Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olecko: Napad na prokuratora. Sąd zbada, czy doktor prawa jest winny

Helena Wysocka [email protected]
archiwum
Prokurator mówi, że na jego widok mężczyzna zaczął gwizdać oraz charczeć. Później próbował go opluć, a w końcu podstawił nogę.

Kłamstwo! - oburza się podejrzewany. Twierdzi, że to on jest poszkodowanym przez prokuratora. - Zszedłem mu z drogi, a mimo to szturchnął mnie łokciem - przekonuje.

Kto ma rację, ustalą sejneńscy śledczy.

To była chora miłość

Prokuratura w Olecku. Tam od wielu lat pracuje śledczy Tomasz Wierzbicki. Koledzy po fachu mówią, że to wyjątkowo spokojny człowiek.

- Muchy by nie skrzywdził - żartują. - Ale dociekliwy i sumienny.

Wierzbicki prowadził wiele postępowań karnych, których już pewnie nie pamięta. Ale kilka lat temu miał też takie, które odbija mu się czkawką do dziś. Otóż do prokuratury wpłynęło zawiadomienie zrozpaczonych rodziców, że jeden z mieszkańców miasta, a dokładnie doktor prawa z sądową aplikacją nęka ich córkę. Mężczyzna zakochał się w 16-letniej dziewczynie bez pamięci. I bez wzajemności.

- Bardzo mi się podobała - przyznaje doktor. - Zrobiłbym dla niej wszystko.

I robił. Śledził, wysyłał prezenty, kwiaty, nachodził w mieszkaniu i godzinami wyczekiwał przed giżyckim internatem, w którym nastolatka mieszkała. Bywało też, że wdzierał się do bursy, albo wchodził do budynku przez okno (choć zajmowała pokój na drugim piętrze), by choć chwilę porozmawiać ze swoją wybranką.

- Zdarzało jej się robić różne głupstwa - tłumaczył adorator. - Chciałem ją chronić.

Ale ochroniarza nie chciała ani dziewczyna, ani jej rodzice, którzy próbowali przegonić natręta z domu. W końcu doszło pomiędzy nimi do awantury i sprawa trafiła do oleckiej prokuratury. Wtedy jeszcze przepisów dotyczących stalkingu nie było, więc zakochany prawnik usłyszał inne zarzuty. Dowiedział się, że złośliwie niepokoił dziewczynę, a jakby tego było mało, to jeszcze stosuje wobec niej przemoc fizyczną.

- To było ohydne kłamstwo. Nigdy nie uderzyłem Kasi - zapewnia doktor.- Zarzut wymyślił prokurator Wierzbicki, by uzasadnić ten, pisany na kolanie akt oskarżenia.

Takiego zaniedbania doktor prawa swojemu "prześladowcy" darować nie mógł. Posypały się więc skargi na prokuratora, jedna za drugą. Doktor domagał się wyłączenia go ze sprawy. Zarzucał brak kompetencji i manipulację. I cel osiągnął. Zwierzchnicy Wierzbickiego, by ustrzec się kolejnych oskarżeń o stronniczość, przydzielili sprawę innemu śledczemu. Ten dokończył dzieło. To znaczy akt oskarżenia skierował do sądu.

Ale problemy Wierzbickiego się nie skończyły. Doktor domagał się bowiem, by wobec śledczego zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne.

- Zmarnował mi życie, pozbawił reputacji - tłumaczył. - Nie mogłem mu tego darować.

Kilka lat później obie sprawy: Wierzbickiego i doktora zakończyły się umorzeniem. Mimo to, prawnik nie może zapomnieć krzywdy, jakiej doświadczył z powodu prokuratorskiego śledztwa, do dziś. I tego nie ukrywa.

- To nie chodzi o mnie - zapewnia. - Ten prokurator powinien być pozbawiony prawa do wykonywania zawodu. On fałszywie oskarża ludzi.

Chciał opluć prokuratora

Parę tygodni temu drogi obu panów znowu się skrzyżowały. Z naszych informacji wynika, że spotkali się przed budynkiem oleckiej prokuratury. Doktor na widok swojego "prześladowcy" zaczął gwizdać oraz charczeć. Próbował go opluć, a w końcu podstawił nogę i mało brakowało, by prokurator się przewrócił. Wierzbicki postanowił opowiedzieć o tym incydencie swojemu przełożonemu, który uznał, że takich zachowań tolerować nie można.

Poszkodowany prokurator z dziennikarzami rozmawiać nie chce. Natomiast podejrzewany doktor - wręcz przeciwnie.

- Prawda jest taka, że to ja zostałem zaatakowany - przekonuje.

Opowiada, że feralnego dnia miał do załatwienia sprawę w prokuraturze. Tam, na korytarzu spotkał Wierzbickiego.

- Zszedłem mu z drogi, ale on naparł na mnie, a później szturchnął łokciem - skarży się. - Nie wiem, dlaczego zaatakował.

Doktor mówi, że swoją wersję udowodni. Już złożył w prokuraturze wniosek, by poddała go badaniu na wariografie. Po co?

- Świadków nie mam, a urządzenie potwierdzi, że racja jest moja - argumentuje.

Nękają, gwałcą i...

Hanna Lewczuk, Prokurator Okręgowy w Suwałkach mówi, że śledczy są coraz częściej krytykowani oraz atakowani. I to zarówno przez osoby podejrzane, jak i te, które nie są zadowolone z prokuratorskich rozstrzygnięć. Czasem przez chorych psychicznie.

- Otrzymujemy wiele pism, czy skarg pełnych obraźliwych, kierowanych pod naszym adresem epitetów - dodaje rozmówczyni. - Atakowani prokuratorzy decydują, co z tym zrobić. W większości przypadków ignorują obelgi.

Np. białostocki śledczy puścił między uszy oskarżenia lekarki ze szpitala w Suwałkach, zatrzymanej pod zarzutem przyjmowania korzyści majątkowych. Kobieta, na internetowym forum publicystów stwierdziła, że prokurator szantażował i nękał świadków. I dodała, że kosztem schorowanych ludzi chce piąć się po szczeblach kariery.

"Prokurator zastraszał i szantażował odpowiedzialnością świadków, jeżeli zeznaliby niezgodnie z planem śledczym. Doprowadziło to do psychozy lęku u chorych ludzi..." - pisała.

W podobnym tonie wystosowała skargę do przełożonych śledczego. Ci wyjaśnili zarzuty, a ponieważ nie potwierdziły się, postępowanie zostało umorzone. Lekarce zaś nie spadł włos z głowy.

Mniej szczęścia miał suwalski przestępca, który oskarżył prokuratora o molestowanie seksualne. Oskarżyciel miał się tego dopuścić podczas przesłuchania. Przestępca zgłosił to głównie dlatego, że napastnik nie był w jego guście.

"Gruby i brzydki..." - pisał w skardze. Zmienił zdanie na sądowej ławie. Przyznał, że chciał prokuratorowi napsuć krwi.

- Skoro on oskarża, to ja też mogę - przekonywał Temidę.

Argumenty nie trafiły do sędziego. Podobnie zresztą, jak i w innej sprawie. Otóż pewien augustowianin nazwał panią prokurator flanelą. Do incydentu doszło na terenie prokuratury. Mężczyzna zgłosił się na przesłuchanie, a prokurator prosiła, by czekał na korytarzu. Zdenerwował się, próbował wtargnąć do gabinetu. Wreszcie krzyknął: flanela jedna... .

Prokurator poczuła się urażona. - Za co? - dziwił się sprawca. - Przecież to bardzo fajna tkanina.

Sąd miał odmienne zdanie.

Prokurator Lewczuk uważa, że tak, jak w przypadku pomówień można ignorować ataki, to gdy dochodzi do naruszenia nietykalności cielesnej trzeba reagować, by położyć takim zachowaniom kres.

Czy doktor prawa odpowie za to, że chciał opluć prokuratora i podstawił mu nogę, okaże się za kilka tygodni.

Nazwisko prokuratora zmieniłam.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna