Refundacja nie obejmuje bowiem kosztów kwalifikacji do programu oraz leków niezbędnych do powodzenia zabiegu, które mogą wynieść nawet 5,5 tys. zł.
Finansowanie zapłodnienia pozaustrojowego z funduszy publicznych przynosi efekty - już ponad 8 tys. par z całej Polski wzięło udział w rządowym programie in vitro, a co najmniej 700 z nich oczekuje dziecka. Przez pierwsze pół roku jego działania w trzech białostockich ośrodkach zarejestrowano ok. tysiąca par zarówno z regionu, jak innych województw. Klinicznie potwierdzono ciąże u 128 pań. Skuteczność programu oceniana jest na ok. 30 proc.
Jednak szanse w dostępie i możliwości korzystania z procedury zapłodnienia pozaustrojowego wciąż nie są dla wszystkich równe. W ramach programu, każda para ma prawo skorzystać z trzech prób procedury wspomaganego rozrodu. Ministerstwo Zdrowia refunduje większość elementów wchodzących w skład takiego leczenia, począwszy od kosztów konsultacji, badań USG, laboratoryjnych i hormonalnych, kończąc na zabiegach takich jak: punkcja, biopsja i transfer zarodków.
Jednak już na wstępie para zgłaszająca się do współpracującej kliniki musi liczyć się z kosztami samej kwalifikacji do programu. Dokonuje jej lekarz z danego ośrodka w ramach konsultacji na podstawie dokumentacji z wcześniej przeprowadzonych badań hormonalnych i zakaźnych. Zarówno konsultacje, jak i same badania nie są refundowane przed zakwalifikowaniem do rządowego programu i muszą zostać w całości sfinansowane przez parę, która powinna liczyć się z wydatkiem rzędu 1 tys. zł.
Program nie przewiduje również finansowania leków stosowanych w celu stymulacji owulacji. Pary biorące w nim udział muszą samodzielnie pokryć koszty farmaceutyków, stanowiących podstawę i pierwszą fazę przygotowań do in vitro. Ich cena waha się od 2 do 4,5 tysiąca złotych, stanowiąc 30 proc. kosztów związanych z procedurą in vitro.
Nietrudno się domyślić, że dla wielu jest to nieosiągalna kwota, będąca istotną przeszkodą w dostępie do leczenia.
W innych krajach już od dawna finansuje się z funduszy publicznych zarówno in vitro, jak i leki stymulujące owulację oraz podtrzymujące ciąże.
- Rządowy program to na pewno słuszna i bardzo potrzebna inicjatywa i wszyscy powinniśmy się cieszyć, że wzbudził tak duże zainteresowanie w Polsce - powiedział dr Grzegorz Mrugacz z Kliniki Leczenia Niepłodności "Bocian" w Białymstoku. - Niestety, wiele par, u których stwierdzono niepłodność, na zainteresowaniu musi poprzestać.
Jak dodaje, leki stymulujące owulację to wciąż bardzo duża część kosztów in vitro. Decyzja o ich refundacji wydaje się więc być kolejnym i koniecznym krokiem do zapewnienia równego dostępu i możliwości korzystania z zapłodnienia pozaustrojowego.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?