Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposób na urlop

Redakcja
Henryk Nogal z Suwałk w czasie służby zasadniczej
Henryk Nogal z Suwałk w czasie służby zasadniczej
Dziś - w cyklu Koszarowe wspomnienia naszych Czytelników - publikujemy wojskowe opowieści nadesłane przez Henryka Nogala z Suwałk.

W 1954 roku zostałem powołany do służby wojskowej. Trafiłem do Rzeszowa. W owym czasie zwyczaj był taki, że do wojska przerzucano poborowych z krańca na kraniec Polski. Ci, co mieszkali na północy, służbę odbywali na południu i odwrotnie. Na urlop w jedną stronę jechało się albo dwa dni i noc, albo dwie noce i dzień. Gdy dostałem 7 dni urlopu, to tylko cztery dni byłem w domu, resztę spędzałem w podróży.

Tajemnicze szkolenia

Zasadą zresztą było, że w pierwszym roku urlopów praktycznie nie udzielano, chyba że w nagrodę. A czym taki kot jak ja mógł się wyróżnić w czasie pokojowym. Później się okazało, że jest na to sposób. Służbę odbywałem w 9. Drezdeńskiej Dywizji piechoty 30. pułku w drugim batalionie i trzeciej kompanii w plutonie zwiadu. Tę formację to już trochę ze strony praktycznej znałem, ponieważ byłem w rozwietce sowieckiej w czasie wojny. Do zwiadu mógł trafić tylko taki poborowy, który miał jakiś zawód i prawo jazdy. Miałem zawód stolarza i prawo jazdy zdobyte w Brygadzie Służba Polsce.

Te warunki spełniałem. Oprócz swego osobistego uzbrojenia każdy dostawał na wyposażenie również motocykl. Ja otrzymałem M 72. Był to radziecki motocykl z koszem który zużywał wg normy 7,8 l paliwa na sto kilometrów. Miał pojemność 70 cm. Był to dwucylindrowy bokser. Była to frajda, bowiem kiedy piechota dreptała na zajęcia piechotą, myśmy jechali sobie motocyklami. Gorzej, niestety, było po zajęciach, bo trzeba było to wszystko wyczyścić. Bo więcej jechaliśmy po bezdrożach, po błotach, aniżeli po prawdziwej drodze. Bo to były motory silne terenowe i za to zużywały dużo paliwa. Na uzbrojeniu miałem też dodatkowo RKM i pistolet maszynowy wzór 43. To po zajęciach było co czyścić. A sprzęt czyściliśmy i dawało się do sprawdzenia kapralowi, a jego jak byś nie wyczyścił, to, według oceny kaprala, był zawsze brudny. Wściekaliśmy się, że niektórzy z naszych kolegów po zajęciach szli na jakieś szkolenia, a my musieliśmy czyścić swój sprzęt i swoją broń, i tych kolegów, co wałkowali na tych szkoleniach.

Pytałem ich, co to za szkolenie, ale nie chcieli mówić, uparcie milczeli. I tylko oni byli wyróżniani, dostawali pochwały, częstsze urlopy za wzorową służbę, Takich też nie wysyłano na służbę na korytarzu. Słowem byli to ludzie pierwszej kategorii. Wszyscy pozostali, choć razem przyszliśmy do wojska, byliśmy żołnierzami drugiej kategorii. Po dłuższej prośbie za pół litra wódki zaprzyjaźniony kolega wtajemniczył mnie, na czym to szkolenie polega. Bo już praktycznie życie zbrzydło z tym czyszczeniem. (...) I ten kolega powiedział, że na te rzekome szkolenia chodzą ci, co należą do PZPR-u i tylko ich uznawano za swoich i oni chodzili na te rzekome szkolenia, oni studiowali statut PZPR. Praktycznie najpierw chcieli złamać psychikę żołnierza, a później nim manipulować. Bo wprawdzie, że ja rzekomo uprosiłem tego kolegę, ale oni też mieli za zadanie w sposób podstępny namawiać do zapisania się do PZPR-u, takich, którzy nie należeli do partii, to traktowano jak wrogów PRL-u. Takiego podejrzanego kolegę każdemu z tych swoich, by go obserwował, słuchał jego wypowiedzi, wypytywał, ile ojciec ma hektarów, czy był w partyzantce, jakie stary ma poglądy.

Czy ojciec należy do PZPR-u itp. No i gdybyś szedł z prośbą o urlop, to już wszystko o tobie wiedzieli. Gdyś się czymś niepotrzebnie wygadał albo dla pochlebstwa taki szpicel mógł coś od siebie dołożyć, to już z urlopem mogłeś się pożegnać jako wróg PRL-u, żołnierze drugiej kategorii byli murzynami w tym wojsku, od czarnej roboty i mieli tylko stukać obcasami i karnie na wszystko mówić "Tak jest, panie kapralu" i czyścić, i czyścić, i czyścić sprzęt bez ustanku i zawsze był brudny. Bo jeszcze do tego dochodziło co wieczór mycie podłóg, ścieranie kurzu. (...) Nie daj Boże, by ktoś w nocy włączył radio i posłuchał Wolną Europę, to już z urlopem mógł się pożegnać do końca służby. Za następne pół litra wódki ubłagałem tego kolegę, aby on mnie zapisał na to szkolenie. No, może nie zapisał, tylko za mną się wstawił, mnie zaprotegował, aby mnie przyjęto w poczet tych członków.

W poczet diabłów

Najgorzej bałem się tego, jak się rodzice lub znajomi dowiedzą, że ja wychowany w wierze katolickiej, byłem ochrzczony, bierzmowany i się wyrzekłem swojej wiary, bo ideologia głosiła, że kto należy do partii, nie może chodzić do kościoła i nie może korzystać z obrzędów kościelnych. A zdawałem z tego sprawę, że zechcę się żenić, brać ślub w kościele i to mnie najbardziej niepokoiło. Ale przełamałem te wszystkie opory, kolega wydał rzekomo dobrą opinię i przyjęto mnie w poczet, jak się wówczas mówiło, w poczet diabłów. No i skończyła się gehenna. Już i ja byłem wolny od służby na korytarzu i ja chodziłem na szkolenia, a inni za mnie czyścili broń i motocykl. W ten prosty sposób zostałem wzorowym żołnierzem. Niedługo otrzymałem urlop, życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

Każdej niedzieli przepustka. Choćbyś i się spóźnił z przepustki, to ci już głowy nie urwali. Co by nie do pomyślenia było poprzednio, kiedy nie należałem do PZPR-u. Tak było w pierwszym roku służby. W drugim roku przeniesiono mnie do kompanii strzeleckiej. Choć miałem ochotę iść i już miałem zaklepane iść do plutonu gospodarczego za podkuwacza koni, oni tam mieli luźną dyscyplinę.

W kompanii strzeleckiej szybko mnie awansowali na pomocnika szefa kompanii. Stary szef wkrótce odszedł, a ja na tym stanowisku pozostałem samodzielnie do końca służby. Następnie poszedłem na szkołę i jeszcze pracowałem przy wojsku pięć lat do 1967 roku.
W 1967 roku zapaliło się zielone światło dla rzemiosła, z tego skorzystałem. Legitymację partyjną wyrzuciłem do kosza, a wstąpiłem do Stronnictwa Demokratycznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna