Ratownicy przyjadą z pomocą, o ile... trafią

- Niestety, ludzie o nich zapominają - mówią strażacy i pracownicy pogotowia ratunkowego.
Brak tablic z numerami domów najczęściej tłumaczony jest prowadzonym remontem albo niechęcią do szpecenia budynku.

- Normą są małe tabliczki, zasłonięte krzakami, nocą kompletnie niewidoczne - mówi Waldemar Kenigsman, kierowca karetki pogotowia w Bielsku Podlaskim. - Zdarza się, że nie widzimy takiego oznakowania, przejeżdżamy obok domu, a potem musimy zawracać. Tracimy czas.

Kierowcy pogotowia opowiadają nawet o... całych wsiach, które nie były oznakowane nazwą.
- Albo miejscowość, w której nie było żadnych tabliczek z nazwami ulic, choć wzywający pomoc używali ich
nazw - dodaje Kenigsman.

W takich sytuacjach z pomocą przychodzą dyspozytorzy i oficerowie dyżurni, którzy kontaktują się z telefonem, z którego było wezwanie.

- Cały czas jesteśmy w kontakcie z innymi służbami i przekazujemy sobie wskazówki - przyznaje Jan Szkoda, oficer prasowy bielskiej straży pożarnej.

Najwięcej kłopotów ratownicy mają we wsiach, choć właściciel domu ma obowiązek jego oznakowania.
- Samorząd nadaje numer posesji i poucza właściciela o obowiązku wywieszenia numeru - zapewnia Raisa Rajecka, wójt gminy Bielsk Podlaski.

Ale i w mieście są problemy.

- Bloki wielorodzinne mają numery, ale mieszkania często nie są oznakowane - twierdzi bryg. Szkoda.
- Zadbaliśmy o tabliczki z numerami przed każdą klatką. Numer na drzwiach do lokalu powinien natomiast zamontować lokator dla własnego bezpieczeństwa i wygody - mówi Cezary Szerszenowicz, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielsku.

Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się dzieje w Bielsku Podlaskim, Kliknij na MM Bielsk Podlaski