MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy igrają z życiem dzieci

Beata Rzatkowska [email protected]

Nie można wyciąć drzewa, które zagraża życiu i bezpieczeństwu dzieci, bo urzędnicy zwlekają z podjęciem decyzji.

Mimo, że wniosek o pozwolenie na jego usunięcie do ratusza wpłynął w kwietniu ubiegłego roku, to sprawa do tej pory nie została jeszcze załatwiona. - Obowiązuje nas przestrzeganie przepisów, a to związane jest ze sporządzeniem dokumentacji - tłumaczy Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy urzędu miasta.

Uznali, że zdrowe
Chodzi o jesion, o którym pisaliśmy w miniony piątek. Drzewo od lat rośnie przy boisku Szkoły Podstawowej nr 9 i w każdej chwili może zwalić się na dzieci.

- Jest bardzo stare i spróchniałe - skarżą się rodzice. - Gołym okiem widać, że coraz bardziej zaczyna przechylać się już na bok, więc runąć może lada moment.

Dyrektor placówki też obawia się, że może dojść do tragedii.

- Nie możemy jednak dokonać wycinki bez zgody urzędników, a o to staramy się od miesięcy - żali się Grażyna Jacewicz, dyrektor SP nr 9.

Najpierw okazało się, że drzewo jest pomnikim przyrody. Urzędnicy, po wstępnych oględzinach, uznali też, że wygląda na zdrowe.

Naczelnik wydziału ochrony środowiska nie wydał więc zgody na wycinkę. Zasugerował jednak, by o opinię poprosić ekspertów z dziedziny pielęgnacji drzew.

Jeden z najlepszych i najbardziej znanych specjalistów w kraju natychmiast stwierdził, że jesion jest obumierający i zagraża życiu.

- Uznał, że drzewo należy jak najszybciej usunąć - opowiada Grażyna Jacewicz. - To jednak nie wystarczyło, by go wyciąć.

Dyrektor złożyć musiała kolejny wniosek, tym razem o wypis z rejestru zabytków przyrody.

Jarosław Filipowicz tłumaczył, że aby tak się stało, muszą wypowiedzieć się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, potem rada miasta i na koniec miejski konserwator zabytków.

Natychmiastowa reakcja
Na naszą publikację białostocki RDOŚ zareagował błyskawicznie. Pozytywna decyzja wydana została jeszcze w piątek.

- Z uwagi na to, że drzewo zagraża życiu - informuje Małgorzata Wnuk, rzecznik prasowy placówki.
Sprawa jednak nie trafiła na wczorajszą sesje rady miasta.

- Obowiązuje nas przestrzeganie przepisów, dlatego urzędnicy muszą mieć czas na przygotowanie odpowiednich materiałów - tłumaczy Jarosław Filipowicz. - Sprawę musi rozpatrzyć też właściwa komisja, zapoznać się z tym powinien prezydent, a potem, przed sesją, wszyscy radni.

Na to wszystko nie wystarczyło czasu.

- Jestem pewien jednak, że na kolejnym posiedzeniu rady miasta sprawa zostanie załatwiona - dodaje Filipowicz.

Nastąpi to najwcześniej za miesiąc. Bo w takim cyklu spotykają się suwalscy radni.

Jeśli zatwierdzą wycinkę stosowną uchwałą, to na jej uprawomocnienie się, po publikacji w dzienniku Urzędu Wojewódzkiego Podlaskiego, trzeba będzie poczekać kolejne, minimum, 14 dni. Na szczęście konserwator zabytków zapowiedział, że ingerować już nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna