Tragiczne miejsce, tragiczne warunki - podsumowuje wizytę w ełckim schronisku dla zwierząt Małgorzata Eysmont, komendant okręgu mazowieckiego straży dla zwierząt. - Nie ma żadnej dokumentacji, żadnych książeczek zdrowia, dokumentów adopcyjnych. W klatkach jest za dużo psów, w kranach tylko zimna woda, a obok wysypisko. To jeden wielki skandal! Na pewno zgłosimy sprawę do prokuratury.
Wysypisko dla zwierząt
Mały, poturbowany kundelek z Ełku wywołał ogólnokrajową burzę. Od kilku dni w naszej redakcji urywają się telefony. Dzwonią ludzie z najodleglejszych zakątków Polski, pytając o stan czarnej suczki, możliwość jej adopcji czy po prostu wyrażając swoją opinię na temat nagrania, jakie przesłał do naszej redakcji Czytelnik. Zarejestrował on brutalną interwencję pracownika schroniska, który przez kilkadziesiąt metrów ciągnie na tzw. twardej smyczy małą czarną suczkę, godzinę wcześniej potrąconą przez samochód.
- Jestem wstrząśnięty tym nagraniem, w takich chwilach wstyd być człowiekiem - powiedział nam w środę Stanisław Tym, który również dopytywał się o stan kundelka.
W czwartek w Siedliskach pojawiła się straż dla zwierząt. Inspektorzy przyjechali aż z Warszawy, żeby skontrolować schronisko.
- Nie każdy pies ma własną budę, dachy boksów w niektórych miejscach mają dziury, przez które leje się woda, samo miejsce jest makabryczne, bo otoczone wysypiskiem śmieci - wymieniała "na gorąco" Małgorzata Eysmont.
W schronisku zjawił się również Uwelinali Hirsztritt, prezes ełckiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które zarządza placówką. - Od 8 lat walczymy z władzami miasta o odpowiednią lokalizację dla schroniska, ale teren, jaki nam obiecano, jest zbyt cenny - mówi Hirsztritt. - Pan prezydent obiecał nam 3 lata temu, że do końca roku znajdzie takie miejsce. Nic z tego.
Pracownik dostał naganę
Co prawda kierownik schroniska nie pojawił się na miejscu, gdy trwała kontrola, ale udało nam się z nim wczoraj porozmawiać. Nie było łatwo, bo od kilku dni ma wyłączony telefon. Odkąd nagranie z interwencji obiegło całą Polskę, on i jego rodzina dostają niezliczone ilości niezwykle wulgarnych SMS-ów i telefonów zawierających groźby karalne.
- Żebym tam był, to jeden i drugi dostałby ochrzan, bo nie pozwoliłbym na coś takiego - mówi Lech Dąbrowski, kierownik schroniska. - Facet po prostu nie pomyślał. To starszy człowiek, który lubi psy, pracuje w schronisku już tyle lat, tylko tym razem postąpił nie tak jak powinien.
Pracownik schroniska, o którym mówi kierownik, dostał już naganę. Teraz policja sprawdza, czy w przypadku piątkowej interwencji nie doszło do znęcania się nad zwierzęciem.
Pies wrócił do właściciela
Sonia, bo tak nazywa się słynny ełcki piesek, wróciła już do domu. W czwartek do schroniska zgłosiła się jego właścicielka, a od środy kundelek przebywał w lecznicy. - Właścicielka już zabrała go do domu, ale będzie do nas przychodzić i leczyć go u nas - mówi Jacek Zyzman, lekarz weterynarii.
To jednak nie koniec kłopotów ełckiego schroniska. W czwartek znów zrobiło się o nim głośno, bo okazało się, że jeden z pilnujących go stróżów przyszedł do pracy pijany.
- W środę przed godz. 22 na policję zadzwoniła roztrzęsiona kobieta, która oświadczyła, że jest obecnie w schronisku i ma wątpliwości co do stanu trzeźwości pracownika tejże placówki - informuje Monika Bekulard, rzecznik ełckiej policji. - Policjanci natychmiast pojechali to sprawdzić. Badanie alkometrem wykazało w organizmie 57-latka 2,5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
