Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ul. Wasilkowska. Płot powodem sporu z miastem

Andrzej Zdanowicz [email protected]
archiwum
Miasto rozbierze ogrodzenie naszych Czytelników, aby zrobić im podjazd. Ale to nie koniec sporu.

Nawet wyjść z domu nie mogę, bo robotnicy usypali przed bramką tak stromą skarpę, że z chorymi nogami szczególnie zimą boję się nią przechodzić - skarży się Bożena Matys, mieszkająca przy ul. Wasilkowskiej w Białymstoku.

Państwo Matysowie zgłosili się do naszej redakcji z prośbą o pomoc. Ich problemy rozpoczęły się, gdy drogowcy rozpoczęli przebudowę ul. Wasilkowskiej i Andersa. Nasi Czytelnicy musieli znosić wszelkie niedogodności związane z placem budowy jaki przez miesiące mieli przed oknami. Ale gdy roboty dobiegały końca, a oni ciągle nie mogli swobodnie wyjść, a tym bardziej wyjechać z posesji, ich cierpliwość się skończyła. Rozpoczął się natomiast spór o podjazd i ogrodzenie. Zdaniem miasta to Matysowie powinni rozebrać ogrodzenie. Matysowie twierdzą, że to obowiązek magistratu, tak samo, jak wypłacenie im zadośćuczynienia lub postawienie nowego ogrodzenia.

Obie strony powołują się na fakt, że w 1995 roku, gdy Matysowie otrzymywali na własność swą posesję, wydzielono z niej kawałek działki pod inwestycję drogową.

- Pan Matys nigdy nie posiadał żadnych praw do działki, na której obecnie prowadzone są prace związane z budową ulicy Wasilkowskiej. Działka ta stanowi własność Gminy Białystok - tłumaczy Urszula Mirończuk, rzeczniczka magistratu. - W związku z realizacją inwestycji drogowej, pan Matys został wezwany do usunięcia z niej swoich nakładów w postaci ogrodzenia. Wyznaczony termin minął 30 listopada. W związku z tym, że ogrodzenie nie zostało usunięte, zostanie ono rozebrane przez wykonawcę robót. Rozebrane przęsła zostaną postawione na granicy działek bez wykonania fundamentu.

Po usunięciu ogrodzenia możliwe będzie też zrobienie porządnego podjazdu.
Matys twierdzi, że ogrodzenie zostało postawione jeszcze przez jego ojca wiele lat przed podziałem działki i nie widzi powodów, by to on miał je rozbierać.

- Zarówno mój ojciec jak i ja nigdy nie otrzymaliśmy żadnej rekompensaty, ani za odebrany nam fragment działki, ani za postawione na nim ogrodzenie - mówi Jerzy Matys.
O ile chodzi o ziemię, to jest to w jakiś sposób zrozumiałe, bo ojciec naszego Czytelnika nigdy nie był jej właścicielem, a jedynie użytkownikiem i dzierżawcą. I dopiero w 1995 roku została on przekazana Matysom na własność ale bez fragmentu z ogrodzeniem.

- Miasto jednak nigdy nie wyznaczyło granicy naszej działki, a skoro ogrodzeni stało to nikt go nie ruszał - mówi Matys. - Teraz kiedy zaczęła się przebudowa to miasto powinno je rozebrać i odgrodzić naszą działkę.

Dodaje również, że ostatecznie o swoje będzie walczył w sądzie.
- Zgodnie z obowiązującym prawem nie zachodzą także okoliczności, które uzasadniałyby wypłacenie panu Matysowi rekompensaty - twierdzi rzeczniczka miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna