Kinga i Krzysztof Kadyszowie o pierogarni pomyśleli, gdy w Białymstoku jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać galerie handlowe, a w nich - mutlikina.
- Prowadziliśmy bar w kinie Forum. Gdy otwarto multikina, skończył się nasz interes. Ludzie poszli do nowego - przyznaje pan Krzysztof.
- Więc zaczęliśmy się zastanawiać, co robić - dodaje żona.
To ma być lokal dla całej rodziny
To właśnie pani Kinga wpadła na pomysł pierogarni.
- Wymyśliliśmy sobie, że ma to być lokal rodzinny - mówi.
Stąd pomysł na pierogi.
- Jako alternatywa dla fast foodów przygotowaliśmy tradycyjne, regionalne menu. Żeby za kilka lat nikt wśród smaków dzieciństwa nie wymieniał skrzydełek w panierce - uśmiecha się Kadysz.
- A pierogi lubi każdy. Choć nie każdy o tym wie - dodaje pani Kinga.
Znaleźli lokal przy Artyleryjskiej: niby w centrum (bo widać wieżę kościoła Rocha - tłumaczy pan Krzysztof), niby na uboczu, bo pomiędzy osiedlowymi blokami i starymi, drewnianymi domami. To miejsce z klimatem wyszło im trochę niechcący.
- Gdy szukaliśmy lokalu, w ścisłym centrum były kosmiczne czynsze - mówi pan Krzysztof.
Już myślą o przyszłości
Na szczęście mieli trochę własnych pieniędzy na początek. Resztę pożyczyli od rodziców. Projektować wnętrze pomogła im znajoma architektka. Pani Kinga postanowiła, że będzie tu rodzinnie, więc urządzili kącik dla dzieci z malowankami, książeczkami. Na ścianach powiesili wyhaftowane przez panią Kingę obrazki.
Mają mnóstwo pomysłów na przyszłość: nowe rodzaje pierogów, np. z mulami i ośmiorniczkami, z łososiem. Jeden dzień z kartaczami, jeden z babką ziemniaczaną, ogródek na zewnątrz w lecie z piaskownicą, ślizgawką i pasteryzowanym piwem, a podczas kongresu esperanto - menu w tym języku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?