Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant pośpieszył z odsieczą i wyciągnął szablę

Jacek Przygucki
sxc.hu
Po targu urządzili sobie pijatykę, a później, już wieczorem, jadąc wozem przez ulicę Noniewicza awanturowali się i zakłócali spokój.

Jadąc 16 listopada 1923 roku na targ do Suwałk trzej staroobrzędowi mieszkańcy wsi Wodziłki - Jan Moroz, jego brat Janusz oraz sąsiad Fiodor Pawłow nawet nie przypuszczali, czym może się to skończyć.
Po targu urządzili sobie pijatykę, a później, już wieczorem, jadąc wozem przez ulicę Noniewicza awanturowali się i zakłócali spokój.

Przechodzący wówczas w pobliżu posterunkowy Franciszek Czumber usiłował interweniować. Chciał wszystkich doprowadzić na komisariat. Mężczyźni stawiali jednak czynny opór. Posterunkowy nie mógł sobie poradzić.

Poprosił przechodzącego żołnierza, by powiadomił jakiegoś policjanta lub komisariat.
Traf chciał, że na sąsiedniej ulicy żołnierz spotkał dwóch policjantów - Jana Łotko-wskiego i Feliksa Koszczuka. Pracowali co prawda nie w Suwałkach, ale w Leszczewku, jednak tego dnia służbowo przebywali w mieście. Natychmiast pobiegli na ulicę Noniewicza. Razem z Franciszkiem Czumberem zatrzymali pijanych mężczyzn i odstawili ich na komisariat.

Wtedy okazało się, że jeden z nich - Jan Moroz upadł na ziemię i stracił przytomność. Miał ranę w okolicy klatki piersiowej. Jeden z policjantów - Feliks Koszczuch stwierdził, że gdy Moroz go atakował, wyjął szablę z pochwy. Być może więc mężczyzna się na nią nadział.

Policja wszczęła postępowanie dotyczące użycia broni przez funkcjonariusza i uznała, że było one niezasadne. Prokurator oskarżył zatem starszego posterunkowego o umyślne nadużycie władzy.

Sprawą zajął się sąd. Uznał, że w tym przypadku potrzeba użycia szabli nie zachodziła. Trzech policjantów mogło z łatwością uporać się z trzema pijanymi osobnikami. Na to, że funkcjonariusz wyciągnął szablę i zranił Moroza sąd nie znalazł żadnego uzasadnienia. Mając jednak na uwadze niekaralność podsądnego, lekki charakter rany, nadzwyczajnie złagodził karę. Skazał posterunkowego jedynie na 7 dni aresztu i to do odbycia we własnym miejscu zamieszkania.

Z kolei sam pokrzywdzony Jan Moroz nie dość, że odniósł ranę, to jeszcze razem z pozostałymi musiał zapłacić grzywnę za zakłócanie porządku i całą noc spędził na komisariacie.

Opracowano na podstawie akt sądowych, znajdujących się w Archiwum Państwowym w Suwałkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna