Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieczny zawód: samorządowiec. Rekordziści trwają na stanowisku dziesiątki lat

A. Zdanowicz, M. Kosińska [email protected]
Ponad 20 burmistrzów i wójtów z województwa podlaskiego swoje obowiązki sprawuje "od zawsze", czyli co najmniej od ok. 20 lat.

W naszym rankingu przedstawiamy 17 (ilustracja obok). Regionalnym rekordzistą w piastowaniu urzędu jest Zenon Białobrzeski, wójt Zbójnej. Jego kariera na tym samym stanowisku nieprzerwanie trwa od 32 lat!

- Gdy zaczynałem swą karierę w gminie był jeszcze telefon na korbkę i liczydła zamiast komputerów - opowiada Zenon Białobrzeski, wójt gminy Zbójna w powiecie łomżyńskim. - Dodzwonić się i tak do nikogo nie mogliśmy, bo połączenia były bardzo słabe, ponadto poza urzędem telefony mieli jedynie sołtysi. Dlatego nawet z najdrobniejsza sprawą trzeba było jechać do odległej wsi. Korzystałem wówczas ze swego motocykla SHL-ki lub pożyczałem auto od ojca - fiata 127, to coś między maluchem a dużym fiatem.

Teraz wójt jeździ skodą, oczywiście prywatną, bo do dziś w gmina nie ma służbowego samochodu. Białobrzeski władzę w gminie objął - jeszcze jako naczelnik - w styczniu 1981 roku. I ciągle nie zamierza kończyć kariery.

- Nie czuję się zmęczony, a jest jeszcze tyle do zrobienia - mówi. - Potrzebuję przynajmniej jeszcze jednej kadencji.

Mają więcej swobody

Nieco mniejszy staż ma Mikołaj Pawilcz, wójt Narewki, który władzę w samorządzie rozpoczął, jako naczelnik, w 1987 r.

- Do mieszkańców dojeżdżałem motorem WSK - opowiada. - Dopiero podczas pierwszej kadencji zadbaliśmy o to, by telefon był w każdej wsi. Wcześniej wszędzie trzeba było jeździć.
Wójt twierdzi, że teraz samorządy mają więcej możliwości. Kiedyś wykonywały jedynie polecenia władz centralnych.

- Obecnie możemy korzystać z funduszy unijnych i sami decydować o tym, co należy u nas zrobić - komentuje. - Dawniej dokumenty z nakazami otrzymywaliśmy "z góry". Teraz sami wytwarzamy dokumentacje na wypadek kontroli.

Obaj nasi rozmówcy mówią, że w ich gminach nie uprawia się wielkiej polityki i z kontrkandydatami konkurują jedynie podczas wyborów.

- Jestem wójtem od 1990 roku i nigdy nie musiałem toczyć politycznej walki - komentuje Jan Joka, wójt z Jaświł.

Konkurencja w miastach

Bardziej burzliwą karierę miał Andrzej Matyszewski, burmistrz Knyszyna, który również zaczynał jako naczelnik gminy.

- Zostałem nim w 1989 r., był to początek zmian w samorządach - opowiada. - Razem z innymi kandydatami na naczelnika musiałem brać udział w przesłuchaniach prowadzonych przez radę gminy. Później jeszcze przez dwie kadencje byłem burmistrzem. W 1998 r. postanowiłem zrezygnować z działalności samorządowca. Gdy, w 2002 r., wprowadzono wybory powszechne, spróbowałem ponownie i burmistrzem jestem do dziś.

Jak przyznaje, nie było łatwo.

- W latach 90. w gminie upadały wszystkie instytucje m.in. PGR-y, a nawet apteki - wspomina Matyszewski. - Były to trudne czasy, ale i teraz nie jest lepiej. Na samorządy nakłada się coraz więcej obowiązków, za którymi nie idą pieniądze. W dodatku w miejskich samorządach jest sporo konfliktów. Przez to kilkakrotnie nie udało mi się zrealizować inwestycji. Przy wyborach jest też spora konkurencja. Kandyduje ok. 5 osób.

Matyszewski dobrze wie jak odpowiedzialna jest to praca.
- Obecnie trwa sprawa w sądzie, w której jestem oskarżany o niewłaściwe przeprowadzenie przetargu, sąd pierwszej instancji już mnie uniewinnił, ale prokurator wniósł apelację - tłumaczy burmistrz. - Myślę, że to wynik donosu. Nie jest to zresztą pierwszy przypadek, podobnie jak w przypadku licznych kontroli różnych instytucji.

Kadencje bez ograniczeń

W lutym Sejm odrzucił projekt Ruchu Palikota dotyczący ograniczenia liczby kadencji samorządowców. Wcześniej podobny projekt złożyło PiS. W Sejmie pojawiły się jednak głosy, by nad tą kwestią się zastanowić. Przywiązanie do władzy rodzi patologie - mówią zwolennicy projektu.

- Nie powinno być mechanizmów, które ograniczają liczbę kadencji wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast - twierdzi Artur Modrzejewski, z katedry Prawa Administracyjnego Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku. - Mamy tu do czynienia z małymi społecznościami, gdzie ludzie dobrze znają swoich reprezentantów. Nie można im ograniczać prawa wyboru.

Rzeczywiście władza uzależnia i może prowadzić do patologii, ale jest szereg instytucji, które powinny to kontrolować. Co innego w przypadku ograniczenia liczby kadencji prezydenta RP, bo tu zapobiega ona tworzeniu rządów autorytarnych w kraju.

- Nasze działania, co 4 lata w wyborach oceniają mieszkańcy, po co ograniczać im to prawo - twierdzi Joka. - Jeśli zechcą to wybiorą kogoś innego.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna