Usłyszał też zarzut pobicia rodziców oraz wywołanie fałszywego alarmu bombowego. Oskarżony Adam W. przyznał, że po alkoholu dzwonił do służb ratunkowych i mówiąc, że zdetonuje bombę. We wrześniu 2015 r. zadzwonił do WCPR. Ładunek miał wybuchnąć w Woroniczach - gdzie mieszka. Do tej wsi w gm. Supraśl przyjechał patrol. Na jego widok W. najpierw chciał uciec, później zaczął obrażać i grozić policjantom. Rzucał w nich kamieniami. W pewnym momencie odwrócił się, złapał funkcjonariuszkę za mundur.
Zobacz też Interwencja policji. 41-latek wyrwał policjantowi broń. Zdążył strzelić
-Zamkniętą dłonią uderzył mnie w oko. Razem z partnerem obezwładniliśmy go. Mężczyzna wciąż szarpał się, porwał mi kamizelkę, wyrwał guziki. Stawiał czynny opór - opowiadała w sądzie policjantka uczestnicząca w interwencji.
Za fałszywy alarm bombowy Adam W. został skazany już w zeszłym roku, ale wrócił zza krat do domu. Mieszkał razem z rodzicami. 26 marca 2016 r., w Wielką Sobotę, doszło do awantury. Choć przed sądem 41-latek zaprzecza, iż bił rodziców, prokuratura ustaliła, że uderzał ich rękoma po głowie i ciele, kopał. Ojcu udało się uciec i wezwać pomoc. Około godziny 5 na miejsce przyjechali funkcjonariusze z Wydziału Patrolowo-Interwencyjnego KMP w Białymstoku. Adam W. zaczął w nich rzucać różnymi przedmiotami. W ruch poszły butelki z napojami, maszynka do mięsa, miska, krzesła... 41-latek był skrajnie pobudzony. Wymachiwał trzonkiem od miotły, krzyczał, że zabije. Sierżant użył gazu.
Próbował obezwładnić 41-latka. Doszło do szarpaniny. W pewnym momencie W. chwycił posterunkową za włosy, uderzał jej głową o ścianę. W trakcie przepychanek napastnik wyjął z kabury policjanta jego broń. Wycelował w stronę funkcjonariusza. Oddał pięć niekontrolowanych strzałów. Sierżant walczył z agresorem. Chciał odciągnąć lufę wymierzoną w jego kierunku. W końcu udało się odłączyć magazynek, ale w komorze pozostał jeszcze jeden pocisk. Wówczas policjantka oddała strzał w prawy bark Adama W. Został opatrzony. Jego życiu nic nie zagrażało. Trafił do aresztu.
Interwencja policji na Barszczańskiej. Paweł Klim nie żyje. Policja uważa, że ich znieważono
- Mój dom, ja go pilnuję. Broniłem się. Chciałem, żeby policjanci ode mnie uciekli. Boję się policji. Już siedem razy do mnie przyjeżdżali i mnie pobili - wyjaśniał oskarżony.
Za wszystkie czyny odpowiada w warunkach znacznie ograniczonej poczytalności. W akcie oskarżenia znalazł się też zarzut kierowania gróźb pod adresem byłego pracodawcy (41-latek straszył spaleniem firmy), ale ten na pierwszej rozprawie wycofał wniosek o ściganie Adama W.
Bądź na bieżąco. POLUB NAS na Facebooku:
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?