Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedem dziewcząt z Albatrosa, czyli Beatkę poproszę...

Katarzyna Kownacka
Zwykli turyści i wielkie gwiazdy wpadają tu od lat na lina w śmietanie czy leśnego zawijańca. Ale najważniejsza dla augustowskiej restauracji Albatros była przed laty wizyta pewnego chłopaka z gitarą. W Augustowie powstał hit, który od ponad 40 lat nuci cała Polska

Lato 1965. Janusz Laskowski miał niespełna 20 lat. Beata, to była wakacyjna miłość… Tak się zrodził hit, który od blisko pół wieku nuci cała Polska. - Dla nas wszystkich w Augustowie to był szok - mówi Wojciech Batura, miejscowy historyk-pasjonat, pracownik tutejszego muzeum. - Tym bardziej, że wszystko działo się błyskawicznie.

Najsłynniejsza z dziewcząt

Restauracja "Albatros" - najnowocześniejszy wtedy lokal na Suwalszczyźnie i pewnie jeden z najnowocześniejszych (a z pewnością najpopularniejszych) obiektów społemowskich w kraju, został otwarty w 1962 roku.

- A już w roku 1968 stałem w olbrzymiej kolejce do kiosku po pocztówki dźwiękowe. Wszyscy przede mną i wszyscy za mną kupowali tę piosenkę! - nie może się do dziś nadziwić Batura. - "Beatkę poproszę" słyszałem co chwilę.

Ja stałem po Niemena i aż się bałem prosić o niego ekspedientkę…
Smutną piosenkę o tajemniczej 17-latce z augustowskiego Albatrosa do dziś śpiewa się na weselach, biesiadach czy rodzinnych spotkaniach. Po "Sokołach" i "Cyganach" to jeden z naszych "narodowych" utworów. Wszyscy zastanawiają się, kim była Beata. I czy w ogóle wie, że ta piosenka to o niej. Autor tekstu nigdy tego nie zdradził.

- Nic nie powiem ani o "Beacie", ani o Albatrosie - ucina dziś szybko każdą rozmowę Janusz Laskowski. Nie to, żeby miał coś przeciwko lokalowi, dawnej miłości czy piosence. - Gram ją w końcu na każdym koncercie. Ale po prostu nie udzielam wywiadów.

W Augustowie prawie wszyscy się znają. Dlatego wielu mówi, że wie o kogo chodzi. Ale tożsamości dziewczyny z piosenki nikt zdradzać nie chce. Ludzie zasłaniają się brakiem pamięci do nazwisk. - Zresztą po co jej by teraz była ta popularność? Przecież kobieta ma dziś z 64 lata i pewnie już gromadkę wnuków… - ucinają rozmówcy.

- To siostrzenica mojej znajomej - zdradza pan Wojciech. - Dawno temu wyjechała do Stanów.
Jedni mówią, że pochodziła z Sejn, inni że z Suwałk. I że prócz przelotnych spojrzeń i olśnienia na jednym z dancingów nic między nią a białostockim artystą nie było. Że wyśpiewana opowieść o wspólnych wyprawach na fregatę i spacerach "nad Neckiem w białe dnie" to literacka fikcja.

- Ot, przyjechał młody, wrażliwy chłopak, zakochał się w pięknej dziewczynie i napisał dla niej piosenkę - kwituje Bogusław Samel, prezes Augustowskiej Spółdzielni Spożywców (ASS) "Społem", któremu podlega Albatros. - Historia bardzo romantyczna. A my się z niej cieszymy, bo przecież o żadnym innym lokalu w kraju tak pięknie się nie śpiewa.

Lin, że palce lizać

Zapewne gdyby tajemnicza Beata z piosenki się dziś ujawniła, to dziennikarze staliby do niej w kolejce po wywiady, tak jak kiedyś konsumenci w kolejce do Albatrosa.

- Jak otwierałyśmy restaurację w samo południe, to na tarasie już był tłum - wspomina Stanisława Kijewska, od roku 1967 r. wieloletnia szefowa kuchni, a potem technolog żywności w Albatrosie. - Bo Albatros to był jedyny taki lokal w Augustowie: elegancki, z doskonałą kuchnią. Na naszego lina w śmietanie ludzie specjalnie z Warszawy przyjeżdżali.

Dlatego klienci potrafili i godzinę czekać na stolik.
- Na plecakach w holu siedzieli - opowiadają starzy pracownicy Albatrosa.
- Podobno nasze kelnerki nieraz próbowano przekupić kawą i czekoladkami, żeby tylko wejść i stolik dostać - śmieje się Danuta Bakuniewicz, w Albatrosie również od roku 1967.
Świetne jedzenie pomogło też słynnemu Albatrosowi przetrwać trudne lata 90. Niewielu społemowskim lokalom się to udało.

- Postawiliśmy na domowe i tanie jedzenie - wspomina Bogusław Samel. - Smacznie i na każdą kieszeń. Obiad można było u nas zjeść nawet za 3,5 zł.

Opłacało się. Albatros "przeleciał" nad kryzysem w gastronomii, a jego kuchnia do dziś cieszy się dobrą sławą.

- Lina w śmietanie nadal serwujemy, a prawdziwym hitem ostatnich lat jest leśny zawijaniec, mięsny specjał z leśnymi grzybami i serem obsmażany w cieście naleśnikowym - zachwala prezes Samel. - Dostaliśmy za niego Logo Polska, nagrodę w ogólnopolskim konkursie na potrawę regionalną.
- Zawijaniec to nasz przepis - wyjaśnia Danuta Bakuniewicz. - Wymyśliłyśmy go z koleżanką.

Raz dancing, raz kołduny

A klientów w Albatrosie ciągle nie brakuje. W czwartki młodsze pokolenie przychodzi tu na dyskoteki, w piątki starsi na dancingi. Panie obowiązkowo w pełnym makijażu, po wizycie u fryzjera i w wieczorowych kreacjach. Na dancingach gra oczywiście zespół, a w zestawie piosenek "Beata" z Albatrosa to rzecz jasna standard.

- Tu się jej słucha zupełnie inaczej, jakoś tak z dreszczykiem - mówi jedna z turystek.
W sobotnie i niedzielne popołudnia wokół restauracji kłębi się z kolei tłum miłośników kuchni wschodniej. - Bo sprzedajemy przed restauracją kołduny - wyjaśnia Danuta Bakuniewicz. - Schodzą w tysiącach sztuk. Można je zjeść na miejscu, na jednorazowym talerzyku, albo kupić na wynos.
Żeby zarezerwować sobotni wieczór na wesele w Albatrosie trzeba czekać minimum rok.
- Albo i dłużej, w zależności od pory roku. Mój chrześniak bardzo chciał mieć weselne przyjęcie w Albatrosie - wspomina Stanisława Kijewska. - Ale okazało się, że kolejka na terminy, które brał pod uwagę była na 2,5 roku do przodu. Zrezygnował. Śmiał się, że przez ten czas to mu się może narzeczona rozmyślić.

Od 1962 roku restauracja zmieniała wystrój kilka razy. Wysokie loże, z których nie było widać sąsiednich stolików z siedzeniami obitymi zieloną tapicerką zastąpiły loże mniejsze, z krzesłami w kolorze ecru. Zamiast PRL-owskich żyrandoli na podwieszanym suficie zamontowano setki halogenów. No i zabudowano słynny taras, na którym czekała klientela. Jest tam teraz druga sala, którą w razie czego można połączyć z salą główną i robić imprezę na 160 osób. Ostatni lifting robiono tu w 2007 r., na 45. urodziny restauracji.

- Ale są też elementy, które pozostały niezmienne od początku: bryła budynku, miedziane albatrosy - ten na zewnątrz, na elewacji i dwa wewnątrz - mówi Wojciech Batura. - No i oczywiście zewnętrzny neon z nazwą Albatros, bardzo charakterystyczny i bardzo nieczytelny.

Obiad z gwiazdami

Tak jak przed laty, prócz zwykłych zjadaczy lina w śmietanie, zaglądają tu też sławy. Bywał tu Daniel Olbrychski, Maria Koterbska, która z muzykami z Albatrosa śpiewała tu kiedyś swoje równie niezapomniane "Augustowskie noce". Przyjeżdżał też Janusz Laskowski. Kiedyś znacznie częściej.
- Teraz też czasem wpada, ale nie chce się ujawniać. Nie wiadomo czemu. Siada w kącie sali i twarz zakrywa okularami przeciwsłonecznymi - opowiada jedna z kelnerek. - A jak kiedyś chciałyśmy mu zrobić przyjemność i puściłyśmy "Beatę z Albatrosa", bo oczywiście mamy ją nagraną na płycie i każdą wycieczkę turystów nią witamy, to się podniósł i wyszedł…

W 1973 r., kiedy w okolicach Augustowa kręcono plenery do serialu "Czarne Chmury", pułkownik Dowgird (czyli Leonard Pietraszak) wraz z kamratami właśnie w Albatrosie się stołowali.
- Bywało, że pod restaurację prosto z planu wierzchem podjeżdżali - śmieje się na to wspomnienie Stanisława Kijewska.

- W Augustowie bywam przynajmniej raz w roku. A jak już jestem, to obowiązkowo wpadam do Albatrosa - zapewnia Krzysztof Daukszewicz, artysta kabaretowy. - Miło tam jest zawsze, jeść dobrze dają i lokal jest blisko przystani.

Ale nawet bez stołujących się tu gwiazd Albatros to dziś jedna z największych atrakcji miasta. Lokal od czasu do czasu ktoś opisuje w ogólnopolskiej prasie, telewizja czasem nakręci o nim program. A turyści wpadają tu zjeść, albo choć zrobić sobie zdjęcie przed restauracją. Wychodząc zawsze nucą: "Siedem dziewcząt z Albatrosa - tyś jedyna… Dziś pozostał mi po Tobie smutek żal…"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna