Do serii pożarów w Krasnowsi doszło w ub.r. Wybuchały one jeden za drugim. Na mieszkańców wsi padł blady strach. Zaczęli podejrzewać, że grasuje u nich podpalacz. Policja ustaliła podejrzanego. Okazał się nim pasierb jednego z gospodarzy, u którego kilkakrotnie płonęły budynki.
- Twierdził, że podpalał u siebie, by ludzie im nie zazdrościli - mówił Jan Szkoda, rzecznik bielskiej straży.
Rodzina Piotra S. nie wierzyła, że podpalać może osoba, która mieszka z nimi pod jednym dachem. - Zawsze nam pomagał. Był pracowity. I na dodatek wiedział, że z czasem wszystko przejdzie na jego własność - mówił ojczym chłopaka.
Piotr S.: Kazali mi się przyznać
Sprawa znalazła finał w sądzie. 21-latkowi postawiono zarzut spowodowania pięciu pożarów zagrażających zdrowiu i życiu wielu osób oraz stosowanie gróźb karalnych w stosunku do sąsiadów, którym również spłonęła stodoła. Grozi mu za to od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności.
- Ale przed sądem nie przyznał się do żadnego z postawionych zarzutów - mówi Joanna Panasiuk, przewodnicząca wydziału karnego Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim. - Odmówił również składania wszelkich zeznań.
Na ostatniej rozprawie chłopak jednak przemówił i zdecydował się złożyć wyjaśnienia.
- Zatrzymano mnie 27 września i przez dwa dni przebywałem w Bielsku na komendzie policji - mówił w sądzie 21-latek. - Po dwóch dniach rozpoczęły się przesłuchania. Przesłuchiwało mnie dwóch policjantów. Jeden z nich uderzył mnie dwa razy pałką po szyi i powiedział, że nie dowiezie mnie do aresztu w Hajnówce, jeżeli nie przyznam się do podpaleń. Powiedział również, że mam przyznać się w sądzie i w prokuraturze.
Za każdym razem inna wersja
Oskarżonemu przedstawiono protokół z przesłuchania. Ten stwierdził, że nigdy tego protokołu nie widział i nie składał pod nim żadnego podpisu.
- Nie wiem, skąd policjanci wzięli taki protokół - wyjaśniał oskarżony. - Nie jest to mój podpis. Nic nie podpisywałem.
Według wyjaśnień, policjanci mieli powiedzieć, że jeżeli oskarżony nie podpisze protokołu, to oni i tak podrobią podpis.
Przed sądem zeznawała również psycholog, która obserwowała chłopaka.
- Oskarżony wielokrotnie wypowiadał się na ten temat - mówi świadek-psycholog. - Ale pod koniec obserwacji zawsze podawał inną wersję. Twierdził nawet, że policjanci pod przymusem kazali mu połknąć jakieś trzy tabletki, po których czuł się jak naćpany i miał mówić głupoty.
- Przesłuchiwany ze szczegółami opisywał, jak podkładał ogień - mówi podinsp. Jan Surel, naczelnik sekcji kryminalnej bielskiej policji. - Prowadzący sprawę z pewnością nie stosowali w stosunku do niego jakiegokolwiek przymusu.
Podczas kolejnej rozprawy sąd przesłucha policjantów, którzy prowadzili sprawę.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się dzieje w Bielsku Podlaskim, Kliknij na MM Bielsk Podlaski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?