Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Smarzowski: Michalina była najlepsza do tej roli

Tomasz Kubaszewski
Wojciech Smarzowski myśli już o zrobieniu serialu historycznego.
Wojciech Smarzowski myśli już o zrobieniu serialu historycznego. Tomasz Bolt
„Wołyń” został zrobiony po to, żeby pamiętać, a nie żeby mścić się na Ukraińcach - mówi Wojciech Smarzowski, reżyser filmu.

Czy był taki moment, że po zagraniu jakieś sceny przez Michalinę Łabacz pomyślał pan: „jest świetna, ale znakomicie wybrałem”. Albo - wręcz przeciwnie: „o Boże, komu tę główną rolę żeńską w „Wołyniu” powierzyłem”?

Kiedy zaproponowałem Michalinie zagranie głównej roli, niemal wszystko o niej wiedziałem. Została przecież wybrana po wieloetapowym castingu, w którym udział wzięło 250 kandydatek. W czasie tych prób sprawdzaliśmy je w różnych ekstremalnych sytuacjach filmowych. Decyzja była więc pewna i przemyślana. Na planie nie zdarzyło się więc nic takiego, co mogło mnie zaskoczyć. A jeśli już, to in plus.

Michalina Łabacz pochodzi jak wiadomo z Suwałk. Czy ta jej wschodnia dusza miała w tym przypadku jakieś znaczenie?

Na ostatnim już etapie castingu do „Wołynia” znalazło się parę aktorek. Każda z nich była naprawdę bardzo dobra. Kto wie, czy z niektórymi nie spotkam się w przyszłości przy jakimś kolejnym projekcie. W kontekście tego konkretnego filmu uznałem, że nie wchodzą one w taką konwencję lat trzydziestych i właśnie tego wschodu. Michalina była najlepsza do tej roli. Mówię „do tej roli”, żeby w głowie się jej nie przewróciło. Mogę natomiast powiedzieć, że jest wyjątkową osobą, wyjątkową aktorką, która ma przed sobą wiele fantastycznych ról. Wierzę w to. Przypuszczam zresztą, że nasza współpraca będzie trwała. Oczywiście, w zawodzie aktora dużo zależy od szczęścia, a szczególnie od dobrego scenariusza. Często sam talent nie wystarcza. Życzę więc wszystkim naszym aktorom, żeby mogli realizować się w ważnych filmach.

A czy wybór tematyki „Wołynia” nie był z kolei związany z pana pochodzeniem?

Nie, nie miało to żadnego znaczenia. Owszem, pochodzę z Podkarpacia. Mój ojciec urodził się w Borysławiu. W 1944 roku rodzina przyjechała na Podkarpacie. Uciekała przed tym, co działo się na Wołyniu rok wcześniej. Ale nie miałem okazji z ojcem o tym pogadać. Wiedziałem swoje o banderowcach, jednak ta wiedza była chaotyczna i bardzo emocjonalna. Dopiero, jak zacząłem pracować nad filmem, wszystko to uporządkowałem.

Jak pan ocenia pierwsze reakcje widzów?

Jeżdżę po Polsce, spotykam się z różnymi środowiskami. Odbiór jest bardzo emocjonalny.

Myśli pan, że są jakieś szanse, by „Wołyń” trafił do ukraińskich kin?

Nie sądzę, aby w najbliższym czasie w oficjalnej dystrybucji tam się pojawił. Może jednak dotrzeć na Ukrainę innymi kanałami. W Polsce mieszka około miliona Ukraińców. I pewnie wielu z nich „Wołyń” obejrzy w naszych kinach. Do ich kraju dotrze on zapewne także w postaci DVD, gdy się ono ukaże. Poza tym, czynimy próby, żeby pokazać ten film na zamkniętych projekcjach. Wciąż powtarzam, że nie jest on przeciwko Ukraińcom, tylko przeciw skrajnemu nacjonalizmowi i szowinizmowi. Opowiada się ewidentnie przeciwko nienawiści i przemocy. Jest zrobiony po to, żeby pamiętać, a nie po to, żeby się mścić.

Zobacz też Wołyń z nagrodą prezesa Telewizji Polskiej. Główną rolę żeńską gra w filmie suwalczanka

Czy w kolejnym swoim filmie też sięgnie pan po temat historyczny?

W mojej pracy ważny jest taki płodozmian. Nie mógłbym zrobić teraz filmu historycznego, muszą zrobić współczesny. Szukam różnych tematów, żeby zachować świeżość spojrzenia i „wyczyścić głowę”. Myślę za to o serialu historycznym. Jego akcja rozgrywałaby się we wczesnym średniowieczu. To byłoby coś bliższego „Wikingom” czy „Grze o tron” niż „M jak miłość”.

Serial serialowi nie jest równy. Są takie, które są mielonkami i takie, które mają jakiś wymiar artystyczny. Ale to nie jest rzecz, którą zrobię jutro, pojutrze, bo na przygotowania trzeba czasu - tak czterech czy pięciu lat.

Po śmierci urodzonego w Suwałkach Andrzeja Wajdy niektórzy krytycy filmowi napisali, że jego dzieło może kontynuować tylko jeden polski reżyser - Wojciech Smarzowski. Co pan o tym sądzi?

Trzeba o to pytać tych krytyków. Ja natomiast bardzo twórczość Andrzeja Wajdy ceniłem. „Popiół i diament” uważam za najlepszym polski film. No może jeszcze „Ziemię obiecaną”. Szkoda, że nigdy nie miałem okazji do bliższego kontaktu z panem Andrzejem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna