Sezon 2020 w DTM miał rozpocząć się w ostatni weekend kwietnia w Belgii. Przez koronawirusa start został odwołany. W nowym terminarzu wciąż jest dziesięć rund. Pierwsza ma się odbyć w dniach 10-12 lipca na Norisring w Niemczech, a ostatnia 13-15 listopada na torze Monza we Włoszech. Jednak mimo że do rywalizacji w Norymberdze pozostały jeszcze ponad trzy miesiące, to organizatorzy już mają wątpliwości, czy uda się ją przeprowadzić.
- To nie Hockenheimring, gdzie możemy czekać z otworzeniem bram toru do ostatniego tygodnia - zwrócił uwagę w rozmowie z bawarskim serwisem "Nordbayern" Wolfgang Schlosser, Motorsport Club Nuremberg (MCN). Autor artykułu przypomina, że ściganie w Norymberdze odbywa się na ulicznym torze. Jego budowę należy zaplanować z wyprzedzeniem, co wiąże się z zawieraniem umów. Głównie dlatego MCN waha się, czy ją organizować. Wycofanie się z tego teraz to mniejsze straty, niż odwołanie rywalizacji parę tygodni przed rywalizacją z poniesionymi kosztami w trakcie przygotowań.
Jak informuje "Nordbayern", we wtorek organizatorzy mają pracować nad planem C. Ostateczna decyzja ma zapaść w środę. - Przeczucie mówi mi, że ściganie w lipcu będziemy musieli anulować - nie krył Schlosser, który wierzy, że rywalizacja na Norisring będzie mogła odbyć się w późniejszym terminie.
W niepewności jest też Formuła 1. Dwa wyścigi zostały odwołane, a kolejne sześć przełożone. Mają się odbyć kosztem przerwy wakacyjnej, a sezon ma zostać wydłużony, nawet do lutego 2021 r. Im bliżej terminów, tym ciemnych chmur jest więcej. Na dniach możemy spodziewać się o przełożeniu Grand Prix Kanady zaplanowanej w połowie czerwca.
Sceptyczny co do tego sezonu jest Bernie Ecclestone, były dyrektor generalny F1. - Przestałbym mówić o planowaniu jakichkolwiek wyścigów w 2020 r. To jedyna bezpieczna decyzja, która sprawi, że nikt nie będzie robił głupich zobowiązań, które mogą okazać się niemożliwe do zrealizowania. To przykre, ale tak jest - nie krył w rozmowie z "Reutersem", nie dając też szans na realizację "supersezonu", czyli kilku wyścigów w krótkim czasie i bez udziału publiczności. Taki pomysł przedstawia Liberty Media, a zespoły są gotowe podjąć się wyzwania.
Optymistą jest David Coulthard, wicemistrz F1, a dziś m.in. reporter wyścigowej serii. - Wierzę, że wyścigi ruszą szybciej niż koncerty czy inne wydarzenia kulturalne. Pierwsze mogą odbyć się bez publiczności, ale w drugiej połowie roku fani będą mogli wrócić na trybuny - przekonywał w telewizji "Ziggo Sport"
Na razie fabryki zespołów Formuły 1 nie mogą pracować nad rozwojem bolidów. Włączyły się za to w walkę z koronawirusem, produkując urządzenia na wzór respiratorów, pomagające w oddychaniu. Brytyjskie ekipy - Mercedes, Red Bull, McLaren i Williams - mają dostarczać nawet 1000 maszyn dziennie.
ZOBACZ TEŻ:
- Auta Roberta Kubicy... i rower. Czym jeździ na co dzień?
- Monster Energy Girls ozdobą nie tylko żużlowych emocji!
- Lindsay Brewer, czyli piękna kobieta w szybkim aucie IndyCar
- Wszystkie bolidy i składy Formuły 1 w sezonie 2020
- Kubica w Warszawie na prezentacji Alfa Romeo Racing Orlen
- Kubica będzie się ścigał w DTM w zespole Orlen Team Art
Polska kadra znowu w dół
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?