Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten urzędnik nic nie zrobił i jeszcze kłamie

A. Zdanowicz, as
Bogdan Sokołowski, kierownik referatu gospodarki komunalnej, handlu i rolnictwa w Urzędzie Miasta Bielsk Podlaski
Bogdan Sokołowski, kierownik referatu gospodarki komunalnej, handlu i rolnictwa w Urzędzie Miasta Bielsk Podlaski
Bogdan Sokołowski zza swojego biurka przestał już widzieć problemy, z którymi zgłaszają się do niego zwykli ludzie.

Trudno nie odnieść wrażenia, że Bogdan Sokołowski, kierownik referatu gospodarki komunalnej handlu i rolnictwa w bielskim urzędzie miasta, w nosie ma wizerunek urzędu, polecenia burmistrza i prośby zwykłych mieszkańców. Albo świadomie ich zbywa, albo mami obietnicami bez pokrycia, albo po prostu niedbale podchodzi do swych obowiązków.

Skończyło się na obietnicach

Tydzień temu pisaliśmy o wydawałoby się bagatelnym problemie – młodzież spędzająca wieczory w parku koło „Łysej Górki” załatwia się w krzakach, bo nie ma czynnych szaletów.

Przy artykule umieściliśmy zdjęcie nieczystości, jakie zebrały się w zaroślach. W rozmowie z nami burmistrz obiecał, że każe odpowiednim służbom zająć się sprawą. Przed ukazaniem się ubiegłotygodniowego numeru Bogdan Sokołowski zapewniał nas, że kazał posprzątać wskazane miejsce. Ale w poniedziałek tydzień temu było jeszcze brudno. Zaufaliśmy zapewnieniom urzędu. Uznaliśmy, że pracownicy może zbyt późno otrzymali polecenie i przełożyli sprzątanie na kolejny dzień. Ale i we wtorek sytuacja się nie poprawiła, w środę także.

Ten urzędnik nic nie zrobił i jeszcze kłamie

Czyżby nieczystości to zbyt wielkie wyzwanie dla urzędu? Zwróciliśmy się w tej sprawie do burmistrza. O dziwo był on przekonany, że jest już posprzątane. Gdy stwierdziliśmy, że się myli, zadzwonił do Sokołowskiego. Sokołowski, ku naszemu zaskoczeniu, również zapierał się, że park jest uprzątnięty. Nie docierały do niego nasze zapewnienia, że jeszcze parę godzin wcześniej we wskazanym miejscu widzieliśmy papiery i odchody. Burmistrz w pewnym momencie nie wiedział komu wierzyć. W końcu zasugerowaliśmy, że możemy pójść wszyscy na miejsce i pokazać, jak sytuacja wygląda. Na polecenie burmistrza Sokołowski wyszedł z nami. Po drodze zaczął nerwowo dzwonić do swych podwładnych, by upewnić się w swym zdaniu.

Zza biurka świat wygląda inaczej

Okazało się, że ktoś był na zwolnieniu, ktoś inny nie przekazał polecenia i tak jakoś wszystko się rozeszło, że posprzątać nie było komu. Zanim jeszcze doszliśmy na miejsce, Sokołowski przyznał nam rację... Zapewnił nas, że osoby, które nie dopilnowały sprawy, „z pewnością premii nie dostaną”.

Ale on sam sprawy również nie dopilnował. Zza biurka nie widział, co się dzieje, tylko trwał w biurokratycznej fikcji. Albo po prostu zbagatelizował problem spławiając interesanta słowami „załatwimy sprawę” i nie robiąc nic. W jednym i drugim przypadku jest to nadużycie. Oszukał przecież nie nas, ale czytelników, czyli osoby, z których podatków się utrzymuje. Oszukał też burmistrza – swojego bezpośredniego szefa.

Może nie była to jakaś kluczowa sprawa miasta, ale faktem jest, że nie po raz pierwszy olewa on problemy zgłaszane przez mieszkańców i w złym świetle ukazuje wiarygodność urzędu.

Całkiem niedawno pisaliśmy o piesku, który konał niedaleko ogrodów działkowych. Sympatyczne małżeństwo, które litując się nad losem zwierzaka, poprosiło nas o pomoc, również skarżyło się na to, że w urzędzie zostali potraktowani „per noga”.

A przez kogo? Właśnie kierownika referatu gospodarki komunalnej – Bogdana Sokołowskiego. Dopiero telefonując do niego z redakcyjnego telefonu niemal wymusiliśmy na nim zajęcie się problemem i przysłanie weterynarza. Bo on oczywiście wolał zastanawiać się, czy teren jest miejski, czy powiatowy, czy ogrodowy, a może prywatny... A pies cierpiał.

Podobnie zbywał nas, gdy apelowaliśmy o wyczyszczenie i naprawienie lamp w parkach przy muszli i przed domem kultury. Nota bene ciągle część z nich się nie świeci lub świeci słabo. Nie wspominając o tym, że są brudne. Do lamp przy bocznych alejkach parku przy górce nawet nie mieliśmy pretensji, bo jak usłyszeliśmy, ich naprawa wymagałaby wymiany całej instalacji. A przynajmniej tak twierdził Sokołowski... Czy stwierdzał fakt, czy po prostu chciał odsunąć kolejną sprawę od siebie? Trudno powiedzieć.

Warto tu jednak przytoczyć po raz kolejny słowa burmistrza Jarosława Borowskiego. Zapewnił on, że nie pozostanie obojętny na skargi dotyczące jego urzędników. Jeśli okażą się one zasadne, przeprowadzi z danym podwładnym rozmowę. Jeśli skargi będą się powtarzać, jeszcze raz wezwie go na dywanik... Po trzeciej skardze rozmów już nie będzie. Może czas porozmawiać z jednym z kierowników, by przypomnieć mu, że nawet po wieloletnim okupowaniu danego stanowiska trzeba się starać, bo można je stracić. Sokołowski mógł już o tym zapomnieć, bo przetrwał wszystkich trzech dotychczasowych burmistrzów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna