MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczą tylko trzy oczka

elvis
EŁK. Żółto-zieloni już jutro staną przed wielką szansą. Jeżeli wygrają w Barcianach z Jurandem, to będą święcić awans do czwartej ligi. W niedzielę u siebie pokonali 3:1 z Mazurem Pisz.

Piłkarze trenera Andrzeja Dadury pozazdrościli awansu swoim rywalom z Dobrego Miasta. Kiedy na stadionie w Ełku spiker oznajmił, że MKS Szczytno zremisował z Polonią Lidzbark Warmiński, jasnym się stało, że zwycięstwo z piszanami będzie dużym krokiem w kierunku awansu. Do pełni szczęścia brakuje już tylko trzech punktów.
Pomocnik wyręczył
Mecz ułożył się znakomicie dla gospodarzy, którzy już w 3 minucie objęli prowadzenie. Piłkę sprzed własnej bramki niefortunnie wybił Tomasz Sznaza, a Jan Ejdys tak ją zablokował, że odbiwszy się od niego wylądowała w siatce Mazura. Po 20 minutach Płomień mógł podwyższyć stan rywalizacji. Na czystą pozycję wyszedł Wojciech Kryński, lecz został nieprzepisowo zatrzymany w polu karnym. Mazur długo protestował po tej akcji, domagając się uznania pozycji spalonej ełckiego napastnika. Sam poszkodowany mógł wpisać się na listę strzelców, lecz uderzył z jedenastu metrów zbyt słabo. Adam Podchul niedawno obronił rzut karny w Białej Piskiej, teraz także wykazał się refleksem. Rozzłoszczeni goście doprowadzili do wyrównania tuż przed końcem pierwszej części. Piłkę w zamieszaniu podbramkowym dostał Daniel Papież i zmieścił ją między obrońcami w bramce.
Sznaza żądny rehabilitacji
W drugiej części Mazur był szczególnie groźny po stałych fragmentach gry. Sznaza chciał się zrehabilitować za swój błąd z początku meczu. W 52 minucie minimalnie chybił, trafiając z rzutu wolnego w słupek bramki Płomienia. Jednak kilka minut później to ełczanie wyszli na prowadzenie. Wojciech Strychalski wdarł się w pole karne i posłał piłkę wzdłuż bramki, a zamykający akcję Ejdys uderzył do pustej bramki. Sekundy później ponownie przypomniał o sobie Sznaza. Huknął z 18 metrów pod poprzeczkę, ale piłkę na róg sparował Marcin Wróblewski.
Czwarta, ostatnia bramka meczu padła w jego końcówce. Ratując swój błąd Adrian Herman dotknął piłkę ręką w obrębie pola karnego, a sędzia spotkania nie miał wątpliwości, by drugi raz wskazać na "wapno". Tym razem do piłki podszedł Strychalski i mocnym strzałem nie dał szans Podchulowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna