Mniej "bomb"
Mniej "bomb"
Jeszcze parę lat temu plagą były zawiadomienia o bombach, rzekomo podłożonych w szkole. Był to sposób na uniknięcie klasówki albo zapewnienie sobie dodatkowego dnia wolnego. W tym roku w Suwałkach odnotowano tylko jeden taki incydent. Po anonimowym telefonie odbyła się ewakuacja w ZS nr 4..
Dzikie gęsi zamarzają w locie, a później spadają na wieżowce, gdzie zjadają je koty. Łoś napił się zatrutej wody z Czarnej Hańczy i teraz leży na Kościuszki - mniej więcej takie "informacje" miejskim służbom ratowniczym przekazuje pewna niezrównoważona psychicznie suwalczanka. Na stanowiskach kierowania często wyświetla się też numer automatu zainstalowanego w suwalskim szpitalu psychiatrycznym.
- Można się śmiać, ale to utrudnia nam pracę. Codziennie odbieramy nawet po kilkadziesiąt telefonów od różnych "dowcipnisiów" - mówi Dariusz Siwicki, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Suwałkach.
Wariaci, dzieci i pijacy
Strażacy przeważnie są w stanie odróżnić fałszywy alarm od prawdziwego. Nie zawsze jednak udaje się uniknąć zbytecznego wyjazdu. W ubiegłym roku odnotowano 13 takich przypadków, w tym - już 18.
- Często dzwoniący działają w dobrej wierze, bo zauważyli jakiś dym w sąsiednim bloku. Później okazuje się, że tylko komuś przypalił się garnek na kuchence i musiał otworzyć okno. Trudno wtedy mieć do kogokolwiek pretensje - mówi D. Siwicki.
Zdarzają się jednak wezwania zupełnie nieprawdziwe. Nie paliły się garaże przy ulicy Witosa, nie zdarzył się wypadek w Przebrodzie, nie płonął dom przy Kościuszki. Tymczasem strażacy ruszali na niepotrzebną akcję. Tracili czas i pieniądze.
Statystyk nikt nie prowadzi, ale najczęściej "bawią" się w ten sposób dzieci, pijani i chorzy psychicznie.
- Niedawno jakiś pijany domagał się w nocy, żeby mu natychmiast przywieźć ładowarkę do telefonu. Tylko musi pasować do noki - opowiada kpt. Andrzej Olszewski z suwalskiej PSP. - Dzieci, jeśli dzwonią, przeważnie popisują się wulgaryzmami.
Nie zawsze bezkarni
- Zdarzają się fałszywe alarmy, ale nie jest to w ostatnim czasie jakaś plaga - uważa z kolei Adam Szałanda, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Suwałkach. - Mam nadzieję, że tak już zostanie. Parę lat temu było znacznie gorzej.
Autorzy telefonicznych dowcipów raczej omijają policyjny numer alarmowy.
- Obawiają się i mają rację, że nam łatwiej będzie ich namierzyć - twierdzi Krzysztof Kapusta, oficer prasowy KMP w Suwałkach.
Za nieuzasadnione wezwanie służb ratowniczych grozi odpowiedzialność przed Sądem Grodzkim. Często też trzeba pokryć koszt podjętych działań. Wiąże się to w sumie z wydatkiem kilku tysięcy złotych. Za nieletnich płacą rodzice.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?