Urwane ręce, palce, złamane kręgosłupy to zagrożenia, jakie czekają pracowników w zakładach pracy. Część wypadków kończy się tragicznie.
Do końca sierpnia w naszym województwie doszło do 11 wypadków śmiertelnych oraz 16, w których skutkiem był ciężki uszczerbek na zdrowiu. Jeszcze 5 jest w trakcie dochodzenia.
Inspektorzy Pracy wspominają historię pracownika jednej z suwalskich agencji ochrony. Mężczyzna po kontroli pojazdu, wysiadał, zaczepił się i uderzył głową w chodnik. To była jego ostatnia interwencja.
Głową w dół
- Na początku czerwca doszło do dwóch śmiertelnych wypadków na dachu - podsumowuje Waldemar Lenkiewicz, Nadispektor Sekcji Prewencji w Państwowej Inspekcji Pracy w Białymstoku. - Pierwszy miał miejsce w Białymstoku. Trzech mężczyzn weszło na dach, aby wykonać prace konserwacyjne przeciekającego dachu. Jeden z nich nastąpił w pewnym momencie na tzw. świetlik i spadł z wysokości 7 metrów. Zginął na miejscu.
Drugi wydarzył się w Bielsku Podlaskim. Pokrzywdzony spadł na chodnik.
- Najbardziej zagrożone branże to budownictwo - wskazuje Lenkiewicz. - 75 proc. wszystkich zgłoszonych zdarzeń dotyczy upadków z wysokości na terenie budowy.
W ciągu całego 2007 roku mieliśmy dwa śmiertelne wypadki w budownictwie. Do końca sierpnia tego i ub. roku doszło już do trzykrotnie większej liczby tych tragicznych wydarzeń (odpowiednio 7 i 6). Do wszystkich pracowników skierowana jest kampania PIP-u z hasłem "Jaki ślad zostawisz po sobie? Nie lekceważ zagrożeń w pracy na wysokości."
Oderwało mu palce przy produkcji zniczy
Niestety, i ci, którym udało się przeżyć dramatyczne chwile w zakładzie pracy, nie uszli bez szwanku. Na przykład w miejscowości pod Łomżą mężczyźnie pracującym na tokarce, obrabiany przedmiot zawinął się w ubranie. Razem z odzieżą oderwana została cała ręka.
Inne "cielesne" ubytki jakich możemy doświadczyć w godzinach pracy to głównie palce. I tu w naszym województwie miały miejsce 3 takie przypadki. Do jednego z nich doszło w Grajewie, w zakładzie produkującym znicze.
Do PIP-u w Białymstoku docierają informacja o zdarzeniach śmiertelnych. Nie jest to jednak równoznaczne do zakwalifikowania tego jako "wypadku przy pracy". W tym celu prowadzone są postępowania, które niekiedy mogą trwać nawet kilka miesięcy. Cała sprawa natomiast nawet kilka lat. Tak jak w przypadku rodziny, która zakwestionowała decyzję Inspektoratu i po 2 latach wygrała w sądzie sprawę o uznanie zgonu przy pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?