Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Łapach. Podwójne samobójstwo: ojciec zastrzelił 10-latka, a potem siebie?

Julita Januszkiewicz
Julita Januszkiewicz
W niedzielę wieczorem policjanci okleili taśmami drzwi, za którymi wydarzył się dramat
W niedzielę wieczorem policjanci okleili taśmami drzwi, za którymi wydarzył się dramat Wojciech Wojtkielewicz
Dziś sekcje zwłok, które dadzą odpowiedź, co było przyczyną śmierci 36-latka i jego synka. Sąsiedzi twierdzą, że ojciec bardzo kochał 10-latka i dbał o niego. Okazuje się jednak, że obaj byli pod opieką asystenta.

- Co mu się mogło stać? - zastanawia się Halina Brzosko. Mieszka na drugim piętrze bloku przy ul. Bohaterów Westerplatte 14. To w mieszkaniu naprzeciwko rozegrał się dramat. - Nie słyszałam żadnych strzałów. Skąd miał broń? Nie mam pojęcia - zachodzi w głowę starsza kobieta.

- Nie wiem, co mu przyszło do głowy. Przecież on tak kochał to dziecko. To było widać - mówi sąsiadka mieszkająca wyżej.

Nie miał pozwolenia na broń

Do tragedii - jak pisaliśmy - doszło w niedzielę. O tym, że w jednym z mieszkań są zwłoki mężczyzny i dziecka, powiadomiła policję rodzina.

- Ustaliliśmy, że bliscy byli zaniepokojeni brakiem kontaktu z tragicznie zmarłymi, więc udali się do ich mieszkania. Pomimo pukania nikt nie otwierał. Dlatego użyli klucza zapasowego - relacjonuje Katarzyna Pietrzycka, zastępca Prokuratora Rejonowego w Białymstoku.

Wtedy zauważyli na podłodze ciała. Mężczyzna i chłopiec mieli rany postrzałowe głowy.

- Biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził niewielkie rany na głowie obu ofiar. Innych widocznych obrażeń nie było - tłumaczy prokurator.

Policjanci podejrzewają, że doszło do tzw. rozszerzonego samobójstwa. Prawdopodobnie 36-letni ojciec najpierw zabił swego 10-letniego synka, a potem siebie. Na miejscu tragedii policjanci znaleźli broń - przerobiony karabinek sportowy KBKS. Mężczyzna nie miał na niego pozwolenia.

Ostateczną odpowiedź na pytanie, co było przyczyną śmierci mieszkańca Łap i jego synka da sekcja zwłok, która odbędzie się dziś.

Rodzina potrzebowała pomocy

Jak udało się nam ustalić, mężczyzna borykał się z problemami życiowymi. Ostatnio nie pracował. Był na rencie. W utrzymaniu pomagali mu rodzice. Mężczyzna i jego syn byli też pod opieką asystenta rodziny.

- Rodzina od września 2015 r. miała przydzielonego asystenta rodziny - poinformowała Anna Rutkowska, sekretarz gminy Łapy.

Taka osoba pomaga m.in. w sprawowaniu obowiązków rodzicielskich, a także w załatwianiu formalnych spraw, współpracuje ze szkołą, sprawdza warunki panujące w domu.

Dlaczego 36-latek i jego synek byli pod opieką asystenta rodziny? Małgorzata Wasilewska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łapach nie chciała rozmawiać na ten temat.

Wiadomo, że 36-latek był rozwiedziony, była żona prawdopodobnie jest w Anglii. Sąsiedzi mówili nam, że nie zauważyli, by kobieta odwiedzała dziecko. Ona chyba jednak utrzymywała kontakty z synkiem. Wrzucała jego zdjęcia na portal społecznościowy.

Pan Wojciech samotnie wychowywał dziecko. Sąsiedzi chwalą, że dobrze sobie radził. Wypowiadają się o nim w samych superlatywach.

- Ja znałam go na „dzień dobry”. Zawsze jak go widziałam, to z tym chłopaczkiem. Podziwiałam go, że taki młody mężczyzna i tak dba o swojego synka - chwali pani Karolina.

- Nie zwierzał mi się. Nie narzekał, że mieszka sam z synem. Uśmiechnięty, sympatyczny, spokojny. Nie sprowadzał żadnego towarzystwa. Nie było tutaj żadnych awantur - zapewnia Halina Brzosko.

Kamilek uczęszczał do trzeciej klasy Katolickiej Szkoły Podstawowej w Łapach. W tym roku miał przystąpić do I Komunii Świętej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna