Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Udusiła dziecko i zakopała je nad strumykiem, kilkadziesiąt metrów od domu

(hel)
sxc.hu
Dwudziestoletnie dziewczyna stanęła przed sądem pod zarzutem dzieciobójstwa

Miała 20 lat i udusiła swoje dziecko. Włożyła je do worka i zakopała nad strumykiem, zaledwie kilkadziesiąt metrów od domu.

Latała po wsi

Ewa S. mieszkała z trojgiem młodszego rodzeństwa, matką i babką w podsuwalskiej wsi. Rodzina utrzymywała się z renty oraz gospodarstwa. Halina S., matka Ewy uprawiała ponad dwadzieścia hektarów pola, hodowała bydło i trzodę chlewną. Pomagały jej młodsze dzieci. Ewa natomiast uczyła się w prywatnej, oleckiej szkole.

Miejscowi o dziewczynie mieli raczej złe zdanie. Jedni zarzucali jej, że paliła papierosy i lubiła alkoholowe libacje. Inni, że nie pomagała spracowanej matce, tylko latała po wsi. Wszyscy jednak zgodnie przyznawali, że chłopaków miała na każdy palec.

- Trudno się dziwić, dziewczyna, jak malowana - mówili. - Tylko w głowie ma pusto. Dyscypliny w domu nie było i stąd cała bieda się wzięła.

Babka wyjawiła prawdę

Tragedia wydarzyła się siedem lat temu. Wiosną 2003 roku po wsi gruchnęła wiadomość - Ewka jest w ciąży. Ludzie zauważyli, że dziewczyna przytyła, wyciszyła się jakoś. Przestała umawiać się z chłopakami, a i z nauką nie była już taka pilna. Nie raz, bez powodu, zdarzało jej się opuścić zajęcia.

Dziewczyna i matka zgodnie zaprzeczały krążącym po wsi pogłoskom o odmiennym stanie. Zagadywana przez sąsiadów Ewka wzruszała ramionami. Jej matka natomiast opowiadała po wsi, że córka nieco lepiej wygląda, bo w domu było... świniobicie.

- Mówiła, że zadbała o córkę bardziej, Więcej kanapek jej szykowała i stąd ta zmiana wyglądu - opowiadali ludzie. - Niektórym skutecznie oczy zamydliła.

W opowieści nie uwierzyła babka dziewczyny. Podejrzewała, że noworodek został zamordowany. Zaczęła dopytywać wnuczki, przed karą boską przestrzegać. W końcu nie wytrzymała i o swoich przypuszczeniach poinformowała suwalską policję. Ta zaczęła krążyć po wsi, zbierać informacje, szukać ciała.

W połowie czerwca policjanci przyjechali do domu podejrzewanej dziewczyny. Najpierw zabrali do komendy, na przesłuchanie babkę. Kilka godzin później odwieźli ją i zabrali Ewę oraz jej matkę.

- W końcu przyjechali znowu, nad rzeczkę i zaczęli kopać - opowiadali ludzie. - Jak się później okazało, tam zostały zakopane zwłoki noworodka.

Kilkadziesiąt metrów od domu, na głębokość "trzech szpadli", na wprost kuchennego okna.

Wzięła winę na siebie

Sekcja zwłok wykazała, że chłopczyk urodził się żywy i zdrowy. Ważył około 4 kilogramów.

Ewa S., przed sądem, przyznała się do zbrodni. Wyjaśniła, że dziecko urodziła na strychu. Później owinęła je w szmaty, włożyła do reklamówki i schowała pod łóżko. Następnego dnia, rano zaniosła ciało nad rzeczkę, gdzie zakopała. Dlaczego tak zrobiła? Bo - jak mówiła - dziecko mogłoby zruinować jej życiowe plany.

Ewa S. całą winę wzięła na siebie. Zaprzeczyła, by w zbrodni pomagała jej matka. Dziewczyna zapewniała bowiem, że o ciąży nikt nie wiedział. Przekonywała sąd, że odmienny stan starannie ukrywała.

Sąd wydając wyrok wziął pod uwagę wiek dzieciobójczyni i jej dotychczasową niekaralność. Ewa S. trafiła do więzienia na 3 lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna