Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przywracają bicie serca

Urszula Bisz [email protected]
Białostoccy strażacy Krystian Borowski, Roman Aleksiejczuk i Andrzej Łęczycki dobrze wiedzą, jak przywrócić oddech nieprzytomnej osobie
Białostoccy strażacy Krystian Borowski, Roman Aleksiejczuk i Andrzej Łęczycki dobrze wiedzą, jak przywrócić oddech nieprzytomnej osobie
Większość z nas kojarzy strażaków głównie z gaszeniem pożarów. Oni jednak mają o wiele więcej na koncie.

Nieraz jako pierwsi na miejscu zdarzenia przywracali oddech, bicie serca, ratowali ludzkie życie. Oto historie 12 strażaków nagrodzonych za udzielenie pierwszej pomocy medycznej.

Było lipcowe popołudnie, gdy strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Białymstoku otrzymali sygnał o pożarze na ulicy Włókienniczej. Płonęło mieszkanie na trzecim piętrze. Z okien wydobywał się ogień. Strażacy wiedzieli, że w środku mogą być ludzie. Nie wiadomo było jednak, ilu i w jakim stanie. Gdy weszli do środa, w przedpokoju znaleźli mężczyznę. Powiedział, że w mieszkaniu jest jeszcze jego partnerka. Trzeba było działać szybko...

- Kobieta była na balkonie. Miała poparzone plecy, nogi, ręce - opowiada strażak Roman Aleksiejczuk. - Mało brakowało, a mogła spłonąć żywcem. Pękła już jedna szyba. Liczyły się dosłownie minuty. Ale się udało! Wynieśliśmy ją we trzech nad palącą się wersalką. Na klatce schodowej koledzy podali jej tlen. Założyli opatrunki żelowe.

Kobieta miała wiele szczęścia. Gdyby przed przybyciem strażaków pękła jeszcze jedna szyba, spłonęłaby żywcem na balkonie. Równie straszny koniec groził jej, gdyby została wewnątrz mieszkania. Żyje właściwie tylko dzięki strażakom.

Ratunek w ramach... wczasów
Sami zainteresowani o swoich działaniach opowiadają tak, jakby nie zrobili nic wielkiego. Tak, jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, że to naprawdę dzięki nim udało się uratować ludzkie życie. Nic dziwnego, że wojewoda Maciej Żywno i komendant podlaskich strażaków Jan Gradkowski postanowili wyróżnić tych, którzy robią coś poza podstawowymi obowiązkami. Ratują życie innych udzielając im pomocy przedmedycznej. Wśród nagrodzonych znaleźli się właśnie Roman Aleksiejczuk i jego koledzy ze zmiany: Andrzej Łęczycki, Sławomir Łukaszuk, Krystian Borowski, Bartosz Wasilewski.

U nich w jednostce bohaterów nie brakuje. Kolejnym wyróżnionym jest Piotr Skrzeczko. Ten akurat życie ludzkie uratował "w ramach wczasów". Właśnie w sierpniu wracał z urlopu, gdy na trasie Ełk - Olecko zauważył wypadek. Natychmiast zabezpieczył miejsce zdarzenia blokując prawy pas ruchu swoim samochodem. Polecił osobom postronnym, będącym na miejscu, odłączyć akumulatory w autach i rozstawić trójkąty ostrzegawcze. Udzielił pierwszej pomocy rannej kobiecie, która kierowała jednym z aut. Razem z ekipą pogotowia przywrócił jej akcję serca.

Potem wyznaczył awaryjne lądowisko i sprowadził do poszkodowanej śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zna się na tym, bo jest w grupie ratownictwa wysokościowego.
- Na tym polega nasza praca. Musimy pomagać, a jeżeli sytuacja tego wymaga, musi to być pomoc medyczna - mówi Piotr Skrzeczko. - Nie jesteśmy lekarzami, ale jesteśmy przeszkoleni i w razie konieczności robimy to, co trzeba, by ratować życie ludzkie.

Strażackie cuda od św. Floriana
Najwidoczniej inni strażacy wychodzą z podobnego założenia, bo tych, którzy przywrócili oddech nieprzytomnym już ludziom jest naprawdę bardzo wielu. Chociażby Artur Bernaziuk z JRG nr 4 przy ul. Transportowej w Białymstoku. On musiał przeżyć prawdziwą traumę.

Pod koniec lipca jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce zderzenia volkswagena z szynobusem przy ul. Pułaskiego. Samochodem jechała młoda kobieta z dwiema córeczkami. Młodsza z nich miała około trzech lat. Ledwie żyła. To strażak jako pierwszy zaczął przywracać jej czynności życiowe. Jak wówczas mówił, było bardzo ciężko. Takie małe dziecko... Maleńka istotka... Na kursach nie naucza się, jak ratować takie maleństwo. Jemu jednak udało się! Dziewczynka dzięki jego działaniom na nowo zaczęła oddychać.

To było prawie jak cud. Takich cudów, dzięki strażakom, na szczęście, jest u nas o wiele więcej. Kolejni nagrodzeni strażacy - Łukasz Chodnicki i Jan Makuła - uratowali mężczyznę pod koniec czerwca.

Tego dnia w Jednostce Ratunkowo-Gaśniczej nr 3 przy ul. Przędzalnianej w Białymstoku nie działo się zbyt wiele. Nic się nie paliło, ale 150 metrów dalej umierał człowiek. Jego szczęściem było to, że blisko byli strażacy i ludzie dobrej woli.

Nieprzytomnego mężczyznę leżącego na przystanku zauważył sprzedawca w pobliskim sklepie drzewnym. Jak opowiadał, mimo że obok przechodziło wiele osób, a na przystanku zatrzymał się autobus, nikt nie pomógł potrzebującemu. Szybko zadzwonił do szwagra, który jest strażakiem. Ten poinstruował go telefonicznie, jak ma przywrócić oddech umierającego i zadzwonił do kolegów z pobliskiej jednostki.

Na miejscu było zaledwie trzech strażaków. Chwycili zestaw do udzielania pomocy przedmedycznej i wybiegli do nieprzytomnego. Budynek straży trzeba było zostawić bez opieki.

Gdy przybiegli na przystanek, okazało się, że poszkodowane są już dwie osoby. Żona nieprzytomnego mężczyzny, gdy zobaczyła go leżącego i sinego na przystanku, sama zemdlała. Strażacy pomogli małżeństwu, a następnie przekazali je przybyłej na miejsce ekipie karetki pogotowia ratunkowego.

Wóz strażacki jak karetka
Zdarzało się jednak, że to strażacy wyjeżdżali do nieprzytomnej osoby jak karetka. Zdarzyło się tak np. w lutym br. w Suwałkach. Na półpiętrze klatki schodowej zemdlała kobieta. Pogotowie medyczne nie mogło do niej wyjechać, bo wszystkie karetki były w terenie. W związku z tym dyspozytorka pogotowia poprosiła o pomoc strażaków z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Suwałkach.

- Gdy zajechaliśmy na miejsce, kobieta miała wstrzymane wszystkie funkcje życiowe - wspomina Arkadiusz Buchowski, strażak, który wziął na siebie główny ciężar ratowania nieprzytomnej. Pomagali mu koledzy. Po dziesięciu minutach dotarło do nich pogotowie ratunkowe i wspólnie udało im się ją uratować.

Po prostu pomogliśmy
Aż cztery osoby uratowało dwóch innych strażaków - Mirosław Chilimoniuk i Mariusz Rakowski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Hajnówce. Właśnie pod koniec lipca wracali z urlopu, gdy w okolicach Doliwy na trasie Olecko - Giżycko natknęli się na wypadek drogowy.

- Na miejscu było już pogotowie, miejscowi strażacy jeszcze nie dojechali - wspomina Mariusz Rakowski. - My po prostu pomogliśmy pogotowiu. Zabezpieczyliśmy miejsce. W tym wypadku były cztery poszkodowane osoby. Wszystkich udało się uratować.

Strażacy, jak widać, nie gaszą tylko pożarów. A ludzkie życie ratują nawet podczas urlopów, gdy teoretycznie nie mają takiego obowiązku. Wielu z nich podkreśla jednak, że nie jest to praca, ale służba. Strażakiem trzeba się po prostu urodzić i to lubić.

Plebiscyt Strażak Roku 2009
Tych i innych wyjątkowych ludzi "Gazeta Współczesna" postanowiła wyróżnić. Dlatego zorganizowaliśmy Plebiscyt Strażak Roku 2009. Ma on za zadanie wyłonienie lokalnych bohaterów. Tych, którzy na co dzień bez chwili zastanowienia ratują ludzkie życie. Wciąż można jeszcze zgłaszać kandydatów w trzech kategoriach: Jednostka OSP, Strażak Zawodowiec i Strażak Ochotnik.

Mamy już kilkadziesiąt zgłoszeń, ale wciąż czekamy na kolejne. Wśród tych, którzy zgłosili się do naszego plebiscytu, są między innymi strażacy, którzy brali udział w wymienionych wyżej akcjach. Z dwunastu aż ośmiu pretenduje do miana Strażaka Roku 2009. Warto na nich zagłosować wysyłając SMS-y.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna