Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Przecież to święte miejsce</B>

Anna Perkowska
Podczas Świeta Przemienienia Pańskiego przebywają na Grabarce tłumy pielgrzymów. Wszyscy wierzą w uzdrawiającą moc modlitwy w tym świętym miejscu
Podczas Świeta Przemienienia Pańskiego przebywają na Grabarce tłumy pielgrzymów. Wszyscy wierzą w uzdrawiającą moc modlitwy w tym świętym miejscu A.Ludwiczak
Pielgrzymują, aby prosić i dziękować. Niektórzy zgodnie z rodzinną tradycją, bo tak zostali wychowani. Z roku na rok pielgrzymów jest coraz więcej, szczególnie podczas obchodów Święta Przemienienia Pańskiego. Ale jak mówią okoliczni ludzie - i w zwykły dzień nietrudno spotkać kogoś, kto nabiera wody ze źródełka albo obmywa sobie nią twarz, ręce czy nogi. Ludzie wierzą w uzdrawiającą moc tego miejsca.

- Przecież to święte miejsce. Jak tu nie wierzyć? 300 lat temu była taka straszna choroba. Nie pamiętam jaka, bo ludzie różnie opowiadają. Ale chory człowiek przyszedł na tę górę i wyzdrowiał. I jak tu nie wierzyć?! - powtarza 73-letnia Nina Szeszko. Spotykamy ją w przeddzień Święta Przemienienia Pańskiego. Siedzi u stóp Świętej Góry.
Jak tradycja każe
Tradycje pielgrzymowania do tego miejsca sięgają początków XVIII wieku. W 1710 roku Święta Góra zasłynęła z cudu, jaki miał miejsce podczas zarazy morowego powietrza, która dziesiątkowała ludność na terenie Podlasia. Ludzie masowo umierali, w popłochu opuszczali miasta i wsie. W tym czasie pewien człowiek doznał objawienia, że uratować się można tylko w jednym miejscu - w lesie na Świętej Górze Grabarce, w uroczysku o nazwie Sumieńszczyzna (dawna nazwa wsi Szumiłówka). Po przybyciu wiernych z Siemiatycz na Świętą Górę i ustawieniu krzyża z błagalnymi modlitwami, nastąpił cud - ludzie zaczęli zdrowieć, nikt już nie umarł. Na wieść o tym wydarzeniu przybywali na Świętą Górę mieszkańcy całej okolicy; według zapisów w kronice siemiatyckiej parafii zebrało się w tym miejscu latem 1710 roku około 10 tysięcy. Jeszcze w tym samym roku ocaleni ze strasznej zarazy własnymi rękami wznieśli drewnianą kaplicę. Już wówczas Święta Góra była znanym ośrodkiem pątniczym. U jej podnóża płynie strumyk, biorący początek w pobliskim źródełku, z którego woda przynosi wiernym ukojenie i zdrowie.
Do dziś pielgrzymi przybywający na Grabarkę wierzą w cudowną i uzdrawiającą moc źródełka. Wierzą też w cudowną moc tego miejsca.
- Proszę zobaczyć jak te sosny są nachylone w kierunku cerkwi - kobieta wskazuje na drzewa rosnące w połowie drogi na Świętą Górę. - Przecież nie od wiatru. Od wiatru to by się połamały. A one się chylą ku świętemu miejscu.
Kto minął rzeczułkę, przeżył
W lesie na Świętej Górze nie opodal małej cerkiewki wznoszą się tysiące krzyży. Jedne pokryte starym mchem, zapadnięte, ledwo co wystają z ziemi. Inne nowe - dopiero postawione. Na niektórych jeszcze widnieją świeże napisy z intencjami, prośbami podziękowaniami. Las krzyży gęstnieje z roku na rok. Zostawiają je pielgrzymi, często przepraszając za popełnione zło, dziękując za otrzymane łaski, prosząc o uzdrowienie, wyzwolenie z nałogu, o nawrócenie i wiarę dla najbliższych.
- Ja też kiedyś postawiłam taki piękny czterometrowy krzyż - opowiada Lidia Niczyporuk. - Za syna swego postawiłam, żeby wyzdrowiał. Wnuczka jeszcze była mała. Modliłam się dniami i nocami. Błagałam, żeby dziecko wyzdrowiało... Matkę serce boli najbardziej, kiedy dziecko chore. I stał się cud! Syn wyzdrowiał! Wierzyłam, że Bóg mi pomoże. Bo to ta wiara czyni takie cuda. Trzeba wierzyć, bo z tym człowiekowi lepiej i lżej - opowiada.
Mówi o sobie, że jest "tutejsza". Pochodzi z miejscowości Oksiutycze, oddalonej zaledwie 3 km od Grabarki. Chętnie opowiada o historii Świętej Góry.
- To było w 1710. Straszna cholera tutaj panowała. Ludzie szli gromadnie. I jak tylko ktoś tę rzeczułkę minął, to przeżył. Został ocalony i uzdrowiony - opowiada Lidia Niczyporuk.
Na Grabarkę chodzi odkąd pamięta, od zawsze.
- Co roku tutaj dużo ludzi, ale teraz szczególnie. Kiedyś to furmankami zajeżdżali, ale nie było tyle pielgrzymów co teraz - podkreśla.
Dla większości przybycie na Grabarkę w Święto Przemienienia Pańskiego jest oczywiste. Nie wyobrażają sobie, żeby mogło być inaczej.
- A co tu mówić... Przychodzi się tutaj co roku. Tradycja taka - mówi starsza kobieta.
Ze służby na Świętą Górę
Tradycję podtrzymują też młodsi, którym pielgrzymowanie zaszczepili rodzice. Przychodzą, żeby się wyciszyć i odetchnąć od zgiełku. Piotr Szulak służy w Podlaskim Oddziale Straży Granicznej. Rok temu nie mógł tu być, bo przebywał w wojsku. W tym roku udało się. Na Świętą Górę przychodził już jako mały chłopiec.
- Co jest takiego magicznego w tej górze? Najważniejsze jest to, że ludzie, którzy tutaj przychodzą, zapominają o tym złym świecie, o tej rutynie, nienawiści. Przebywając na Świętej Górze mogą się wyłączyć z tego świata i pomodlić się o swoich bliskich. Ja osobiście znajduję tutaj taki spokój ducha i ukojenie, którego brakuje mi na co dzień - zapewnia.
Modlitwa z kwestą
Święto Przemienienia Pańskiego to też dobry moment, żeby zebrać ofiary na budowane cerkwi czy utrzymanie monasterów. Przybywający pątnicy są bardziej szczodrzy niż na co dzień. W bramie u stóp Świętej Góry spotykamy kobietę, która zbiera na cerkiew w Bielsku Podlaskim. Przed chwilą zmieniła koleżankę. Teraz ona będzie stała z puszką, a tamta poszła się pomodlić.
- Wiem, że panowała przed wiekami jakaś straszna choroba i wielu zostało tu ocalonych. Nie wiem co tutaj jest takiego. Jakieś energie czy promieniowanie. Sama po sobie to czuję. Przyjechałam z bolącymi nogami. A tutaj chwilę postałam i czuję się dobrze. Dlatego każdy wierzy w siłę i moc tego świętego miejsca - mówi Anna Kulik z Bielska Podlaskiego.
Twierdzi, że tylko tutaj odpręża się psychicznie. Na pielgrzymkę zabiera też dzieci.
- W tym roku syn przyjechał razem z dziewczyną, która jest katoliczką. Ona jest tutaj po raz pierwszy. Ale była bardzo wzruszona, szczególnie kiedy zobaczyła jak wierni obchodzą dookoła cerkwi na kolanach - opowiada Anna Kulik.
Woda leczy rany
Od wielu lat pielgrzymi, zanim ustawią krzyże, przemierzają z nimi na kolanach drogę wokół świątyni. Później zmierzają do cudownego źródełka tryskającego u podnóża Świętej Góry, by zaczerpniętą z niego wodą polać chore miejsca na pokaleczonych nogach. Woda ta, zgodnie z dawnym przekazem, ma także cudowną moc. Na brzegach źródełka z minuty na minutę robi się coraz bardziej kolorowo od zostawianych przez pątników, zamoczonych w strumieniu chusteczek.
Internetem na Grabarkę
Właśnie nie opodal źródełka spotykamy grupę młodych ludzi, którzy poznali się na czacie Prawosławnego Serwisu Redakcyjnego i właśnie tu umówili się na spotkanie. Są też ci, którzy redagują ten serwis.
- Jesteśmy użytkownikami tego serwisu. Poznajemy się na czacie, a niektórzy z nas spotkali się tutaj po raz pierwszy - mówi Adam Kiryluk z Białegostoku.
Są z Bielska Podlaskiego, Siemiatycz i Białegostoku.
Grzegorz Barszczewski, kiedy był małym chłopcem, przyjeżdżał na Grabarkę razem z rodzicami. I tak mu już zostało. Jest redaktorem w Prawosławnym Serwisie Internetowym.
- Jest coś w tym miejscu co przyciąga. Pobyt tu jest dla mnie duchowym uzupełnieniem i doskonaleniem swego wnętrza - mówi Ania Czapko z Siemiatycz, która również często tu bywa - Wszystko ma tutaj swój urok: tłumy ludzi, krzyże i ta mała cerkiew.
Na samym wzgórzu Świętej Góry wznosi się mała cerkiewka. Poprzednia cerkiew została w 1990 roku spalona. Miejscowi mówią, że to "wariat" zrobił.
- Podpalił! W świętym miejscu! Toż mądry takiej rzeczy by nie zrobił - kwituje jedna z kobiet zapytanych o spalenie cerkwi.
Ogień strawił świątynię doszczętnie, stopiły się nawet dzwony. Po pożarze natychmiast przystąpiono do odbudowy. Nowa cerkiew jest murowana, ale drewniane szalowanie do złudzenia upodabnia ją do cerkwi drewnianych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna