżywał w połowie trasy. Dostał zapalenia stawów i nie był pewny, czy dobiegnie do końca. Nie zrezygnował.
- Było niedobrze - przyznaje. - W nocy nogi tak bolały, że nie mogłem spać. W dodatku dawała się we znaki pogoda. Ciągle śnieg i wiatr w twarz - opowiada.
Na krótką przerwę biegacz pozwolił sobie w niedzielę. W Częstochowie modlił się na Jasnej Górze.
- Akurat w tym czasie, gdy w dolinie Rospudy trwała manifestacja zwolenników budowy augustowskiej obwodnicy. Duchowo byłem z nimi - zapewnia.
Kuryło przebiegł w sumie ponad osiemset kilometrów. Trochę nadłożył drogi, bo parokrotnie pomylił się i wybrał niewłaściwą trasę.
- Ludzie traktowali mnie życzliwie, chociaż niektórzy chyba stukali się w czoło, gdy w okolicach Gdańska pytałem, którędy najbliżej do Zakopanego - śmieje się biegacz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna