Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ula to jedna z najpiękniejszych mężatek świata!

Julia Szypulska
Urszula Jasienowicz (czwarta z lewej) z Białegostoku jest świeżo upieczoną mężatką. Ślub wzięła w czerwcu br. Tymczasem większość uczestniczek finału Mrs World miała dużo większe małżeńskie doświadczenie.
Urszula Jasienowicz (czwarta z lewej) z Białegostoku jest świeżo upieczoną mężatką. Ślub wzięła w czerwcu br. Tymczasem większość uczestniczek finału Mrs World miała dużo większe małżeńskie doświadczenie.
To była przygoda życia! - nie ma wątpliwości Urszula Jasienowicz, białostoczanka, która kilka dni temu wróciła z Wietnamu. Spędziła tam aż trzy tygodnie, bo reprezentowała Polskę w światowym finale konkursu Mrs World 2009.

27-letnia białostoczanka znalazła się w ścisłej czołówce konkursu, w którym brało udział 80 najpiękniejszych kobiet świata. Urszula doszła do finałowej szóstki. W efekcie reprezentowała nie tylko nasz kraj, ale też całą Europę. Jej uroda wywarła wrażenie na wielu osobach.

Pytali ją, jakie... morze lubi

- Może to nie zabrzmi skromnie, ale do zdjęcia ze mną ustawiały się kolejki - śmieje się Ula. - Azjatom podoba się bardzo nasz typ urody. Wysoka blondynka to u nich rzadkość.

Kilka dni przed finałem uczestniczki miały poważny wywiad z jury. Była to okazja do poznania dziewcząt i przydzielenia pierwszych punktów. Jurorzy pytali o rodzinę, męża, pracę. Padło także pytanie o to, co by zrobiła, gdyby wygrała konkurs.
- Pojawiły się też takie dość nietypowe pytania, mające chyba sprawdzić typ osobowości - opowiada białostoczanka. - Jeden z jurorów pytał na przykład o preferowany typ morza: spokojne czy wzburzone.

Urszula jurorom nie dała się zaskoczyć. Pokazała się też z dobrej strony, kiedy wystąpiła w karaoke. Jej wykonanie spodobało się tak bardzo, że zaproponowano jej zaśpiewanie piosenki po wietnamsku.

- Początkowo byłam przerażona - opowiada. - Na szczęście dano nam kilka dni na opanowanie tekstu i jakoś poszło.

Pobyt w Wietnamie przyniósł jej wiele korzyści. Jedną z nich był ciągły kontakt z językiem angielskim. W tym języku porozumiewały się ze sobą uczestniczki. Tak też zwracały się do jury czy miejscowych.

- Początkowo bałam się, czułam barierę - zdradza Ula. - Z każdym jednak dniem było coraz lepiej. Pomogło mi to, że w pokoju mieszkałam z Amerykanką. Cierpliwie wyjaśniała mi niektóre słówka i zwroty.

Język był też ważnym kryterium dobierania się dziewczyn w grupy. Były takie, gdzie angielski był językiem narodowym oraz takie, gdzie był nim portugalski. No i grupa kobiet z Europy Wschodniej, w której - pewnie z powodu bliskości kulturowej - najlepiej czuła się Urszula. Znalazły się w niej dziewczyny z Litwy, Rosji, Łotwy czy Ukrainy.

Zachwyciła ją przyroda i... ceny

Najmłodsza z uczestniczek konkursu miała 19 lat, najstarsza była zaś sporo po 30-tce.

- Na zgrupowaniu panowała bardzo miła atmosfera, nie czuło się rywalizacji - wylicza wrażenia Urszula. - Przypuszczalnie dlatego, że większość z kobiet do uczestnictwa w tym konkursie skłoniła ciekawość świata, chęć przeżycia przygody, a nie tylko wygrana.

Z takim nastawieniem pojechała do Wietnamu także białostoczanka. Pobyt spełnił jej oczekiwania.

- Wietnam to wspaniały kraj - wyznaje. - Bardzo mi się spodobał i chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić...

Uczestniczki zakwaterowano nad samym morzem. Z drugiej zaś strony roztaczały się piękne wzgórza i soczyście zielone doliny. Dziewczyny każdego dnia grafik miały zapełniony. Zwiedzały zabytki, spotykały się z samorządowcami i mieszkańcami. Wszędzie przyjmowano je z ogromną życzliwością.

Czuły się bezpiecznie. O to zresztą doskonale zadbali organizatorzy. Panie podróżowały w prawdziwym konwoju. Jeździły dwoma autokarami, którym z przodu i z tyłu towarzyszyły policyjne samochody.

Urszula przeżyła wstrząs podczas pobytu w szpitalu dziecięcym.

- Miejscowi mówili, że to jeden z lepszych szpitali w kraju - wspomina. - Ale na mnie zrobił fatalne wrażenie. Był brudny i brzydki. Wyobrażam sobie, jak wyglądają tam zwykłe szpitale. Obawiam się, że chorzy leżą tam na podłogach...

Wiele wzruszeń dostarczył białostoczance także pobyt w szkole u dzieci głuchoniemych. Wychowankowie przygotowali dla gości część artystyczną, natomiast panie przywiozły im słodycze i zabawki.

- Dzieci były bardzo smutne... - opowiada 27-latka. - Starałyśmy się je jakoś rozbawić, co pod koniec pobytu nawet nam się udało.

Wietnam za to pozytywnie zaskoczył białostoczankę cenami: - Gdybym wiedziała, że jest tam tak tanio, pojechałabym z pustymi walizkami - śmieje się Ulka.
Mimo tych wrażeń, Urszula Jasienowicz cieszy się, że już wróciła do Polski, i do męża.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna