MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paweł doniósł na swoją matkę do prokuratury. Niech idzie za kraty - mówi wprost.

Helena Wysocka [email protected]
"Zmarnowała moje życie, więc ja mogę zniszczyć jej. Mam do tego prawo!"

Chce, by kobieta dostała nauczkę. Właśnie złożył kolejne doniesienie do prokuratury. - Niech idzie za kraty - mówi wprost. - Płakać po niej nie zamierzam. Zmarnowała moje życie, więc ja mogę zniszczyć jej. Mam do tego prawo!

Paweł żyje nadzieją, że gdy matka trafi do aresztu, to miejscowi zmienią o nim zdanie. Przekonają się bowiem, że jest zdrowy, a staruszka kłamała. Dziś nikt wiary dać mu nie chce.
- Raptus jest i tyle - kwituje sąsiad. - Nie jeden chłop od wojska się wykręcił, ale żonę znalazł. Skąd problemy Pawła? A która panna na ziemi chce pracować? Nie znam takiej. Wszystkie tylko patrzą, żeby do miasta wyfrunąć. A później różnie bywa, na ogół biedę tam klepią. Ale też nie jedna wróciła i kątem u rodziny siedzi.

Wytykają go palcami
Paweł mieszka w środku niewielkiej, podaugustowskiej wsi. Dom kryty zieloną blachą, nowa murowana obora i zadbane obejście. Niedawno świętował swoje 25 urodziny, ale o tym mówić nie chce. Głównie dlatego, że w swoim życiu nie dostrzega sukcesów. Tylko porażki.
Jest jedynakiem, uczył się fachu stolarza. We wsi mówią, że na próżno.
- Kształcił się, kształcił i nic z tego nie ma - zauważa sołtys.

Paweł przyznaje, że szkolne świadectwo musiał schować do szuflady, bo w okolicy nie ma żadnej firmy, która potrzebowałaby stolarzy, ale lat spędzonych na nauce nie żałuje.
- Na wsi stolarskie umiejętności czasem się przydają - uważa. - Ot, nie raz jakąś drabinę trzeba zrobić, czy grzędę dla kur. Większość czasu jednak ziemi poświęcam.

Ojca stracił dawno. Mężczyzna cierpiał na rzadką chorobę genetyczną. Przez kilkanaście lat jeździł na inwalidzkim wózku. Dziś Paweł prowadzi kilkunastohektarowe gospodarstwo tylko z matką. A właściwie sam. Kobieta jest tak schorowana, że na jej pomoc specjalnie liczyć nie może. - Ręce do pracy potrzebne, synowa by się przydała - nie ukrywa staruszka. - Na wnuki czekam.

I w tym jest problem. Miejscowe dziewczyny wytykają Pawła palcami. Mówią, że skoro do wojska go nie wzięli, to i do małżeństwa mało zdatny.

Bał się wojskowej musztry
Problem Pawła zaczął się cztery lata temu. Odbywał się wtedy ostatni pobór do zasadniczej służby wojskowej. Dobrze pamięta dzień, w którym listonosz przyniósł wezwanie na komisję. Gdy pokazał je matce, ta wpadła w panikę.

- Dlaczego, a cóż to za pytanie! Gospodarstwo w ruinę by poszło. Hodujemy osiem krów, trzeba je oporządzić - opowiada kobieta. - Nie dałabym rady tego zrobić, a prosić o pomoc też nie ma kogo. We wsi młodych jak na lekarstwo, a starzy ledwo swoje obejścia porządkują. O tym, aby jeszcze wspierać sąsiadów, mowy nie ma.

Staruszka przyznaje, że to ona wpadła na pomysł, jak syna "wykręcić" z tego wojska. Po pomoc poszła do miejscowego lekarza.

- Leczymy się u niego od lat - dodaje. - A poza tym, bardzo życzliwy człowiek. On by za innych w ogień poszedł. Choć u nas kombinacje nie były potrzebne. Wystarczyło napisać prawdę.

Efektem tej "prawdy" był plik zaświadczeń, z którymi Paweł pojechał na komisję wojskową.
- Z tych kwitów wynikało, że jestem bliski grobowej deski - mówi rolnik. - Trudno się dziwić, że otrzymałem kategorię D. A takich żołnierzy w armii nie potrzeba.

Przyznaje, że wrócił do domu zadowolony. Obawiał się trochę tej wojskowej musztry. Nie raz słyszał historie, jak to szczoteczką od zębów trzeba szorować korytarze. Albo o tym, jak żołnierze czołgają się po bagnach. I choć niejednokrotnie wątpił w prawdziwość tych historii, to na własnej skórze nie chciał się o tym przekonywać.

Wiadomość o tym, że Paweł nie nadaje się do służby obiegła całą okolicę.
- A co tutaj ukrywać? - dziwi się matka. - Czy to wstyd? Pytali, czemu syna nie wzięli, to mówiłam.

Szuka żony od lat
Pawłowi też wydawało się, że tajemnic z tego powodu nie warto robić. Zmienił zdanie, gdy uznał, że czas za żoną się rozejrzeć. - Matka zaczęła coraz bardziej naciskać, bym założył rodzinę - opowiada. - Straszyła, że starym kawalerem zostanę, bo wszystkie panny ze wsi wyjadą.
A miastowej do domu sprowadzić nie chciał. Nie, żeby mu się nie podobały, wręcz przeciwnie. Uważa jednak, że z kobiety pożytek w gospodarstwie być musi. Na malowanie paznokci czasu nie ma.

Paweł ruszył na podbój, ale niewiele z tego wynikało. Co jakąś dziewczynę upatrzył, propozycje jej złożył, to dostawał czarną polewkę.

- We wsi mieszka wdowa z sześciorgiem dzieci - dodaje. - Nawet ta mnie nie chciała.
Zaczął zastanawiać się o co w tym chodzi. Pracowity jest, wysoki i, jak to niektórzy mówią, trochę ładniejszy od diabła. Dlaczego więc nie może znaleźć żony? Sprawa wyjaśniła się, gdy poznał Kaśkę, energiczną pannę z sąsiedniej wsi. Ta wypaliła mu prosto w twarz.
- Rozum straciłeś? Z inwalidą mam życie układać?! - zdziwiła się. - Myślisz, że nie wiem, z jakiego powodu w wojsku nie byłeś?

Nie pomagały wyjaśnienia, że jest zdrowy jak dąb, że może przenosić góry, a wojskowa kategoria, to fikcja. Dziewczyna popukała w czoło i poradziła, aby szukał bardziej naiwnej.
- Mnie w to nie wrobisz - zapewniała. - Ale próbuj dalej, może któraś na hektary poleci.

Lekarz kłamał?
Paweł postanowił odegrać się na matce, która, jak twierdzi, zmarnowała mu życie. Zawiadomił prokuraturę, że lekarz wystawił fikcyjne zaświadczenie, a nakłoniła go do tego matka.
- Mam dość tych kłamstw - mówi rolnik. - Gdybym wiedział, jak to się skończy, to nigdy bym się nie zgodził, aby oszukiwać komisję. Wolałbym służyć w wojsku i mieć spokój.
Oskarżana kobieta nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie ja tę kategorię przyznawałam - mówi. - Widać były podstawy, aby nie wcielać go do służby.

W podobnym tonie wypowiada się lekarz.
- Nie wiem, jaki jest obecny stan zdrowia tego pana - zastrzega rozmówca. - Ale wtedy, gdy leczył się w mojej poradni, był chory. O szczegółach mówić nie mogę, obowiązuje mnie dyskrecja. Ale jedno mogę zapewnić: nie kłamałem. Natomiast jeśli dziś pacjent jest zdrowy, to bardzo się cieszę. Widać jestem dobrym lekarzem.

Paweł wie swoje. - Zmarnowali mi życie. Muszą za to odpokutować - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna