Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawka z rządem

Konrad Kruszewski [email protected]
Białostocki poseł Jurgiel rozpoczął poszukiwanie elektoratu przed zbliżającymi się wyborami. I zgodnie z dyrektywą swojego prezesa skierował swój światły umysł w kierunku nowej inteligencji, którą Jarosław Kaczyński zamierza budować - inteligencji stadionowej.

Poseł Jurgiel zaprotestował przeciwko zamknięciu przed tą inteligencją jednej trybuny na białostockim stadionie, na której to trybunie inteligencja stadionowa prowadziła wyrafinowane dyskusje na temat polityki władz państwowych i poddawała wnikliwej krytyce błędy gabinetu Donalda Tuska.

Mógłbym napisać tak: Jaki polityk, taki jego elektorat. Albo - jaki polityk, takiego elektoratu poszukuje. Ale tak nie napiszę, bo wierzę, że poseł Jurgiel ma dobre intencje, kiedy protestuje i głosi, że za rządów Tuska jest tak jak za PRL-u, gdzie za słuszną krytykę partii zamykano do więzienia. Może być bowiem tak, że już nie pamięta, jak było za PRL-u. Może być również i tak, że został wprowadzony w błąd i tak naprawdę nie wie, co się na zamkniętej teraz trybunie wyprawiało. Na meczu bowiem nie był, a ja byłem. Wyprowadzę zatem posła Jurgiela i jego kolegów z błędu - tam odbywała się nie krytyka rządów Donalda, tylko lżenie organów władzy państwowej.

Pomijam to, że premier jest tam regularnie nazywany matołem. Mam bowiem przekonanie, że władza powinna być uodporniona nawet na taki rodzaj krytyki, który graniczy z obrazą. Ale tam, na tej trybunie, wzywa się do "j...nia" policji i zapewniam posła, że nie chodzi tu o czynności wyłącznie seksualne. Tam śpiewa się też taką pieśń: "Ole, ole, ole - Donald p...l się".

Zapytam zatem posła Jurgiela, czy to jest krytyka, czy lżenie jednej z najważniejszych osób w demokratycznym państwie. Czy gdybym ja, w publicznym miejscu zaśpiewał, bądź zapisał w gazecie słowa tej kloacznej przyśpiewki i wstawił tam nazwisko posła Jurgiela zamiast premiera, to poseł Jurgiel uznałby to za krytykę, czy lżenie jego osoby?

Miałem już o tej wojence rządu z kibolami nie pisać, bo miejscem dla niej jedynym już od dawna powinny być sale sądowe i więzienia, a nie debata polityczna. Poseł Jurgiel udaje jednak, że tego nie widzi, a może nie chce widzieć, albo też żyje w głębokiej nieświadomości. Informuję zatem szanownego posła, że ten kij, którym wymachują kibole ma dwa końce. I rzeczywiście na jednym końcu tego kija wisi marchewka, po którą swoją rączkę pan Jurgiel wyciąga. Załóżmy, że ją dostanie. Załóżmy, że na przykład za dwa lata zostanie wybitnym przedstawicielem najwyższych władz w kraju. Wtedy pozna drugą stronę tego kija, bo przecież problem wróci. Bandyci stadionowi nie znikną. Nadal będą burdy, bijatyki, wyzwiska, wandalizm. A społeczeństwo, jak to społeczeństwo, będzie żądało od władz ochrony przed tą dziczą. I władza coś będzie musiała z tym zrobić. Właśnie wtedy kibolskie przyśpiewki zmienią adresatów.

Rozumnego człowieka poznajemy po tym, że wyciąga wnioski z błędów - swoich i innych osób. A teraz mamy do czynienia z żywym obrazem (światło i dźwięk) pokazującym, jakiego błędu dopuściła się PO wchodząc w układy ze środowiskiem kiboli. Nie ma bowiem co ukrywać, że jeszcze nie tak dawno PO umizgiwała się do tych samych osób, których teraz usiłuje doprowadzić do porządku. Posłowie PO rzecznikowali kibolom, występowali w rolach negocjatorów, oraz prawie powszechnie pokazywali się na stadionach. Teraz zbierają plony z ziaren, które na tych stadionach zasiali. Chciałbym wierzyć, że poseł Jurgiel jest człowiekiem rozumnym, chociaż jego występowanie w roli obrońcy kiboli wróży mojej wierze rychły kres.

Ale jest jeszcze inny argument, który warto brać pod uwagę w takich sprawach - wyborcza siła elektoratu. Otóż tak naprawdę nikt jeszcze jej w stosunku do kiboli nie zbadał. Nie wiadomo zatem, jaka jest siła karty wyborczej w rękach stadionowego inteligenta. Można jedynie opierać się na przypuszczeniach. Ja przypuszczam, że niewielka.

Domniemywam bowiem, że większość inteligencji stadionowej jeszcze do tej pory ani karty wyborczej, ani urny nie widziało na oczy, bo nie chodziła na wybory. Załóżmy jednak, że teraz się zmobilizuje. Że spręży się nawet tak mocno, jak w przypadku ustawki z kibolami najbardziej znienawidzonej drużyny. Że wybory potraktuje jako ustawkę z rządem.

No to ilu ich przychodzi napierniczać się na szczególnie ważne ustawki? Po kilkuset na klub. Wychodzi zatem, że na wszystkie kluby ekstraklasy i pierwszej ligi przypada kilka tysięcy zdeterminowanych kiboli. Z tego jedna trzecia to 15-letnie smarki, które praw wyborczych nie mają. Odpadają.

Około jedna trzecia polskiego społeczeństwa - pokazują to badania - niczego nie rozumie i nie potrafi wypełnić najprostszego formularza. Czyli również karty wyborczej. Moim zdaniem w środowisku kibolskim ten odsetek rozumnych inaczej jest większy - sięga ponad 40 procent.

Te 40 procent może nawet i zapamięta, że Tusk jest zły, ale że w związku z tym należy skreślić jakiegoś nieznanego im obywatela w swoim okręgu wyborczym, to dla nich zbyt duży wysiłek umysłowy. Nie zapamiętają kogo.

Poza tym "skreślić" zrozumieją jako postawić krzyżyk, albo przekreślić, co uczyni ich głos nieważnym. Kolejne 40 procent odpada. Ilu zostaje na tej ustawce z rządem, która okaże się dla nich nieco bardziej skomplikowana niż ustawki z klubowymi kibolami? Kilkuset? Tysiąc? Niech będzie, że półtora. W skali całego kraju! Wiara w to, że półtora tysiąca obywateli w skali całego kraju swoimi głosami może obalić rząd Donalda jest wiarą bezrozumną. A ja, jak już napisałem, wierzę, że poseł Jurgiel rozum posiada. I tego się trzymajmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna