Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więźniowie z Białegostoku jako jedyni w Polsce przeprowadzają dzieci przez ulice.

Urszula Bisz
– Na wolności mam do czego wracać, bo czeka na mnie praca. W 2014 r. mam odzyskać prawo jazdy i znów będę mógł jeździć – mówi Marek Gawruś. – Mam syna, moja mama jeszcze żyje. Ale na razie praca w szkole daje mi dużo radości.
– Na wolności mam do czego wracać, bo czeka na mnie praca. W 2014 r. mam odzyskać prawo jazdy i znów będę mógł jeździć – mówi Marek Gawruś. – Mam syna, moja mama jeszcze żyje. Ale na razie praca w szkole daje mi dużo radości.
To ewenement w skali kraju.

Jak to się mówi pech, tak się złożyło, niestety. Wsiadłem po trzech piwach za kierownicę, bo taką miałem pracę, że musiałem jechać. Zostałem zatrzymany - opowiada suwalczanin Marek Gabruś, skazany z Zakładu Karnego w Białymstoku. - Później złamałem zakaz prowadzenia, bo znów w pracy trzeba było jechać, trzeba było zarabiać. Wtedy już nie byłem pod wpływem alkoholu, ale znów wpadłem i dostałem wyrok. Na przyszłość czegoś takiego nie zrobię, bo prawo jazdy jest potrzebne do pracy i do życia. Nawet jednego piwa będę unikać.

Pan Marek na refleksje a propos nieodpowiedzialnego zachowania na drodze ma teraz sporo czasu, gdy kilka razy dziennie w odblaskowym uniformie wychodzi na jezdnię, by zatrzymywać jadące samochody i umożliwić przejście pieszym, szczególnie tym najmłodszym. Jest jednym z osadzonych biorących udział w specjalnym programie, którego pomysłodawcami są białostoccy policjanci.

Jak zadbać o dzieci bez wydawania pieniędzy
- Przede wszystkim mieliśmy na celu poprawę bezpieczeństwa osób pieszych, a szczególnie dzieci w rejonach szkół - tłumaczy asp. szt. Sławomir Żyłowski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego w Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku. - Na tę bardzo ważną kwestię niestety nie ma zbyt wiele funduszy.

Funkcjonariusze poszukali więc partnerów, z którymi mogą realizować projekt prawie bezkosztowo i rok temu rozpoczęli szkolenia dla osadzonych.

Trzeci już taki ośmiogodzinny kurs odbył się w tym tygodniu w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Białymstoku. Najpierw zorganizowana została część teoretyczna, podczas której skazani, poza przepisami ruchu drogowego, dowiedzieli się także, jak skutecznie zatrzymywać samochody tuż przed przejściem i jak mogą zachowywać się wobec nich kierowcy. Potem, podczas części praktycznej, ćwiczyli przeprowadzanie. Szkolenie zakończył egzamin. Wszyscy więźniowie, którzy brali w nim udział, teraz będą dobrowolnie i nieodpłatnie przeprowadzać dzieci, ale też dorosłych pieszych przez jezdnię.

Zawinili na drodze,pokutują też na drodze
- Wybieramy do programu tych osadzonych, którzy trafili do nas w związku z popełnionymi przestępstwami w ruchu drogowym, szczególnie za jazdę pod wpływem alkoholu - mówi Grzegorz Zarzeczny, specjalista do spraw zatrudniania w Zakładzie Karnym w Białymstoku. - W ramach resocjalizacji mają oni szansę odpokutować za to, co zrobili, dbając teraz o bezpieczeństwo innych.

Co na to sami zainteresowani?
- Teraz gołym okiem widzę, co mogłem narobić. Jechałem pijany samochodem - przyznaje Grzegorz Jakubczyk, który po szkoleniu zaczął przeprowadzać dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 12 w Białymstoku przy ulicy Komisji Edukacji Narodowej.
- Czy nam się potem ta umiejętność przyda? Niech będzie, że tak. Nie zaszkodzi - dodaje szkolący się wraz z nim Henryk Ryszkiewicz. - Trzeba odpokutować teraz swoją winę. Co poradzić więcej. Rowerem jechałem po sznapsie, wracałem z pracy. Policjanci złapali mnie w takim miejscu, że nawet się nie spodziewałem. Na szczęście mało czasu już mi zostało za kratami, bo mam wyrok do grudnia. Na święta będę już w domu.
Zapytany o to, czy przy okazji wypije, odpowiada, że pewnie tak, ale na rower pod wpływem już nie siądzie.

Gdzie jest nasz pan Henio?- pytają dzieci
Wszyscy panowie, którzy uczestniczą w programie, zarzekają się, że kolejny raz już tego błędu nie popełnią i po pijaku prowadzić nie będą. Te zapewnienia nie zawsze są przekonujące, szczególnie, że wśród nich są i tacy, którzy już kolejny raz trafili za kraty za to samo. Nie zmienia to jednak faktu, że ich społeczna praca przy przeprowadzaniu poprawia bezpieczeństwo najmłodszych uczniów.

Ci zaś lubią panów przeprowadzających. Zwłaszcza, że nie są to dla nich osoby obce. Wszyscy bowiem, którzy przeszli policyjne szkolenie w WORD już od jakiegoś czasu pracują w szkołach i przedszkolach jako konserwatorzy lub ich pomocnicy.
Takim pracownikiem społecznym Przedszkola Samorządowego nr 49 w Białymstoku przy ulicy Pogodnej jest Henryk Lesner. Trafił tam już po raz drugi z kolejnym wyrokiem. Został przyjęty z otwartymi rękoma jako sprawdzona osoba. Gdy zaś był na szkoleniu z przeprowadzania, dzieci pytały: "Gdzie jest nasz pan Henio?".

Teraz mężczyzna - poza pomaganiem na terenie przedszkola - będzie jeszcze dbał o bezpieczeństwo maluchów na ruchliwej ulicy, tuż obok.

Jak to jest, wie doskonale wspomniany wcześniej Marek Gabruś. On zaczął pracę w Szkole Podstawowej nr 19 w Białymstoku, przy ul. Mieszka I w lutym br. W kwietniu uczestniczył w drugiej turze szkolenia dla więźniów i od tej pory przeprowadza dzieci przez przejście, gdzie wcześniej nie raz dochodziło do potrąceń. Nie ukrywa, że czasami bywa to dla niego niebezpieczne.

- Większość kierowców dobrze reaguje na przeprowadzającego, wystarczy podejść do krawężnika. Ale są tacy, którzy nie reagują w ogóle - mówi pan Marek. - Szczególnie kierowcy w lepszych wozach. Oni nie liczą się w ogóle z pieszymi. Za to dzieci, które przeprowadzam, reagują świetnie. Nie przechodzą same, czekają kiedy ja ruszę. Nie próbują wbiegać.
Mężczyzna, mimo że jego praca jest nieodpłatna, bardzo ją lubi. Przede wszystkim dlatego, że dzięki niej nie musi siedzieć za kratami.

- Samo to, że jestem na zewnątrz, że spędzam 10 godzin poza zakładem karnym to wielki plus - mówi pan Marek. - Trochę traktuję to tak, jakbym był w hotelu robotniczym. Przychodzę, zjem, prześpię się i rano znowu wychodzę. W weekendy jest gorzej, ale na szczęście w soboty nie raz się pracuje. Dużo szybciej dzięki temu leci mi czas. Ostanie 7 miesięcy, jak pracuję, nie obejrzałem się nawet, kiedy minęło.

W SP 19 czuje się jak u siebie. Nikt tam nie traktuje go jak bandziora. Z wieloma osobami jest na "ty". Czuje się potrzebny, nie tylko podczas pomagania uczniom na ulicy, ale też w ramach wypełniania obowiązków pomocnika konserwatora. Przydają mu się umiejętności sprzed lat, kiedy to pracował w firmie remontowo-wykończeniowej.

Czas wrócić do wnuków
- Zatrudnienie pana Marka, a wcześniej innych skazanych to bardzo dobry pomysł, na którym zyskuje szkoła i dzieci - zapewnia Elżbieta Zimnoch, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 19 w Białymstoku. - My musimy tylko płacić ubezpieczenie, a zyskujemy fachowców, dzięki którym możemy przeprowadzić remonty. Zakład bowiem kieruje do nas takie osoby, które na wolności pracowały jako budowlańcy.

Nie są to też skazani za bardzo poważne przestępstwa. Dlatego obawa przed wpuszczeniem ich na teren szkoły jest o wiele mniejsza. Szczególnie, że zanim są wypuszczeni do pracy na wolności, są solidnie weryfikowani przez funkcjonariuszy więzienia.

- Dzieci nazywają pana Marka Panem Stopką - śmieje się dyrektor Zimnoch. - One są do niego przyzwyczajone, a widać, że i rodzice docenili jego pomoc.

Było to możliwe również dzięki temu, że zanim tzw. "Stopek" zaczął przeprowadzać dzieci, najpierw szkołę odwiedzili policjanci, pracownicy WORD-u i zakładu karnego tłumacząc ideę takiego pomysłu. Nawet sceptycy są teraz mu przychylni, bo dzięki temu mogą być pewni, że ich dzieci bezpieczniej dotrą rano do szkoły i w drodze powrotnej do domu.

Panowie zaś skrupulatnie wykonują swoje obowiązki, bo wiedzą, że dzięki temu może im się udać wcześniej wyjść na upragnioną wolność. Każdy z nich odlicza czas do zakończenia wyroku. I planuje, co będzie robić, gdy już opuści więzienie.

- Trzeba się już przestać wygłupiać, wrócić do domu i zająć wnuczkami - mówi Henryk Lesner z Łap odsiadujący wyrok za jazdę rowerem pod wpływem alkoholu. - Mam trzy i one czekają na powrót dziadka, a póki co odwiedzają mnie w pracy. Najstarsza właśnie poszła do zerówki, druga ma cztery lata, a trzecia - roczek. Wolę je bawić, niż znów wracać za kraty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna