Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płaska: Konflikt ucznia z dyrektorem. Za karę nie pojechał na pielgrzymkę

Helena Wysocka [email protected]
Konfliktem między uczniem a dyrektorem szkoły w Płaskiej zajmuje się nawet rada gminy.
Konfliktem między uczniem a dyrektorem szkoły w Płaskiej zajmuje się nawet rada gminy. sxc.hu
- Dyrektor szkoły upokarza mojego syna. Robi wszystko, by czuł się nikim - twierdzi Renata Waluś z Płaskiej na Suwalszczyź-nie. - Zakazuje innym uczniom rozmowy z Dawidem i niemal na każdym kroku próbuje go ośmieszać.

Przykładów, jak mówi, nie trzeba daleko szukać. Podczas szkolnej choinki wyrzucił chłopaka z sali. - Dawid wybiegł zapłakany, nie było go przez kilka godzin. Odchodziliśmy od zmysłów, szukaliśmy po całej wsi - opowiada.

I dodaje, że najpierw chciała załatwić szkolne problemy w zaciszu dyrektorskiego gabinetu. Nie udało się, więc zaczęła szukać pomocy, gdzie się da. Wysłała skargi do kuratorium oświaty, rady gminy oraz Rzecznika Praw Dziecka.

- Nie będę spokojnie patrzyła na to, jak nauczyciel niszczy życie mojemu dziecku - tłumaczy. - Potrafił rzucić chłopakowi prosto w twarz: jesteś nikim dla mnie szczylu. W moim odczuciu nie ma to nic wspólnego z szacunkiem. A tego szkoła także powinna uczyć.

Szarpali się w szatni

Renata Waluś, wraz z mężem wychowuje dwoje kilkunastoletnich dzieci. Dawid uczy się w gimnazjum, które wchodzi w skład Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Płaskiej.

- Nasze problemy zaczęły się w styczniu ubiegłego roku - opowiada kobieta.

Wtedy w szkolnej szatni doszło do szarpaniny. Uczestniczyło w niej troje uczniów, m.in. Dawid i syn miejscowego decydenta. Ten ostatni miał okładać swoich kolegów butem. Tak przynajmniej twierdzą dwaj pozostali uczestnicy incydentu.

- Być może wszyscy byli po trochu winni - rozwiewa wątpliwości pani Waluś. - Nawet jeśli ten chłopak zaczepiał, to syn nie powinien dać się sprowokować. Ale trudno, poszliśmy do szkoły, wyjaśniliśmy sytuację. Dzieci się przeprosiły i pogodziły.

Kobieta mówi, że miesiąc później omal nie spadła z krzesła, gdy dostała wezwanie do augustowskiego sądu. Okazało się, że Dariusz Sudyk, dyrektor szkoły w Płaskiej wystąpił z wnioskiem o sprawdzenie, czy władza rodzicielska wobec Dawida jest właściwie sprawowana. W ocenie pedagoga, chłopak wykazuje cechy demoralizacji, ponieważ "stosuje wobec kolegów przemoc werbalną i fizyczną, a jego zachowanie ewaluuje w niepożądanym kierunku".

- Dla mnie był to szok - przyznaje kobieta. - Nie wiem, skąd wzięły się te oskarżenia? Jeśli podstawą do takiej oceny była szarpanina w szatni, to dlaczego wniosek dotyczył tylko mojego syna, a nie wszystkich uczestników zajścia? A jeśli inne zdarzenia, to dlaczego nic o nich nie wiedziałam? Nigdy nie unikałam kontaktów z nauczycielami, a wręcz przeciwnie. Pytałam dyrektora o przyczyny skierowania wniosku, ale nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Kilka miesięcy później postępowanie w wydziale ds. nieletnich zostało umorzone, ponieważ kurator sądowa stwierdziła, że "Dawid jest dzieckiem zdrowym, zadbanym i rozwija się stosownie do swojego wieku". Taką oceną pani Renata zaskoczona nie jest.

- W domu nie mamy z synem żadnych problemów - zapewnia.

Obraził posła

Sądowe rozstrzygnięcie to jedno, a życie - jak się okazuje - drugie. Waluś mówi, że od czasu gdy interweniowała w szkole, na palcach jednej ręki można zliczyć dni, kiedy syn wraca z zajęć bez uwagi w dzienniku.

- Sypią się za wszystko - opowiada. - Dostał uwagę za to, że kopał piłkę i w ten sposób zagrażał innym dzieciom. Został ukarany, ponieważ podczas długiej przerwy zamówił pizzę i wyszedł na szkolne podwórko, by ją odebrać.

Innym razem przyniósł uwagę za to, że podczas lekcji nie robił notatek w zeszycie. Tyle tylko, że nie miał czym pisać i fakt ten zgłosił na początku zajęć. Mało tego, prosił nauczycielkę, by pożyczyła mu długopis. Odmówiła.

Później został ukarany, ponieważ poszedł do uczącego się w podstawówce brata po spodenki na zajęcia sportowe. Schylił się, by wyjąć je z plecaka. Pech chciał, że w tym czasie do klasy wszedł nauczyciel i uznał, że Dawid chowa się pod ławką. Nie słuchał żadnych argumentów.

- Jest paru nauczycieli, którzy - tak jak dyrektor - negują wszystko, co zrobi - twierdzi rozmówczyni. I zastrzega, że nie wszyscy. Większość jest obiektywna iwręcz broni chłopaka.

Uwagi w dzienniku nie są bez znaczenia. Wpływają bowiem na ocenę z zachowania i skutkują nagną dyrektora. I taką właśnie Dawid "zarobił" pod koniec ubiegłego roku.

- Za karę dyrektor nie pozwolił synowi jechać na pielgrzymkę do Częstochowy - opowiada kobieta.
To nie wszystko. Przez miesiąc nie mógł ćwiczyć na lekcji wychowania fizycznego. Dlaczego? Nauczyciel wf-u był chory i zastępował go dyrektor Sudyk. Ten stwierdził natomiast, że nie ma obowiązku, by uczyć Dawida i kazał mu siedzieć na ławce.

- Koledzy grali w piłkę, a syn patrzył - irytuje się kobieta. - Czy to nie jest dyskryminacja?

Czarę goryczy przelała szkolna choinka. Dawid zapłacił składkę i poszedł na zabawę. W jej trakcie dyrektor wyprosił chłopaka z sali.

- Wyrzucił go na oczach kolegów, ich rodziców, a także moich, ponieważ także poszłam do szkoły - precyzuje pani Renata. - Syn rozpłakał się i pobiegł przed siebie. Szukaliśmy go z mężem przez kilka godzin, po całej wsi. Baliśmy się, że stanie się coś złego.

Zauważa, że nawet jeśli Dawid z jakiegoś powodu, np. wcześniejszej nagany nie mógł uczestniczyć w zabawie, to dyrektor powinien zawiadomić o tym fakcie rodziców. Ci byli w stanie zagospodarować synowi czas w inny sposób.

- To były dni wolne od zajęć, nie było powodu, by ośmieszać syna. Mogliśmy go wysłać do mieszkających w Warszawie kuzynów - mówi matka.

Później był jeszcze incydent z posłem, który przyjechał do szkoły na spotkanie z młodzieżą. Dawid zapytał gościa, ile zarabia. Parlamentarzysta odparł, że około dziesięciu tysięcy i dodał, że to niewiele, ponieważ ma bardzo dużo zajęć. Wtedy chłopak znacząco chrząknął. Za to wyleciał za drzwi.

- Przykłady można mnożyć - twierdzi pani Renata. - Dyrektor robi wszystko, by upokorzyć mojego syna. Nie wiem tylko, dlaczego?

Kilku gimnazjalistów, z którymi rozmawialiśmy, twierdzi, że Sudyk przypiął niektórym łatki "chuligana". Do tej grupy należy także Dawid.

- Obrywa za wszystko, a inni są bezkarni - przyznają dzieciaki. - Np. koledze, który przyszedł pijany do szkoły włos z głowy nie spadł. A Waluś dostał uwagę, bo podczas lekcji wyszedł do toalety.

Rzecznik milczy pół roku

Pani Renata mówi, że próbowała przekonać dyrektora, by dał szansę synowi. W odpowiedzi miała usłyszeć, że najlepiej będzie, jeśli chłopak zmieni szkołę. A ponieważ takiej możliwości nie ma, bo w gminie jest tylko jedno gimnazjum, to napisała skargę do kuratorium.

- W końcu minionego roku przeprowadziliśmy dwie kontrole w tej placówce - informuje Hanna Marek, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Białymstoku. - Wykazały one, że działania podejmowane są celowe i przemyślane.

Co to znaczny, nie wiadomo. Rzeczniczka dodaje tylko, że środki wychowawcze są zgodne ze statutem placówki.

Kolejna skarga trafiła do rady gminy. Ta zajmowała się sprawą podczas styczniowego posiedzenia, ale wówczas nie wypracowała żadnego stanowiska. Uznała bowiem, że wcześniej niezbędna jest mediacja pomiędzy dyrektorem szkoły, a rodzicami Dawida. Do pierwszej miało dojść w lutym. Nie doszło, ponieważ na spotkanie nie przyszedł dyrektor. Miesiąc później odbyło się kolejna próba "ugody". Próba, bo każda ze stron pozostała przy swoim stanowisku.

- Skarga zostanie rozpatrzona podczas najbliższej, zaplanowanej na czerwiec sesji - zapowiada Dariusz Ciężkowski, przewodniczący Rady Gminy w Płaskiej. - W tej chwili trudno oceniać, kto ma rację.
Konfliktem od pół roku zajmuje się też Rzecznik Praw Dziecka. Co ustalił do tej pory, nie wiadomo. Rodzina nie otrzymała bowiem żadnej informacji. Nam też biuro prasowe tej instytucji nie odpowiedziało na e-mailowe zapytanie.

Władza jest zadowolona

Dariusza Sudyka, dyrektora gimnazjum w Płaskiej zapytaliśmy, czy zarzuty wysuwane przez matkę są prawdziwe. A także o to, czy widzi szansę rozwiązania konfliktu, a jeśli tak, to w jaki sposób zamierza to zrobić. Odpisał, że udzielenia informacji na ten temat zabrania mu ustawa o ochronie danych osobowych.

Pracę dyrektora ocenia wójt gminy. Pytaliśmy więc Wiesława Gołaszewskiego, czy słyszał o zarzutach stawianych Sudykowi i co na ten temat sądzi. Wójt uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi. Przypomniał tylko, że sprawą zajmowało się kuratorium i nie stwierdziło żadnych uchybień. Dodał, że gazeta - w jego ocenie - nie jest dobrym miejscem do analizowania problemów wychowawczych dzieci. - A do kogo mam pójść? - dziwi się pani Renata. - Kiedy moje wszystkie wołania o pomoc trafiają w próżnię.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna