MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pomogły usunąć niechciane ciąże

Helena Wysocka [email protected]
archiwum
Zakończyło się śledztwo w głośnej sprawie sprzedaży tabletek.

Podawały się za lekarki i sprzedawały tabletki wczesnoporonne. Z oferty skorzystało co najmniej 90 kobiet z całego kraju, także z naszego regionu. Na liście klientek jest m.in. kilka pań z Białegostoku oraz suwalczanka.

Wczoraj akt oskarżenia w tej sprawie został przesłany do sądu w Olsztynie.
- Dwie oskarżone przyznały się do winy i wystąpiły z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, która prowadziła śledztwo.

Na jaką karę przystały, prokurator nie ujawnia.
Trzecia kobieta, której śledczy zarzucają pomoc w przerwaniu ciąży około 20 osobom, idzie w zaparte. Dotyczące jej materiały zostały wyłączone.
- Ta sprawa trafi na wokandę bez żadnych wniosków - precyzuje prokurator Tomkiewicz.
Oskarżonej grozi do 3 lat więzienia.

Kupowały studentki

Suwalska prokuratura ustaliła, że przestępczy proceder był uprawiany przez co najmniej cztery lata. Sprawa wyszła na jaw w 2011 roku, gdy w podsuwalskim lesie znaleziono zwłoki noworodka. Matka dziecka wyjaśniła, że urodziła je w domu martwe, po zażyciu tabletek, które narzeczony zakupił od Agnieszki B. z Olsztyna. Ofertę znalazł w internecie. Narzeczony zabrał też martwego noworodka i zakopał go w lesie.

W toku śledztwa prokuratura ustaliła, że kilka lat wcześniej Agnieszka B. także była w ciąży. Wówczas zakupiła uszkadzające płód tabletki od Wiesławy F. z województwa pomorskiego. Jakiś czas później otrzymała od niej propozycję współpracy i ją przyjęła. Do interesu zachęciła też swoją znajomą. Również z województwa warmińsko-mazurskiego. Organy ścigania podejrzewały, że na terenie kraju działała cała siatka trudniąca się handlem tabletkami, ale mimo trwającego blisko dwa lata śledztwa nie udało się tego potwierdzić.

Oskarżone kobiety zamieszczały w internecie ogłoszenia o treści "Przywracam miesiączkę". Telefonującym osobom mówiły, że są lekarkami i proponowały tabletki, które nie są dostępne bez recepty w naszych aptekach. Za dawkę, która wystarczała do przerwania ciąży, żądały od 400 do 2500 złotych. Cena zależała od determinacji klientek, a także od tego, czy targowały się one, czy nie. Np. suwalczanka zapłaciła za dwie tabletki aż 2500 złotych. A trzy białostoczanki targowały się i dzięki temu przerwanie ciąży kosztowało je od 400 do 700 złotych.

Oskarżone dostarczały towar w miejsce umówione z klientkami. Brały pieniądze i zupełnie nie interesowały się dalszymi losami ciężarnych. Nie jest trudno to zrozumieć, ponieważ nie miały pojęcia, czy i w jakim stopniu lekarstwo zagraża zdrowiu oraz życiu kobiet korzystających z ich oferty. Żadna z trzech zatrzymanych przez organy ścigania kobiet nie ma bowiem nic wspólnego z medycyną. Skąd miały farmaceutyki? Z ustaleń śledczych wynika, że m.in. kupowały za granicą.

Z oferty "lekarek" korzystały przede wszystkim młode, często uczące się jeszcze panie. Po tabletki przyjeżdżały w umówione miejsce w towarzystwie swoich partnerów, koleżanek, a nawet... rodziców.

Pieniądze muszą oddać

Oskarżone nie były do tej pory karane. Są w średnim wieku, prowadzą działalność gospodarczą i mają rodziny. Na sprzedaży tabletek zarobiły po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pieniądze, pouprawomocnieniu się wyroków, będą musiały zwrócić Skarbowi Państwa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna