Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczupak na szaro i rzucanie owsem

Piotr Biziuk
"Litewska sanna" - obraz Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Kuligi były ulubioną rozrywką szlachty i magnatów podczas świąt
"Litewska sanna" - obraz Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Kuligi były ulubioną rozrywką szlachty i magnatów podczas świąt
U Branickich balowano do Trzech Króli, czyli 6 stycznia. Hitem uczty podczas pewnych świąt był występ karła, który wyskoczył z wniesionego na salę biesiadną ogromnego pasztetu i odegrał na skrzypcach kolędę.

Żyjący w średniowieczu wierzyli, że święta Bożego Narodzenia to szczególny okres, zapowiadający rok nadchodzący. Dlatego w szczodry wieczór - jak niegdyś określano Wigilię - należało napełnić sobie brzuchy nie tylko dla powetowania uciążliwego postu, ale też by nabrać pewności, że w najbliższy czas strawy nie zabraknie.

W średniowieczu spis świątecznych dań nie był jeszcze zbyt porywający, dominowały bowiem proste potrawy mączne i ryby słodkowodne. Jednak już kuchnia szlachecka, XVII- i XVIII-wieczna zaspokoiłaby wymagające podniebienia niejednego Makłowicza czy Bikonta. Przez długi czas o prymat na stole wigilijnym walczyły kiszony barszcz, migdałowa polewka oraz zupa rybna. Ostatecznie rywalizację wygrał ten pierwszy, a do zestawu dołączono niewielkie pierożki z farszem grzybowym, nazwane z czasem uszkami. Nie mogło zabraknąć karpia lub szczupaka na szaro, czyli w sosie z krwi ryby, piernika, karmelu, wina i przypraw korzennych. Podawano także okonia z posiekanym jajkiem i polanego oliwą, szczupaka z szafranem oraz placki z makiem i miodem. Natomiast wynalazkiem rodem z Wielkiego Księstwa Litewskiego była kutia, a więc pszenica lub jęczmień okraszone makiem i miodem.

Śledź, jako że sprowadzano go znad morza, był za drogi na kieszeń chłopa, trafiał więc na pańskie stoły. W domach, gdzie rygorystycznie przestrzegano postu, ciasta (zwane cukrami) podawano dopiero pierwszego dnia świąt, bowiem przyrządzano je na maśle i mleku.

Na całego i hucznie bawiła się z okazji świąt magnateria. W XVIII wieku do Branickich na Boże Narodzenie zjeżdżała cała ich klientela z Podlasia, Mazowsza i województwa trockiego - od Grodna aż po Łomżę. Balowano do Trzech Króli, czyli 6 stycznia. Hitem uczty podczas pewnych świąt był występ karła, który wyskoczył z wniesionego na salę biesiadną ogromnego pasztetu i odegrał na skrzypcach kolędę. Czy jednak jest się czemu dziwić, skoro Jan Klemens Branicki na imieniny swej żony spraszał 200 gości i aby ich oczarować wzdłuż stołów kazał zbudować "kanał napełniony winem tokajskim", po którym pływały okręciki pełne łakoci? Biesiadnicy mieli wtedy co wypić, i czym zakąsić, co też bez skrupułów uczynili, tak że "owe tokajskie morze w przeciągu pół godziny zniszczone zostało".

Jak więc widać panom oraz ich kuchmistrzom fantazji nie brakowało.

Dziwaczny może wydać się dziś sposób podany przez autora pewnej publikacji z 1543 roku. Radził on jak przy okazji świąt Bożego Narodzenia uchronić zwierzęta gospodarskie przed złymi mocami: "Niech wezmą miodu, czosnku i gorczycę wespołek, a tym każdej krowie pod ogonem pomazują, mówiąc te słowa: Jako to zieliczko jest jedno jadowite, a drugie gorzkie, tako też wam czarownice aby było tak jadowite i gorzkie od mego bydła pożyteczku". Jeśli chcecie Państwo zastosować ten przepis, pamiętajcie, że czynicie to na własną odpowiedzialność.

Wróżb wszelakich przy okazji Wigilii namnożyło się poprzez wieki.

W dawnych czasach lud zabobonny przyglądał się uważnie, czy aby na przykład para wydobywająca się z ust rozmówcy nie opadała w dół, zwiastowało to bowiem szybkie zejście z tego świata. Ale już ci, którym szczęściło się podczas gry w kości nie mieli powodów do niepokoju. W Wigilię lepiej też było nie kłócić się, nie bić i niczego (a zwłaszcza ognia) nie pożyczać, aby bogactwo nie uciekało z domu. Warto też było zostawić przed progiem domu resztki pozostałe z wieczerzy, tak, by nasyciły się nimi duchy zmarłych.

Były okolice, gdzie uważano, że warto przywłaszczyć sobie cudzą rzecz, bowiem zapewniało to powodzenie na przyszłość. Pomyślność miał także zapewnić zwyczaj obrzucania się owsem w kościele lub w pobliżu świątyni w dzień świętego Szczepana (26 grudnia). Na Rusi ziarno sypano w takich ilościach, że księża zabierali je sobie później na własność.

Kolędnicy od wieków mieli przy okazji świąt sporo roboty. Zazwyczaj za swoje występy artystyczne domagali się mało wyszukanej zapłaty:

"Maszli nam daci
Nie daj nam długo staci
Boć nas będzie uziąbaci
Skakały bosy pod niebiosy
Chciały kołacza y kiełbasy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna