Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo za butelkę wódki. Dostał... dziewięć lat

Michał Modzelewski [email protected]
30-letni Krzysztof B. został wczoraj skazany za zamordowanie kolegi. Jednak okazało się, że do zbrodni wcale nie używał noża jak twierdzili śledczy i policjanci.
30-letni Krzysztof B. został wczoraj skazany za zamordowanie kolegi. Jednak okazało się, że do zbrodni wcale nie używał noża jak twierdzili śledczy i policjanci.
Sąd nie miał wątpliwości, że 30-latek zatłukł kolegę.

Prawdziwy przebieg zbrodni był zgoła inny niż przedstawiony przez prokuraturę.

Sąd Okręgowy w Łomży uznał wczoraj 30-letniego Krzysztofa B. winnym zbrodni zabójstwa. Za zamordowanie 1 września ub.r. Andrzeja G. ma spędzić najbliższe dziewięć lat za kratami. To dużo mniej niż żądała prokuratura, choć obrona chciała uniewinnienia.

Karygodne błędy
Ta zresztą, podobnie jak prowadząca sprawę policja, miała się zresztą zdaniem sądu dopuścić karygodnych błędów. Finalne ustalenia procesu okazały się bowiem znacznie różnić niż końcowe ustalenia śledztwa.

Wedle nich wspomnianego dnia Krzysztof B. i Andrzej G. spotkali się i wypili pół litra rozrobionego denaturatu. Później Andrzej G. poszedł pod jeden ze sklepów przy ul. Dwornej zbierać na kolejną butelkę, którą mieli razem wypić. Krzysztof w tym czasie odwiedził innego kolegę, a kiedy wrócił do siebie zobaczył, że Andrzej leży zamroczony a butelka stoi opróżniona.

Wówczas miał wpaść w furię, okładać kompana pięściami oraz ciąć nożem i przyłożyć w głowę cegłówką. Potem sięgnął po fragment muru, którego ciosami ostatecznie go dobił.

Tyle, że wczorajsze przesłuchanie biegłej z zakresu medycyny sądowej wykazało, że do zbrodni noża wcale nie użyto. I to mimo tego, że sam oskarżony początkowo też się do tego przyznawał.

- Obrażenia tego rodzaju na szyi i nadgarstkach denata w żaden sposób nie mogły zostać zadane obcą ręką - stwierdziła lekarka. - Były wynikiem samookaleczenia, zresztą nie pierwszego w przypadku tego mężczyzny. Liczne blizny na jego ciele wskazują, że dokonywał tego już wcześniej.

Uderzał by zabić
Krótko mówiąc, Andrzej G. najprawdopodobniej po spożyciu dużej ilości denaturatu, mówiąc kolokwialnie, pociął się sam. Jednak nim się wykrwawił, przyszedł oskarżony i dopiero poszły w ruch pięści i cegłówka. W tej kwestii patolog nie miał wątpliwości i podtrzymał opinię, że bezpośrednią przyczyną śmierci był rozległy uraz czaszki i mózgu.

W związku z tym, obecny na rozprawie Grzegorz Bielski z Prokuratury Rejonowej w Łomży stwierdził, że nie ma wątpliwości, że oskarżony działał z rozmyślnym zamiarem odebrania życia i zażądał dla niego kary 15 lat pozbawienia wolności.

Z kolei reprezentujący z urzędu Krzysztofa B. mec. Jacek Kozioł w związku z wynikłymi na ostatniej rozprawie wątpliwościami wnosił o całkowite uniewinnienie i wypuszczenie swojego klienta z aresztu tymczasowego. Bo nie można skazać człowieka bez stuprocentowej pewności, że to właśnie on stoi za zbrodnią.

Jednak w tej ostatniej kwestii Sąd Okręgowy w Łomży wątpliwości nie okazał, choć wysokość wyroku była dużo mniejsza niż oczekiwana przez oskarżyciela. Jednocześnie za tak prowadzone śledztwo dostało się zarówno prokuraturze jak i policji.

- Grozę budzi sposób działania policji i przeprowadzenia śledztwa - stwierdził przewodniczący składowi sędziowskiemu Jan Leszczewski. - Przedstawiając wersję zdarzenia z użyciem noża nie zauważyli w ogóle, że pokrzywdzony mógł sobie zadać je sam.

Jednak surowa była również ocena samego działania Krzysztofa B. Bo nawet zamroczony alkoholem musiał wiedzieć, że po takich obrażeniach ofiara nie może przeżyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna