Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci zrobili ze mnie kalekę. Ale winnych nie ma.

(tom)
Prawy łokieć Ireneusza Klausa nawet normalnie nie wygląda. - I co, sam sobie to zrobiłem? - drwi suwalczanin.
Prawy łokieć Ireneusza Klausa nawet normalnie nie wygląda. - I co, sam sobie to zrobiłem? - drwi suwalczanin. T. Kubaszewski
68-latek oburzony wyrokiem sądu, który podtrzymał prokuratorską decyzję.

Prawą rękę ma praktycznie bezwładną. Stan lewej ostatnio trochę się poprawił, ale wciąż trudno mówić o pełnej sprawności. Nie ulega wątpliwości, że wszystko to po interwencji suwalskich policjantów. Jednak ani prokuratora, ani sąd nie dostrzegli żadnej ich winy.

- To jeden wielki skandal - oburza się 68-letni suwalczanin Ireneusz Klaus. - Przez policjantów zostanę kaleką do końca życia.
O tej bulwersującej sprawie już na naszych łamach pisaliśmy. W ubiegłym roku w jego domu pojawiła się policja. Bo Klaus się awanturował. Jak twierdzi, żona zbyt pochopnie zadzwoniła na komendę. Wprawdzie wypił wcześniej ze dwa piwa i trochę krzyczał, ale szybko się uspokoił.

Policjanci założyli mężczyźnie ręce na plecy i skuli je kajdankami. Twierdzili, że Klaus stawiał opór. Sąsiedzi zauważyli, jak mężczyzna leży przed blokiem na trawniku twarzą do ziemi. Ręce ma skute. Policjanci próbują go podnosić, ale idzie im to niezbyt sprawnie. Jak się w końcu udaje, pakują Klausa do radiowozu.
- Znamy tego pana jako łagodnego i spokojnego człowieka - zeznawali sąsiedzi.

Sam Klaus zapewnia, że żadnego oporu nie stawiał.

Funkcjonariusze zawieźli go do izby wytrzeźwień. Tam Klaus spędził noc. Następnego dnia niemal nie mógł ruszać rękami.
- Bolały, jak cholera - opowiada.

Niedługo potem okazało się, że stawy łokciowe w obu rękach są zwichnięte. Złamana jest też kość łokciowa. Klaus przeszedł kilka operacji, przez cztery miesiące obie ręce miał w gipsie. Do dzisiaj chodzi na rehabilitację.

- Lekarze nie dają specjalnych szans, że szczególnie prawa ręka wróci do pełnej sprawności - opowiada.
Ciągnące się przez wiele miesięcy postępowanie w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez suwalskich policjantów prokuratura jednak umorzyła. Poza wszelką dyskusją pozostawało to, że obrażenia, jakich doznał Klaus są skutkiem policyjnej interwencji. Mogły powstać zarówno przed domem, jak i w radiowozie czy izbie wytrzeźwień.

Śledczy uznali jednak, że zachowanie funkcjonariuszy było adekwatne do sytuacji. Skoro Klaus miał stawiać opór, co potwierdzali zresztą jedynie policjanci, to trzeba było użyć siły. A tego, czy mundurowi zrobili to umiejętnie, czy też nie, nikt już nie badał.
Klaus zaskarżył to postanowienie do sądu. Liczył, że tam ktoś pochyli się nad tym, iż przed policyjną interwencją ręce miał zdrowe, a teraz jest niemal inwalidą. Srogo się jednak zawiódł. Sąd uznał, że to są tylko "subiektywne odczucia" suwalczanina. I prokuratorską decyzję o umorzeniu sprawy podtrzymał.
To rozstrzygnięcie jest już prawomocne.

- Niestety, ale w takich sytuacjach pozostaje tylko skarga do Strasburga - słyszymy w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie. - Trzeba się jednak liczyć, że potrwa to 2-3 lata. Ten pan może także wystąpić z powództwem cywilnym. Z góry nie da się jednak przewidzieć, czy wygra. Z całą pewnością musiałby wynająć dobrego prawnika.

I nad jednym, i nad drugim Klaus poważnie się zastanawia. Chce też sprawą zainteresować ogólnopolskie telewizje. - To chyba nie może być tak, że człowieka okaleczają i nikt za to nie ponosi odpowiedzialności - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna