Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy kradną jak w PRL-u

Barbara Kociakowska [email protected]
archiwum
Jeżeli tylko pojawia się okazja, pracownicy próbują dorobić "na boku". Zobacz, jak sobie radzą z tym pracodawcy.

W raporcie "Anomia pracownicza w Polsce" prawie 80 proc. właścicieli firm przyznało, że ma problem z pracownikami. Kradzieże, przywłaszczenia, oszustwa, wykorzystywanie służbowych telefonów, samochodów czy komputerów do celów prywatnych - to najczęściej popełniane przez nich przewinienia.

Jednak pracownikom wykorzystywanie służbowych sprzętów do celów prywatnych zazwyczaj nie wydaje się czymś niestosownym. Takie zachowanie określane jest właśnie jako anomia pracownicza. W latach 80. ubiegłego wieku psychologowie określili tak stan, w którym pracownik okrada swojego pracodawcę bez poczucia winy.

- W tamtych czasach praca została pozbawiona jakiegokolwiek etosu, kontekstu moralnego, jak i poczucia zobowiązania wobec pracodawcy - tłumaczy Andrzej Malinowski, prezydent pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej.

W PRL-u mieliśmy, w pewnym stopniu, przyzwolenie, by korzystać ze wspólnej własności. Wydawało się zupełnie naturalne, że ludzie wynosili z pracy papier, długopisy i inne drobne rzeczy. I takie wzorce postępowania przetrwały w wielu Polakach do dzisiaj.
- Mimo, że era socjalizmu się skończyła, ciągle obecne jest przekonanie, że to, co jest wspólne, jest niczyje - dodaje Radosław Oryszczyszyn, socjolog. - Nawet jeśli finansowane jest to przez jakąś grupę czy prywatną firmę.

Wędrujące narzędzia
Antoni Stolarski, właściciel białostockiej firmy SaMasz, przyznaje, że w jego przedsiębiorstwie zdarzają się drobne kradzieże narzędzi z warsztatu.
- Mamy zawodową ochronę wyposażoną w pałki elektroniczne, które reagują na metal - tłumaczy. - Ale pracownicy mają chyba jakieś swoje sposoby, bo kradzieże się zdarzają. Nic nie pomaga.

Poszczególne brygady w jego firmie wiedzą, że mają pilnować swoich narzędzi. Ale czasami się zdarza, że pracownicy pójdą na śniadanie i zapomną schować sprzęt. I wtedy po powrocie nie mają już czym pracować... Praktycznie nie ma miesiąca, by coś nie zginęło.

- Kiedy na hali produkcyjnej pracuje aż 500 osób, trudno jest wyeliminować drobne kradzieże - mówi właściciel SaMasz-u. - Ale nie mogę powiedzieć, żeby była to prawdziwa plaga. Straty z tego tytułu nie są wielkie.

Mimo to w SaMaszu powstało niedawno stanowisko ds. kontroli wewnętrznej i kontrolingu. Na bieżąco monitorowane są m.in. stany magazynów, zużycie środków produkcji, narzędzi.

Prywatne rozmowy przez służbowy telefon
Na wysokie rachunki telefoniczne - jeśli chodzi o telefony stacjonarne - Antoni Stolarski nie narzeka. Natomiast kiedy przychodzą rachunki za służbowe komórki, a jest ich w firmie około 80, czasem przeglądając bilingi widzi, że ktoś wysyła za dużo sms-ów.

- Zazwyczaj pomaga zwyczajne zwrócenie uwagi - opowiada przedsiębiorca.
Wojciech Winogrodzki, prezes Podlaskiego Związku Pracodawców (a prywatnie właściciel białostockiej firmy T-Matic) twierdzi, że takie problemy ma wiele przedsiębiorstw. Główną ich przyczyną jest fakt, że odziedziczyliśmy po poprzednim systemie bardzo luźny stosunek do własności prywatnej. I, niestety, potrzeba czasu by to zmienić.

- Myślę, że najwięcej nadużyć pracowniczych związanych jest z czasem pracy - dodaje.
Wylicza, że pracownicy spóźniają się i wcześniej wychodzą z pracy, robią liczne przerwy na papierosa, przedłużają przerwy na posiłki, załatwiają sprawy prywatne w czasie pracy lub po prostu nic nie robią. Jest to zjawisko obserwowane wszędzie - nie tylko w urzędach jak się to powszechnie przyjęło, ale i w firmach prywatnych.

Dużą pokusą dla pracowników jest służbowy samochód, telefon, internet.
- Ileż to spraw prywatnych pracownicy załatwiają korzystając ze służbowych sprzętów? - zastanawia się Wojciech Winogrodzki. - A to wydrukują sobie pismo prywatne, a to skopiują parę kartek jakiegoś dokumentu, a to kupią coś w sklepie internetowym podczas pracy. Takich przykładów, kiedy pracownik okrada pracodawcę, a nawet nie ma świadomości, że robi coś złego, bo uważa, że mu się to należy, można podać znacznie więcej.

- W mojej branży informatycznej i ogólnie tzw. intelektualnej częstym przewinieniem pracowników jest wykonywanie w godzinach pracy innej pracy zarobkowej - podkreśla Winogrodzki.

Gdy w kasie brakuje pieniędzy...
Grubsze przewinienia zdarzają się w handlu. Z raportu "Anomia pracownicza w Polsce" wynika, że polscy pracownicy branży handel detaliczny w minionym roku znaleźli się na 3. miejscu w Europie pod względem kradzieży. W tym niechlubnym rankingu przed nami uplasowała się tylko Rosja i Słowacja. Biorąc pod uwagę fakt, że całość strat w branży handlowej w kraju (spowodowanych kradzieżami, działaniami przestępczymi, nieodpowiednimi dostawami oraz błędami wewnętrznymi) wynosiła w minionym roku 1,67 mld dolarów, to sami pracownicy okradli pracodawców na kwotę 551 milionów dolarów. A więc 33,5 proc. wartości wszystkich kradzieży było udziałem własnych pracowników.

Taka nieprzyjemna sytuacja przytrafiła się ostatnio m.in. Agnieszce Pileckiej, właścicielce sklepu zoologicznego "Kameleon" w Białymstoku.
- Brakowało pieniędzy z dziennych utargów - tłumaczy szefowa "Kameleona". - Zdarzyło się to kilka razy. W sumie uzbierała się kwota 3 tys. zł.

Trudno było udowodnić, która z pracownic jest za to odpowiedzialna, bo w ciągu dnia panie kilka razy wymieniały się przy kasie. Właścicielka sklepu nie przedłużyła więc umów z obiema pracownicami (miały umowy na czas określony).
- Nie miałam innego wyjścia - tłumaczy.

Jakie były tego skutki? W sklepie sytuacja się unormowała, kasa zaczęła się zgadzać. Ale kłopoty właścicielki się nie skończyły.
- Te osoby uważały, że zostały skrzywdzone, że niesłusznie nie przedłużyłam z nimi umów - tłumaczy. - Poszły z tym do sądu. I teraz to ja mam z tym problem.
Przypadki okradania pracodawcy zdarzają się też często w branży usługowej. Jeżeli tylko pojawia się okazja, pracownicy próbują dorobić "na boku".

- Kilka lat temu urodziłam dziecko - wspomina białostocka fryzjerka, właścicielka salonu w centrum miasta. - Zaczęłam mniej czasu spędzać w zakładzie, nie byłam w stanie wszystkiego sama dopilnować. Okazało się, że zyski znacznie spadły, a klientki, które zawsze przychodziły do nas, by zrobić baleyage, zaczęły przychodzić tylko na podcięcie włosów.

Oczywiście podejrzewa, że wcale tak nie było, tyle że pracownice po prostu wpisywały w zeszycie najtańszą usługę, by "coś" trafiło także do ich kieszeni.

Kamera prawdę powie
W jaki sposób pracodawcy wykrywają nadużycia? Z raportu wynika, że przeważnie wskutek rutynowej kontroli (60 proc.). Ale często wykrycie nadużycia jest dziełem przypadku lub jest możliwe dzięki anonimowym informacjom od pracowników.

Firmy stosują różne metody, by zapobiegać wewnętrznym kradzieżom. Pomocne są np. specjalne programy informatyczne rozliczające zużycie surowców (np. jeśli ktoś w restauracji zamawia kotleta, system odejmuje automatycznie szczyptę soli czy innej przyprawy). W skrajnych przypadkach pracodawcy montują kamery, pozwalające śledzić co się dzieje w firmie pod nieobecność szefa oraz monitorują łącza internetowe, by sprawdzić jakie strony otwierają pracownicy. Czasem też blokują niektóre strony internetowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna