Czegoś takiego nie spodziewał się żaden z żałobników uczestniczących we wczorajszej ceremonii pogrzebowej na cmentarzu parafialnym w Grajewie. Gdy ok. godz. 15 na miejscu pochówku zjawił się kondukt pogrzebowy okazało się, że wynajęty przez rodzinę grabarz był pijany i dół nie został wykopany. O zdarzeniu natychmiast poinformowana została policja, która zbadała mężczyznę alkomatem. Zarzuty się potwierdziły.
- Facet ledwo stał na nogach - mówi Jarosław Sikorski, właściciel zakładu pogrzebowego "Arka". - Idą ludzie, ksiądz z trumną a ten może dwie łopaty wbił! Grób powinien być wykopany już dwie, trzy godziny wcześniej. Rodzina jeszcze na miejscu chciała go bić. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego. Ten człowiek nie powinien już pracować.
Sam grabarz broni się, że wszystkiemu winna jest... pomyłka.
- Myślałem, że pogrzeb jest w piątek - powiedział nam dziś mężczyzna, który prowadzi jednoosobową firmę zajmującą się właśnie kopaniem grobów. - Miałem wcześniej gości i rzeczywiście byłem po kieliszku. Wiem, że nie powonieniem tego robić. Co poradzić, taka praca. Rodzinę przeprosiłem. Nawet kwiatki ułożyłem. Mam nauczkę na przyszłość.
- Od początku była mowa, że ceremonia jest w czwartek. W środę, gdy razem z rodziną oglądaliśmy miejsce pochówku, ten człowiek też był pijany - twierdzi Sikorski.
Więcej w poniedziałkowym wydaniu łomżyńskiej "Gazety Współczesnej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?