Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu każda skiba przesycona jest magią

Paulina Sylwester
Iwona Menzel mieszka nad Biebrzą
Iwona Menzel mieszka nad Biebrzą Paulina Sylwester
- Podlasie było dla mnie objawieniem. Krajobraz po horyzont, nietknięty ręką człowieka, ziemia przesycona magią, ludzie z sercem na dłoni - mówi Iwona Menzel, autorka książki o podlaskich szeptuchach, w rozmowie z Arturem Janem Szczęsnym.

Jest pani warszawianką, która wiele lat mieszkała w Niemczech... Zwiedziła pani kawał świata i nagle postanowiła się osiedlić na Podlasiu, nad Biebrzą. Dlaczego akurat tu? Nie wyrasta to w jakiejś części z mody na "krainę proroków"?

- Wyjechałam z Polski w 1973 roku. Europę dzieliła wówczas żelazna kurtyna. Sądzę, że dziś, w dobie internetu i telefonii komórkowej, ludziom trudno jest sobie wyobrazić, co to oznaczało w praktyce: Polska mogła się równie dobrze znajdować na Marsie. Tęskniłam rozpaczliwie. O tej tęsknocie i o oscylowaniu między dwoma kulturami opowiadały moje książki. Upadek bloku komunistycznego był niewyobrażalnym cudem. Piętnaście lat później Polska znalazła się w Unii Europejskiej. Znikły granice, spełniło się marzenie, o którym nie odważyłam się nawet śnić. Tyle tylko, że ta znana mi Polska też zaczęła znikać.

Najpierw przepadły gdzieś piękne, drewniane chałupy, które kiedyś stanowiły oblicze polskiej wsi, potem całe krajobrazy ukryły się za banerami i billboardami, a aquaparki zastąpiły jeziora. Tam, gdzie przedtem rosły przydrożne wierzby, wyrosły reklamy. Nie bardzo było wiadomo, gdzie się człowiek znajduje, bo niektóre domy wyglądały na żywcem przeniesione z Ameryki, a inne na niemieckie bądź austriackie. Szczególnie w dużych miastach iluzja była kompletna, bo wszystkie metropolie na całym świecie stają się coraz bardziej do siebie podobne. W galeriach zaczynałam automatycznie mówić po niemiecku, bo znajdowały się tam dokładnie te same sklepy co w Niemczech. Cieszyłam się, że kraj tak pięknie się rozwija, ale jednocześnie ogarniał mnie niepokój. Nie byłam pewna, czy to za tym przez tyle lat tęskniłam.

Podlasie było dla mnie objawieniem. Krajobraz po horyzont nietknięty ręką człowieka, szerokie niebo, wspaniała przyroda, ziemia przesycona magią. Ludzie z sercem na dłoni. Niezwykły kawałek Polski, przez swoją wiekową izolację w znacznej mierze nienaruszony i przez to egzotyczny jak dorzecze Amazonki. Autentyczny, jedyny w swoim rodzaju świat. Starałam się go opisać, póki jeszcze zauważam jego odrębność, no i póki on jeszcze istnieje. Co prawda nie da się zabudować bagien banerami, ptaki też co roku wrócą, ale codziennie umierają na naszych oczach stare chałupy. Nie tylko ludzi trzeba się spieszyć kochać, bo szybko odchodzą - krajobrazy odchodzą jeszcze szybciej. Jestem pełna szczerego podziwu dla piękna tego regionu i szacunku dla jego mieszkańców. Tą książką chciałam im złożyć hołd.

A temat książki? Przecież to nie tylko krajobraz. To przede wszystkim ludzie. Dlaczego akurat szeptucha? Poznała pani jakąś?

- Szeptuchy są nieodrodną częścią tradycji i kultury Podlasia. Łączą w sobie głęboką wiarę, wiedzę o właściwościach leczniczych ziół i szacunek dla sił natury. Podlasie jest tym zakątkiem Polski, gdzie ziemia wciąż jeszcze przesycona jest magią. Ludność miejscowa do tej pory ufa siłom przyrody, nie wyrzekła się nigdy ziół, a bezkresne lasy i łąki dostarczają jej darmowych lekarstw. Nie jest więc przypadkiem, że wszyscy wielcy zielarze, tacy jak ojciec Klimuszko i ksiądz Kluk, pochodzili z Podlasia. Do tej pory ziołami i modlitwą leczy w swojej pustelni ojciec Gabriel, niegdysiejszy archimandryta monastyru w Supraślu.

Siłą takiej terapii jest postrzeganie człowieka całościowo i świadomość wielkiego znaczenia, jakie ma równowaga między zdrowiem duchowym a cielesnym. Wielu ludzi skłania się w dzisiejszych, nerwowych czasach ku medycynie naturalnej, szuka pomocy w tradycyjnej medycynie chińskiej albo u Tybetanki. Szeptuchy nie szkodzą. Ta książkowa, znająca moc ziół i potęgę psychoterapii, zdecydowanie pomaga. A ponadto mogę tylko zacytować powieściowego Alka Litwina: "Proszę o wyrozumiałość, ale my nigdy nie ujawniamy źródeł naszych informacji." Czym byłaby szeptucha, gdyby nie owiewała jej mgiełka tajemnicy

Nie boi się pani, że sukces książki "Szeptucha" może - paradoksalnie - przyśpieszyć zanikanie tego, co piękne? Że stonka turystyczna wgryzie się w tkankę tradycji i z każdej rany popłynie sok coca-coli? Że powieściowi Grzywacze i Grabowie będą normą w co drugiej wsi? Że miejscowość wtedy dostosuje się do typowych wyobrażeń turystów na temat tradycyjnej wsi, a wszystko to wesprze współczesna technika i nachalność?

- Ależ skądże, książki niczego nie zmieniają, ani ludzi, ani krajobrazów. Czytają zresztą tylko nieliczni - w zeszłym roku ponad połowa Polaków nie wzięła do ręki ani jednej książki. Bardzo bym chciała, żeby Podlasie stało się na tyle modne, by ludziom żyło się tu dostatniej. Jeżeli chcemy jednak ocalić to, co stanowi o jego wyjątkowości i jest zarazem walorem turystycznym: piękne krajobrazy, bogato zdobione, drewniane chałupy, urokliwe kościoły i cerkiewki, to należałoby chyba najpierw dać ludziom szansę na jakąś godną egzystencję na ich ojcowiźnie. Trudno oczekiwać zachwytów nad pejzażem od człowieka, który pół roku spędza w Belgii, harując przy ogórkach.

Czasami jednak brak inwestorów i nacisku gospodarczego może, mimo wszystko, stanowić szansę. Bardzo bym się cieszyła, gdyby Podlasie zdołało zachować swój unikalny charakter i nie zdążyło się pokryć liszajem billboardów, reklam, betonu i blachy, jaki skutecznie rozpełzł się po innych polskich krajobrazach. Niedawno czytałam, że w Augustowie arabski inwestor zamierza wybudować nad jeziorem 40-piętrowy wieżowiec.

Władze się cieszą: będzie atrakcja turystyczna, jakiej nikt w okolicy nie ma! Nie da się zaprzeczyć, czegoś takiego rzeczywiście jeszcze nie było. Nad tym, czy turysta szuka na Mazurach akurat wieżowców, i ile lokalnych pensjonatów trzeba będzie zamknąć, nikt jednak jakoś nie pomyślał. Marzy mi się też, że któregoś dnia położenie Białegostoku przestanie być jego fatum, a stanie się szansą. Przecież niemiecki Fryburg, znacznie mniejszy od Białegostoku, też znajduje się na peryferiach kraju. Od Berlina oddalony jest aż o 650 km. Obsługujące Fryburg lotnisko leży za niemiecką granicą, po stronie francuskiej. Fryburg wykorzystuje jednak po mistrzowsku swoją hegemonię w regionie i bliskość Francji. Jest ambitnym, pewnym siebie miastem, w którym każdy chce mieszkać i które permanentnie się rozwija: w ciągu ostatnich trzydziestu lat liczba jego mieszkańców wzrosła o 30 proc! Utopia?

Przywołuje pani "Konopielkę" jako przykład książki, która mieszczuchów nauczyła wsi, zwłaszcza podlaskiej. Jak się naprawdę mają "konopielko-we" Taplary do "szeptuchowych" Waniuszek?

- Z "Konopielką" niczego nie można porównywać. "Konopielka" jest genialna. Napisał ją zresztą człowiek z tych stron, urodzony tu, we Frampolu, z nieprawdo- podobnym wprost wyczuciem klimatu. Nikt inny by tego nie potrafił. Można tylko powiedzieć: "chapeau bas!" "Konopielka" ukazała się w 1973 roku, w momencie mojego wyjazdu do Niemiec. Nie potrafię ocenić, na ile opisana w niej podlaska wieś wtedy jeszcze istniała. Wiem, że bliska rodzina autora rozpaczała, "bo ktoś mógłby przecież pomyśleć, że to u nas tak".

Czterdzieści lat później mieszkańcy Waniuszek nie mają wiele wspólnego z mieszkańcami Taplar. Widzieli nie tylko Suraż, ale i Belgię, i Londyn, i Chicago, mają telewizję i internet. Nie wiem jednak, czy są szczęśliwsi. Tu, gdzie w przeszłości wszystko było płynne, a rządy wciąż się zmieniały, siłę można było czerpać przynajmniej z rodziny i wiary. Dziś ludzie często miesiącami pracują za granicą i nawet w rodzinie nie mają oparcia. Szukanie podobieństw z wspaniałą książką Redlińskiego byłoby absolutnie nie na miejscu, ale coś może się jednak nie zmieniło: poezja i magia, którą wciąż jeszcze jest przesycona każda skiba tej ziemi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna