Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walcz o życie, to dostaniesz łóżko

Urszula Ludwiczak [email protected]
– Dwie pacjentki wymagające hospitalizacji mieliśmy w weekend – mówi Tomasz Wardowicz z Kliniki Otolaryngologii UMB. – Wyszły w poniedziałek rano, teraz wszystkie sale są puste.
– Dwie pacjentki wymagające hospitalizacji mieliśmy w weekend – mówi Tomasz Wardowicz z Kliniki Otolaryngologii UMB. – Wyszły w poniedziałek rano, teraz wszystkie sale są puste. fot. A. Zgiet
Żadnego pacjenta nie było w poniedziałek w Klinice Otolaryngologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Trzydzieści łóżek stoi pustych, lekarze wzięli urlopy lub uzupełniają dokumenty, pielęgniarki pomagają na innych oddziałach. - Może trafi do nas jakiś pacjent we wtorek, bo mamy ostry dyżur - mówi Tomasz Wardowicz, pielęgniarz oddziałowy w klinice.

Puste sale

Ale żeby pacjent trafił na oddział musi być naprawdę w ciężkim stanie, zagrażającym życiu. Lżej chorzy przyjęci nie będą. Klinika przekroczyła bowiem limit na leczenie i przyjmuje tylko ostre przypadki. Na inne nie ma pieniędzy. - Warty kilka mln zł sprzęt stoi, nie odbywają się operacje, choć nasz blok jest jednym z najlepszych w Polsce - mówi Wardowicz. - A obecnie w kolejce na zabiegi czeka 562 pacjentów. Średni czas oczekiwania to rok, teraz wydłuży się jeszcze bardziej.

Niestety, w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym pustki są nie tylko na otolaryngologii, ale też m.in. alergologii czy ginekologii. Zajęta jest tylko połowa z ok. 800 łóżek w szpitalu. - Przyjmujemy tylko ostre przypadki, wykonujemy ok. 20 proc. tego, co moglibyśmy robić - mówi Tomasz Koronkiewicz, dyrektor ds. medycznych USK. - Nie mamy wyjścia, bo tegoroczne przekroczenia kontraktu sięgają u nas 13 mln zł.
Operacja? W 2010 roku!

Trudna sytuacja jest we wszystkich podlaskich szpitalach. W Hajnówce przekroczenia sięgają 4 mln zł, Siemiatyczach - 1,5 mln zł, Mońkach - 2 mln zł, Bielsku Podlaskim - ok. 3 mln zł. Wszędzie dyrektorzy albo przymierzają się, albo już wprowadzili poważne ograniczenia przyjęć pacjentów.

- Nie wykonujemy niemal żadnych planowych zabiegów, przyjmujemy tylko stany nagłe - mówi Robert Maksimiuk, dyrektor szpitala w Siemiatyczach. - Ale jako że dyżurujemy bez przerwy, tych ostrych przypadków mamy ciągle sporo, bo pacjenci nie mają innej opcji jak nasz szpital. Placówka przekroczyła roczny limit m.in. na rehabilitacji i przyjmuje tu tylko pilne przypadki. Efekt? Rehabilitację zamiast 70 osób, zaczęło tylko 20.

- Tam, gdzie są największe przekroczenia: na okulistyce, urologii czy ortopedii kolejkę przekładamy na przyszły rok - mówi Sławomir Kosidło, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Białymstoku, z ok. 6 mln zł nadwykonań. - Gdzie się da, hamujemy w mniejszym stopniu, bo szpital jest jednak od pomagania ludziom.

Szans na poprawę sytuacji za dużych nie ma. Podlaski NFZ ciągle liczy pieniądze, które mógłby przeznaczyć na opłacenie nadlimitów. Wiadomo jednak, że nie będzie ich zbyt wiele i wystarczą tylko na częściowe opłacenie procedur ratujących życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna