MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za trefne stłuczki trafli na ławę oskarżonych

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Oskarżonym byłym już policjantom, grozi kara nawet 10 lat więzienia. Na zdj. (od lewej): Waldemar W., Seweryn J., Andrzej B., Artur S.Przestępstwa popełniane były w latach 2002-2003 w Białymstoku, Bielsku i okolicach. Udział funkcjonariuszy w całym procederze sfingowanych stłuczek wyszedł na jaw po latach. Dopiero latem 2011 r. podejrzani zostali zatrzymani. Niedługo później zwolniono ich ze służby.
Oskarżonym byłym już policjantom, grozi kara nawet 10 lat więzienia. Na zdj. (od lewej): Waldemar W., Seweryn J., Andrzej B., Artur S.Przestępstwa popełniane były w latach 2002-2003 w Białymstoku, Bielsku i okolicach. Udział funkcjonariuszy w całym procederze sfingowanych stłuczek wyszedł na jaw po latach. Dopiero latem 2011 r. podejrzani zostali zatrzymani. Niedługo później zwolniono ich ze służby. Archiwum
Skorumpowani policjanci z białostockiej i bielskiej drogówki mieli pomóc wyłudzić 200 tys. zł odszkodowania za fikcyjne kolizje.

Zapytał, czy nie chcę zarobić stówki? Zgodziłem się. Wsiedliśmy do volvo. Michał M. prowadził. Mówił, że ma w bagażniku uszkodzony przedni reflektor. Miał go założyć, ale tego nie zrobił. Pojechaliśmy w konkretne miejsce. To były Haćki na trasie Białystok - Bielsk Podlaski. Tam czekał już ruski w ładzie. Zadzwoniłem na policję... - opowiadał w środę w sądzie Mariusz B. Na ławie oskarżenia rozpoznał funkcjonariusza z patrolu, który obsługiwał to zdarzenie - oskarżonego Andrzeja B.

Papier przyjmie wszystko

Jak dalej potoczyły się sprawy w Haćkach? Mariusz B. powiedział, że był kierowcą i opowiedział historyjkę, jak to uderzył w niego kierowca łady, wyjeżdżający z drogi podporządkowanej. Białorusin do winy się przyznał, dostał mandat. Opis znalazł się w policyjnej notatce urzędowej. Włącznie z uszkodzeniami luksusowego volvo. Stłuczka została zgłoszona. Firma ubezpieczeniowa wypłaciła z tego tytułu ponad 19 tys. 700 zł. Bo zgodnie z policyjną dokumentacją, auto miało porysowany bok i przód. Tyle, że...

- W rzeczywistości żadnych uszkodzeń nie było, a samochody się nie zderzyły. Myślę, że policjanci wiedzieli o tym - zeznawał Mariusz B. - Dziecko by się zorientowało, że to była fikcyjna kolizja. To była bajeczka wymyślona od początku do końca. Ten ruski też był wtajemniczony, bo mówił to, co ja.

Podejrzenia potwierdziły się, gdy z Haciek pojechali do Bielska, na ul. Mickiewicza. Tam, jak twierdzi świadek, Michał M., rozliczył” się z policjantami. Prokuratura ustaliła, że do rąk Andrzeja B. wpadło 400 zł łapówki. I to, zgodnie z aktem oskarżenia, który trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku, nie po raz pierwszy. W sumie Andrzej B. i trzej pozostali oskarżeni policjanci usłyszeli 11 zarzutów związanych z legalizowaniem fikcyjnych stłuczek. Chodzi o poświadczenie nieprawdy w dokumentach, przekroczenie uprawnień, korupcję i pomocnictwo w oszustwie.

Jak to wyglądało? Funkcjonariusze (teraz już eks-policjanci, bo w wyniku postępowania karnego zostali zwolnieni ze służby; prawa do emerytury zachowali) sporządzali dokumentacje, które potwierdzały przebieg kolizji podawany przez jej fikcyjnych uczestników. W ten sposób uwiarygodniali okoliczności stłuczek, które zgłaszane były później do firm ubezpieczeniowych. Kwoty odszkodowań z tytułu OC lub AC wahały się od 9 do ponad 25 tys. zł. Łącznie - według śledczych - mundurowi pomogli wyłudzić ponad 200 tys. zł! Za przysługę oskarżeni policjanci otrzymywali każdorazowo kwoty od 100 do 400 zł.

- Jestem dobrym znajomym Stanisława W., byłego pracodawcy Mariusza B. Został zwolniony i się na mnie odgrywa - mówił w czasie konfrontacji Andrzej B. - Nie mam żadnej wiedzy, żeby kolizja w Haćkach była ustawiona, z nikim się w jej sprawie nie spotkałem, żadnej łapówki nie przyjąłem.

Nie przyznają się też pozostali policjanci. Ich udział w przestępstwie, jakim był proceder aranżowania fikcyjnych kolizji, to tylko wierzchołek góry lodowej. Główny prowodyr to Piotr M. - likwidator szkód w białostockim oddziale dużej firmy ubezpieczeniowej, a jednocześnie właściciel wielu samochodów drogich marek. Jak ustalili śledczy, auta rejestrował na inne osoby. Niektóre auta były wykorzystywane kilka razy. Adam F. i wspomniany Michał M. rekrutowali i opłacali figurantów, czyli uczestników sfingowanych stłuczek. Byli to najczęściej członkowie ich rodzin, koledzy i znajomi.

- Byłem bezrobotny. Zgodziłem się. Zmusiła mnie do tego trudna sytuacja finansowa - mówił Mariusz B., świadek w tym procesie. W innym, zakończonym prawomocnym wyrokiem, oskarżony. Dobrowolnie poddał się karze. Większość osób zamieszana w proceder usłyszała już wyroki. Odrębną kategorią figurantów byli Białorusini. Przyjeżdżali do Polski w celach handlowych i wykupywali ubezpieczenie graniczne OC w firmie, gdzie pracował Piotr M. To z niej wypłacane były później świadczenia za szkody komunikacyjne. Obcokrajowcy oficjalnie występowali w nich jako sprawcy.

Magiczne hasło

Wątek policjantów, to jeden z późniejszych jaki pojawił się w tym długoletnim, skomplikowanym śledztwie Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. Wszczęte zostało w 2006 roku i dotyczyło kilkudziesięciu osób. Wtajemniczeni w „biznes” funkcjonariusze z Sekcji Ruchu Drogowego KMP w Białymstoku i Komendy Powiatowej Policji w Bielsku Podlaskim mieli, jak twierdzą świadkowie, należeć do tzw. kliki Lonka. To pseudonim Cezarego D. (skazanego już za korupcję funkcjonariusza białostockiej drogówki ). Jego imię „zmiękczało” serca największych służbistów obsługujących stłuczki. Adam F., uczestnik fikcyjnych stłuczek i ich organizator, obciąża zasiadającego teraz na ławie oskarżenia Waldemara W. F. zderzył się z autobusem. Chciał, żeby policjant dopisał do efektów otwarcie poduszek powietrznych - dla większej wypłaty z AC.

- Na początku był oficjalny. W czasie rozmowy powołałem się na Lonka. Gdy padła ksywka, policjant inaczej ze mną rozmawiał - opowiada Adam F. w śledztwie. - Zapytał: co proponujesz? Oświadczyłem, że dam mu 100-200 złotych. Bez wahania przystał na moją propozycję. Chwycił banknot i schował go.

- Być może zdarzyło mi się potraktować „łagodnie” osobę, która się na kogoś znajomego powołała, ale w granicach przepisów. Nigdy nie wziąłem łapówki. Nie wiem, dlaczego jestem pomawiany - odpierał zarzuty W.

Prokuratura twierdzi, że w wielu przypadkach czas i miejsce fikcyjnych kolizji były dopasowywane do grafika służb „zaprzyjaźnionych” policjantów. Funkcjonariusze zgodnie odpowiadają: - Nas na miejsce kolizji wysyłał zawsze dyżurny. Nie było tak, że my sami zajeżdżaliśmy i coś załatwialiśmy.

- W jakim rejonie, z kim będę pełnił służbę, dowiadywałem się na odprawie, jak przychodziłem do pracy- tłumaczył Andrzej B. w sądzie. - O kolizji dyżurny informował drogą radiową patrol, który miał najbliżej rejon albo był wolny.

- W tamtych latach był chyba nawet zakaz brania telefonów prywatnych na służbę, więc nie mogłem się z kimś umawiać - bronił się tuż po zatrzymaniu Artur S.

Drzewo było, sarny nie

Oskarżeni funkcjonariusze przekonują, że ciężko jest rozpoznać fikcyjną stłuczkę. - Jeżeli obaj uczestnicy tak samo mówili, co do okoliczności kolizji, to przyjmowałem to za pewnik - wyjaśniał Seweryn J. - Zbierałem ich dokumenty, spisywałem notatkę, karałem mandatem i na tym się kończyło moje działanie.

Tak też zrobił rzekomo oskarżony Andrzej B., gdy w maju 2003 r. przyjechał w pobliże miejscowości Pasieka na trasie Bielsk - Siemiatycze. Oficjalnie Agnieszka K., jadąc Mitsubishi Carisma, miała uderzyć w drzewo, kiedy próbowała ominąć sarnę, która wbiegła na drogę. Andrzej B. zrobił notatkę informacyjną, sporządził protokół użycia alkotestu, wypisał mandat karny 50 zł. Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego ubezpieczyciel wypłacił z AC odszkodowanie ponad 22 tys. zł. Po latach prokuratura bada sprawę. I co się okazuje? To Agnieszka K. zgłosiła szkodę, ale wbrew dokumentom policyjnym, to nie ona prowadziła auto. Mało tego, nawet jej tam nie było. Za kierownicą mitsubishi siedział jej narzeczony - wspomniany Adam F. Sarny też nie było. Jedyne, co się zgadzało to drzewo, na którym wylądował samochód po jego brawurowej jeździe.

- Nie chciałem występować w tej kolizji jako uczestnik, ponieważ samochód miał wykupioną polisę autocasco w PZU zaś wcześniej, to jest zimą 2002, ledwo wypłacono mi odszkodowanie z kolizji drogowej z Dodgem Grand Caravan - czytamy w aktach zeznania Adama F. - Policjanci oglądali mój rozbity pojazd. Cały czas zastanawiałem się, jak rozwiązać problem. W pewnym momencie podszedłem do jednego z przybyłych funkcjonariuszy w celu sprawdzenia, czy są „elastyczni”...

Rzucił stare hasło: „ znam... z Białegostoku”. Zadziałało jak magia. Policjant - Andrzej B. - wyluzował się i zapytał, „co proponujesz?“. Adam F. odparł, żeby jako kierowcę wpisać jego narzeczoną. Jej prawo jazdy znalazł w schowku.

- Policjant aż cmoknął z radości, pokiwał ze zrozumieniem głową, uśmiechnął się i powiedział, cytuję: „sprawę masz załatwioną“ - opowiada F. - W tym czasie drugi funkcjonariusz kręcił się przy samochodzie, jakby nic go nie interesowało.

Andrzej B. spisał dane kobiety do notatnika. Wystawił symboliczny mandat kredytowy. Jak ustalili śledczy, za swoją usługę wziął co najmniej 200 zł. I do tego zgodnie z sugestią, dopisał sarnę.

Oskarżony Seweryn J.: - Na jakiej podstawie wypisywałem mandat? To zależało ode mnie, czy wpiszę 100 zł czy 400 zł. Czasami żal mi było człowieka i wypisywałem kwotę mniejszą niż mogłem dać maksymalnie. Czasami zdarzało się, że zamiast mandatu dawałem tylko pouczenie

- Nie było możliwości, aby wystawić mandat na osobę, której nie było na miejscu zdarzenia, bo musi się wylegitymować i złożyć podpis. Odmowa oznaczała odmowę przyjęcia mandatu -tłumaczył w sądzie Andrzej B.

- Nie uczestniczyłam w takiej kolizji. Nie byłam na miejscu tego zdarzenia - zeznawała w środę w białostockim sądzie Agnieszka K. (dziś F.). - Adam prosił, żebym podpisała dokumenty, które miały służyć do wypłaty odszkodowania.

Nie rozpoznała swojego podpisu. Na wniosek adwokata Andrzeja B. autentyczność podpisu na protokołem użycia alkotestu ma zbadać biegły grafolog.

Następna rozprawa 13 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna