Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zajki. Kiedyś rozwiązaliby problem po męsku, dziś zostaje tylko sąd

Bartosz J. Klepacki
Bartosz J. Klepacki
Mała wieś Zajki, a w niej wielki konflikt. Czterech rolników kontra sołtys i reszta mieszkańców. Spierają się o pieniądze i prawo do świetlicy.

Historię Kargula i Pawlaka i ich pokoleniowy konflikt znają wszyscy miłośnicy komedii. Jednak to, co bawi w telewizji, w prawdziwym życiu już takie śmieszne nie jest. A z zaognionym sąsiedzkim konfliktem zmagają się mieszkańcy wsi Zajki w pow. monieckim. Poróżniła ich nowowybudowana świetlica oraz dopłaty, jakie w imieniu mieszkańców podbierał ich sołtys.

Świetlica powstała w czynie społecznym, ale - jak twierdzą niektórzy mieszkańcy wsi - stała się ona prywatnym folwarkiem sołtysa Wojciecha Zalewskiego. Czterech rolników zarzuca sołtysowi, że jest arogancki i dopuszcza się oszustw. Sołtys wspierany przez resztę wsi odpiera zarzuty, nazywając je wierutnymi kłamstwami.

Obie skłócone ze sobą grupy mieszkańców nie chcą ze sobą rozmawiać. Mówią, że jeśliby już do miało dojść do jakichś rozmów, to tylko z udziałem policji, bo... nikt za siebie nie ręczy. Jedni zgrzytają zębami, inni się śmieją. Czy to już komedia, czy jeszcze dramat, nikt z nich określić nie potrafi.

Zaczęło się od unijnych dopłat

W grupie przeciwników sołtysa jest Leszek Szulborski z Zajek. Tak wspomina początki konfliktu, którym dziś żyje już cała wieś: - Cofnijmy się do 2004 roku, kiedy Polska dołączyła do Unii Europejskiej i weszły dopłaty dla rolników - rozpoczyna swoją opowieść. - Pan sołtys wówczas sprytnie podszedł mieszkańców wsi...

Tereny rolnicze we wsi zostały włączone w tzw. wspólnotę gruntową. Sołtys miał dbać, aby za te tereny były odpowiednie dopłaty unijne. Sęk w tym, że część mieszkańców przez lata tych dopłat nie otrzymywała.

- Od 2009 roku brał całe dopłaty na swoje konto, a ludziom wmawiał, że pieniądze przeznaczył na cele wioskowe - denerwują się Leszek Szulborski, Jan Maliszewski oraz Andrzej i Bogdan Zajkowscy.

Tych czterech rolników w końcu postawiło się sołtysowi i zażądali od niego zwrotu swojej części dopłat. Zarzucają oni Zalewskiemu, że za każdy rok dopłat brał do własnej kieszeni od 180 do nawet 200 tysięcy złotych.

- A odkąd sołtys zaczął brać dopłaty, to jego gospodarstwo w szybkim tempie zaczęło się rozwijać - twierdzą zbuntowani rolnicy. - Zakupił sobie maszyny, samochody, zmodernizował budynki, jeździł na zagraniczne wczasy...

W 2014 roku czterej rolnicy, którzy poczuli się oszukani, zgłosili sprawę na policję w Mońkach, a potem skierowali ją do sądu w Grajewie. - Jednak naszą sprawę potraktowano jak piąte koło u wozu - żali się Szulborski. - Policja sprawę umorzyła, podobnie jak sąd. Można było odnieść wrażenie, że policja się czegoś boi... Nasz sołtys jest powiatowym radnym. Ciekawe, czemu tych dotacji nie wykazuje w swoich oświadczeniach majątkowych...

W 2014 r. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa na czas wyjaśnienia sprawy wstrzymała dopłaty. W tym roku jednak zostały one przelane, ponownie na konto sołtysa. Każdy z czterech rolników szacuje, że został oszukany na kilkanaście tysięcy złotych.

Świetlica nie dla wszystkich?

Spór pomiędzy czterema rolnikami, a sołtysem, wspieranym przez resztę wsi, to nie tylko kwestia dopłat do gruntów. W 2006 roku na terenach należących do wsi powstała świetlica. Została zbudowana w czynie społecznym, m.in. ze środków pochodzących z dopłat. Mieszkańcy mieli korzystać z niej za symboliczną złotówkę. Sęk w tym, że kto i za ile może teraz korzystać z obiektu ustala sam sołtys.

- Jak kogoś lubi, to ten płaci taniej, a jak nie lubi, to jest drożej - żali się Andrzej Zajkowski. - Innym ze wsi za pogrzeb liczył 100 zł, a mi - 300 zł.

Buntujący się przeciwko sołtysowi rolnicy chcą, by świetlica została przekazana pod zarząd Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Zajkowskiej i by sołtys przestał traktować ją jako swoją własność.

Druga strona medalu

Wojciech Zalewski sołtysem wsi Zajki jest od 27 lat. Murem za nim stoją prawie wszyscy mieszkańcy. Większość z nich, poza czwórką „buntowników“, przybyła na spotkanie w świetlicy, by wyjaśnić przyczyny konfliktu.

- To wszystko co mówią ci czterej panowie to kłamstwa i pomówienia - najpierw zaczyna tłumaczyć sołtys Zalewski. - Ludzie sami bali się składać wnioski o dotacje. Ja zaś nie chciałem, żeby ktoś był stratny, więc się tym zająłem. I od tego momentu zaczęły się problemy...

Mieszkańcy wsi sołtysa Zalewskiego oceniają jako dobrego gospodarza. A czterem zbuntowanym sąsiadom zarzucają, że izolują się od reszty wsi.

- Ani oni, ani ich rodziny nie chcą się z nami integrować - mówią rolnicy. - Jak nas mijają, to wilkiem na nas patrzą. A nie wiadomo czego tak się zawzięli, bo w budowę wiejskiej świetlicy nawet grama wysiłku nie włożyli.

- Gdyby ci czterej włożyli choć trochę energii w pracę na rzecz naszej wsi, to Zajki byłyby krainą mlekiem i miodem płynącą - wchodzi w słowo Zalewski.

Sołtys podkreśla, że procedura pobierania dopłat w takich sposób, jak jest to robione w Zajkach, praktykowana jest w wielu miejscach w kraju: - To dla dobra mieszkańców i wszyscy to doceniają. Mówię stanowczo, że nie przywłaszczyłem sobie z tego tytułu żadnych pieniędzy. Jeśli ci czterej twierdzą, że we wsi nic nie zostało zrobione, to wystarczy popatrzeć. Jest świetlica z wyposażeniem, jest droga asfaltowa, wokół zagospodarowany teren. Wiele zostało zrobione z naszych wspólnych składek, także z tych dopłat.

Jednak sołtys wszystkich faktów i dokumentów dotyczących tej sprawy wyjawiać nie chce. Choć, jak twierdzi, wszystko jest udokumentowane. - Ale wszystko wyjaśnię w odpowiednim czasie - zapewnia. Odpiera także zarzuty, jakoby mieszkańcy wsi musieli odpracowywać należne im dopłaty m.in. poprzez koszenie traw, malowanie płotów czy sprzątanie świetlicy.

- Mamy ustalony grafik, co kto robi we wsi - podkreśla sołtys. - To normalne działanie na rzecz naszego, lokalnego środowiska, a nie wymuszanie.

Końca konfliktu nie widać. Obie jego strony rozmawiać ze sobą nie chcą. Wkrótce spotkają się w sądzie, bo czterech rolników skierowało sprawę przeciwko sołtysowi z powództwa cywilnego.

- Odzyskamy swoje pieniądze - zapowiadają zbuntowani rolnicy.

- Ja tam do sądu mogę iść, bo nie mam nic do ukrycia - ripostuje sołtys.

Reszta wsi tylko się przygląda, co przyniesie kolejny dzień i czy w końcu komuś puszczą nerwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna