Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w Mikuliczach. Sprawca tłukł ofiarę drewnianą sztachetą. Mężczyzna zakrztusił się własną krwią

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
- Bardzo przepraszam. Żałuję, że tak się stało - kajał się oskarżony przed obecnymi na sali synem i siostrę ofiary
- Bardzo przepraszam. Żałuję, że tak się stało - kajał się oskarżony przed obecnymi na sali synem i siostrę ofiary Izabela Krzewska/ Polska Press
Oskarżony jest 71-letni sąsiad pokrzywdzonego. Przyznał się do zabójstwa, ale twierdzi, że pierwszy został zaatakowany. Wbrew prokuraturze twierdzi, że wyszedł z domu, by wezwać pogotowie. Śledczy - że uciekł z miejsca zdarzenia i nie udzielił ofierze pomocy. Grozi mu dożywocie.

W środę (16.11) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku ruszył proces w tej sprawie. Do zbrodni doszło na posesji domu we wsi Mikulicze (pow. siemiatycki). Jak wyjaśniał oskarżony Eugeniusz P., 30 kwietnia br. pokrzywdzony przyszedł do niego późnym popołudniem. Był mocno pijany. Chciał, żeby oskarżony pojechał dla niego po alkohol. Ten odmówił, bo - jak twierdzi - wybierał się do świetlicy w wsi Rogacze na występy artystyczne.

Czytaj też:

- Ale go to nie obchodziło. Pokłóciliśmy się. Uderzył mnie gumowym wężem. Wziąłem sztachetę opartą o drzwi i uderzyłem go dwa razy. Upadł i przestał się ruszać - relacjonował oskarżony.

71-latek odpowiada za zabójstwo. Według ustaleń prokuratury nie dwa, a wielokrotnie uderzył Mirosława R. drewnianą sztachetą po całym ciele. Pokrzywdzony miał liczne rany tłuczone, w tym pięć ciętych na głowie, liczne urazy rąk. W okolicy żuchwy miał też ranę kłutą od uderzenia nożem.

- Następnie nie udzielając pomocy nieprzytomnemu pokrzywdzonemu, nie wzywając karetki pogotowia ani nie prosząc o wezwanie takiej pomocy zamieszkałych w pobliżu innych mieszkańców miejscowości, oddalił się z miejsca zdarzenia, w wyniku czego spowodował zgon Mirosława R., w następstwie ostrej niewydolności oddechowej spowodowanej zachłyśnięciem się krwią - odczytał akt oskarżenia prokurator Marek Żendzian.

Zabójstwo w Mikuliczach. Oskarżony zmieniał wersję wydarzeń

W czasie śledztwa oskarżony wiele razy składał wyjaśnienia. Przedstawiał w nich nieco odmienną wersję tragicznych wydarzeń. Najpierw twierdził, że po uderzeniu sztachetą pokrzywdzony nie ruszał się. Potem, że przeczołgał się kilka metrów na tył domu, kiedy oskarżony poszedł po wodę. Z jednej strony twierdził, że niedługo przed wizytą pokrzywdzonego przyjechał do domu przebrać się w lepsze ubrania na festyn. Z drugiej, że miał w ręce nóż kuchenny, bo miał czyścić ryby.

Zobacz także:

W sądzie zaprzeczył jednak, aby uderzył tym nożem pokrzywdzonego. Nie zgadza się też z tezą, że nie próbował pomóc sąsiadowi.

- Wsiadłem na rower, żeby wezwać pomoc, bo mój telefon był zepsuty, a sąsiadów nie było - opowiadał Eugeniusz P.

Udał się do siostrzeńca w miejscowości oddalonej około kilometr od domu. Było około godziny 21.

- Wujek miał ręce całe zakrwawione. Koszulę też - zeznawał w sądzie 38-latek. - Powiedział "daj telefon, bo chyba ch... zabiłem".

Potwierdził, że przy nim krewny rozmawiał z operatorem numer 112 i kazał wezwać karetkę i policję. Eugeniusz P. wrócił do swego domu, gdzie został zatrzymany. Trafił do tymczasowego aresztu, w którym przebywa do dziś.

Zabójstwo w Mikuliczach. Rodzina ofiary: oskarżony był winien pieniądze

71-latek utrzymuje, że nie miał zatargów z pokrzywdzonym.

- Byliśmy w dobrych relacjach. Nie wiem, co we mnie wstąpiło - mówił Eugeniusz P. Przeprosił obecnych na sali syna i siostrę ofiary. - Żałuję, że tak się stało.

Bliscy ofiary rzucają inne światło na te znajomość. Według nich między Mirosławem R. a Eugeniuszem P. istniał konflikt na tle finansowym. Oskarżony od około 2 lat przed zabójstwem wynajął wolny dom od szwagra R. Pokrzywdzony znał oskarżonego i sam zorganizował mu to lokum, bo ten nie miał, gdzie mieszkać. Po rozpadzie małżeństwa koczował w lesie i starej szkole. Mirosław R. udostępniał P. wodę i prąd. 71-latek miał od miesięcy zalegać z opłatami. Jak twierdzi syn, Mirosława R. skarżył się na znajomego. Podejrzewał też sąsiada o kradzież roweru, grabi i innych drobnych przedmiotów.

- Pokazywał bliznę na ręce po uderzeniu szpadlem przez oskarżonego, gdy tato upominał się o pieniądze - zeznawał syn Mirosława R. - Nie spodziewałem się, że tak można postąpić z człowiekiem, który wziął go pod swój dach.

Oskarżony twierdzi, że sam pije alkohol tylko od święta. Jego siostrzeniec zeznał, że pił także w dniu zdarzenia.

- Wujek zawsze był agresywny po alkoholu. Kiedyś uderzył moją matkę. Interweniowała policja - mówił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna