Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściciel klubu Go-Go w podbiałostockich Rzędzianach aresztowany

(mb)
Fot. P. Niemczynowicz
Białostocki sąd rejonowy w piątek aresztował tymczasowo na trzy miesiące 40-letniego właściciela klubu Go-Go "Nimfa" oraz jego 25-letniego pracownika. Kilka dni wcześniej w klubie, w którym mieści się znana w okolicy agencja towarzyska, doszło do strzelaniny. Obaj aresztowani to łomżanie. Sprawą, w której śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, zajęło się Centralne Biuro Śledcze.

Obaj mężczyźni zostali zatrzymani w miniony czwartek. Podczas przeszukania w klubie "Nimfa" policjanci znaleźli dwa pistolety. Oprócz zarzutu nielegalnego posiadania broni prokurator przedstawił mężczyznom zarzuty czerpania korzyści z nierządu oraz usiłowania zabójstwa dwóch mężczyzn - klientów "Nimfy" mieszkających w Białymstoku.
Klub mieści się na obrzeżach wsi Rzędziany, 500 metrów od szosy wiodącej z Białegostoku do Warszawy.
- Nie ma dziś szefa i nie będzie. Nie będziemy rozmawiać z prasą - usłyszeliśmy w piątek po południu przez płot od kobiet zatrudnionych w klubie. Właśnie wróciły do klubu dwoma samochodami, przywiozły kartony batoników i papierosów. Polki w wieku 25-35 lat, szczupłe, niezbyt zadbane. Wyraźnie zdenerwowane całą sytuacją. Dom, wokół którego się kręcą, nie wygląda zbyt okazale. Przez otwarte okno na pierwszym piętrze widać worek treningowy.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, do strzelaniny w klubie Go-Go doszło tydzień temu, w nocy z 29 na 30 października. Tej nocy do białostockiego pogotowia przy ul. Botanicznej trafił młody białostoczanin z ranami postrzałowymi nogi i klatki piersiowej. Mężczyzna, który go przywiózł, uciekł. Ranny trafił do szpitala, lekarze powiadomili policję. Poszkodowany nie chciał nic mówić. Policjanci ustalili jednak, gdzie doszło do strzelaniny. Odnaleźli też drugiego mężczyznę. Doznał on lekkich obrażeń.
- Ot, postrzelali się. Młodzi i głupi - mówią mężczyźni z Moniek przejeżdżający obok "Nimfy". Orientują się w panujących tam zwyczajach. Mówią, że można tam targować się o cenę. Sąsiedzi boją się rozmawiać. "Nic nie wiemy" - rzucają przez drzwi.
W czwartek białostoccy policjanci przewieźli też do Białegostoku i przesłuchali pięć kobiet zatrudnionych w "Nimfie". Wiadomo, że oprócz tańca erotycznego, świadczyły też usługi seksualne. Stawka wynosiła od 100 do 150 zł za godzinę. Dostawały część tej kwoty, reszta trafiała do kieszeni szefa.
- Nas nie stać na bywanie w "Nimfie" - mówi jeden z mieszkańców Rzędzian. - Tu przyjeżdżają ludzie z Moniek i Białegostoku. - Panienki wróciły? A dziś pod mleczarnią rolnicy mówili, że już ich nie będzie...
Śledztwo objęte jest ścisłą tajemnicą. Policjanci sprawdzają kontakty aresztowanych mężczyzn. Nie do końca jest znane podłoże całego zajścia. Poszkodowani mężczyźni mieli źle się zachowywać w klubie i dlatego zostali zaatakowani przez właściciela i jego pracownika. Nie wyklucza się jednak, że w grę może wchodzić próba ściągania haraczu lub porachunki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna