Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbieracze. Każda rzecz w ich domu jest od nich dwa razy starsza

Urszula Krutul
Mateusz i Monika uwielbiają stare rzeczy. W domu mają ich prawdziwą skarbnicę.
Mateusz i Monika uwielbiają stare rzeczy. W domu mają ich prawdziwą skarbnicę. Wojciech Wojtkielewicz
Żyją otoczeni przedmiotami z czasów PRL-u. Lodówka, radio, czajnik, lampa, aparat fotograficzny. Co z tego, że zostały wyprodukowane w czasach, kiedy Mateusza i Moniki jeszcze nie było na świecie? Najważniejsze, że wszystko działa.

Białystok, centrum miasta. Obok wielkich blokowisk jest świat nieco inny, magiczny. Kiedy wchodzi się w uliczkę Pionierską na osiedlu Wygoda, można się zatracić. Szczególnie, kiedy stajemy przed wiekowym, drewnianym domem. Takim, gdzie zimą uszczelnia się okna watą, a latem - kwitnące wiśnie zaglądają do środka. Dom jest szczególny, podobnie jak ludzie, którzy w nim mieszkają. To Mateusz Tymura i Monika Kwiatkowska. Aktorzy i zbieracze.

Znalezione na śmietnikach

Kiedy przekroczymy próg domu przy Pionierskiej, przenosimy się do innego świata. To jakby wsiąść w wehikuł czasu i cofnąć o kilkadziesiąt lat. Już od progu wita nas kuchnia ze starym, kaflowym piecem. Na nim stoi ozdobny czajnik, z którego herbata smakuje zupełnie inaczej niż z elektrycznego. Jest też stara lodówka, pamiętająca jeszcze czasy PRL-u. Zamiast smutnego żyrandola - najprawdziwsza latarenka, do tego wymyślne garnki, kubki - każdy z innej parafii.
Z kuchni wchodzi się do trzech pokoi. Na środku salonu natykamy się na stary stół i krzesła - każde inne, więc każde mogłyby opowiedzieć swoją historię. A pod ścianą - dodatkowo ustawione siedziska, uratowane z białostockiego kina Pokój. I jeszcze stara kanapa, pod którą kryją się pudła z kasetami. Na ścianach wiszą lalki wykorzystywane w teatrze, a zamiast tradycyjnego oświetlenia - mamy sceniczne reflektory. Ważnie miejsce zajmuje też kącik muzyczny ze starymi radiami - to pasja Mateusza. W rogu pomieszczenia zaś ustawiony jest niepozorny na pierwszy rzut oka, ale niezwykle ważny dla mieszkańców serwis do herbaty.

- Dostałam go od babci - wyjaśnia Monika z uśmiechem. - Podarował jej go dawno temu dziadek. To polska porcelana, stworzona we Włocławku. Kojarzy mi się z rodziną.

Monika dodaje, że niewiele z tych staroci, które ich otaczają, zostało kupionych. Większość znaleźli, albo od kogoś dostali.
- Niektóre znaleźliśmy na śmietnikach, jak na przykład starą, drewnianą, posagową skrzynię - wskazuje Monika.

- Ludzie wyrzucają różne rzeczy. Czasami są to śmieci, a innym razem wartościowe śmieci-skarby - Mateusz wchodzi jej w słowo. - Zdarzało mi się zaglądać do opuszczonych, starych i zniszczonych przez pożar mieszkań. Jeśli zostały tam jakieś ciekawe rzeczy, zabierało się je do domu, czyściło, naprawiało i mogły dalej służyć. Stare przedmioty to historia i pamięć. Nie lubię niszczyć przeszłości w brutalny i bezmyślny sposób. Mam jakiś rodzaj wrodzonego szacunku do tego, co było.

Czasem starocia same wpadają im w ręce. Ot, jak chociażby wtedy, gdy Mateusz z Moniką spacerowali jedną z białostockich ulic.
- Przechodziliśmy koło bloku przy ul. Fabrycznej, a tam właśnie jacyś robotnicy wywalali przez okna meble i inne rzeczy - wspomina Mateusz. - Okazało się, że mieszkańcy mieli miesiąc, żeby uprzątnąć swoje strychy i nikt nie ruszył palcem, więc robotnicy zaczęli je wyrzucać. Znaleźliśmy tam między innymi maszynę Singera. Dwa dni przewoziliśmy te rzeczy do nas do domu, na bagażniku naszej Łady. I dopiero jak zaczęliśmy to wszystko znosić, nagle odezwali się właściciele. Niektórzy chcieli zabrać swoje rzeczy, a inni zaczęli nam przynosić kolejne...

W ten sposób trafiło do nich m.in. biurko, w którego szafkach znaleźli cały zestaw starych, dziecięcych czasopism "Świerszczyk" z lat 70.
Pasja zbieraczy odezwała się w Mateuszu i Monice już podczas studiów aktorskich na białostockiej Akademii Teatralnej.
- Potrzebowałem przedmiotu do etiudy aktorskiej, a na ulicy znalazłem małe, przedszkolne krzesełko - wspomina Tymura.
Etiuda się udała, a poszukiwanie przedmiotów z "duszą" stało się pasją młodego aktora.

- Czasami przeszkadza mi, że w naszym domu jest tego wszystkiego tak dużo, bo potykam się o te rzeczy, wszystko się kurzy i nie wiadomo co z tym zrobić - przyznaje Monika. - No i Mateusz czasami zachowuje się trochę jak świr, bo siedzi, grzebie przy tym wszystkim i kompletnie się wyłącza. Ale tak naprawdę to mi się to zbieractwo podoba, bo dzięki temu mamy w domu kolorowo.

Najcenniejsze skarby Mateusza to radia i magnetofony z czasów PRL-u.
- Mam dużo sprzętów Unitry, bardzo dobrej polskiej firmy - chwali się Tymura. - Obecnie mało jest na rynku polskich sprzętów grających, a ja lubię włączyć radio, na którym jest napisane "włącz", "balans", "głośność", a nie "play" czy "volume".

Jeszcze niedawno miał "na stanie" Unitrę "Giewont" i stereofoniczną Unitrę "Pionier" oraz radio z gramofonem "Sudety", jednak postanowił je sprezentować. Spakował dwie torby i plecak, pojechał pociągiem do Warszawy, a stamtąd do Lublina i potem autobusem do Zamościa, z którego pochodzi...
- Rodzina nie wiedziała, co przywiozłem. Zrobiłem im niespodziankę i na święta wszyscy dostali po radiu - śmieje się aktor.

Monika i Mateusz swoje magiczne sprzęty trzymają nie tylko w domu, ale i przed nim. Zapytani o ulubiony przedmiot z epoki PRL-u, razem odpowiadają: samochód! Ich stara Łada zawsze przyciąga spojrzenia przechodniów.

- Jej właścicielem był nauczyciel akademicki, filozof. Wykładał na uniwersytecie i u nas, na akademii - wspomina Mateusz. - I właśnie mi zdecydował się sprzedać ten samochód, mimo że byli też inni chętni. Samochód był wystawiony za 700 zł. Mateusz pieniądze zbierał po kolegach. Zdobył 600 zł. Więcej nie miał, ale udało się, bo starszy pan zobaczył, że mu na tym aucie zależy, że będzie o nie dbał.

- Pamiętam dokładnie moment, jak cztery lata temu spisywaliśmy umowę sprzedaży, na maszynie, na żółtym papierze - wspomina Mateusz. - Mam ją do tej pory! I czasami odwiedzamy byłego właściciela łady, by mu pokazać, jak dbamy o jego samochód.

Ale łada to nie jest jedyny środek lokomocji mieszkańców domu przy Pionierskiej. Poruszają się też starymi rowerami (przed domem stoi ich aż pięć, w tym 25-letni rosyjski składak KAMA).

Bo Brakuje miejsca na odpady

- Ludzie kupują zbyt wiele nowych, niepotrzebnych przedmiotów, które szybko trafiają na śmietnik - podkreśla Mateusz. - Bo ludzie są leniwi i zamiast coś
naprawić lub przerobić, wolą kupić nowe, a stare wyrzucić. Tylko gdzie jest miejsce na te wszystkie nowe rzeczy ze światowej hiper nadprodukcji? Jesteśmy uwikłani w konsumpcję i wcale nie mamy ochoty się z tego wyplątać. Zresztą, nie myślimy o tym, co się dzieje z odpadami i że na świecie brakuje już na nie miejsca. Więc to moje i Moniki zbieractwo to tak naprawdę forma recyklingu, czyli tzw "upcykling". Dajemy przedmiotom drugie życie.

***

Monika Kwiatkowska i Mateusz Tymura są aktorami. Razem z Pauliną Karczewską, Błażejem Piotrowskim i Błażejem Twarowskim tworzą Teatr Latarnia. To niezależna grupa teatralna skupiająca kilku młodych twórców ze środowiska aktorów - lalkarzy, absolwentów białostockiej Akademii Teatralnej. Na swoim koncie mają kilka spektakli, m.in. "Prosta Historia", "Mała Pasja, czyli historia o psie Pana Jezusa", "Bruno Sznajder" i "Solaris".
W poniedziałek, 30 czerwca, w ramach projektu "Tymczasowy Teatr Chata na Wygodzie", planują premierę spektaklu "Merylin Mongoł" Nikołaja Kolady. Będzie on wystawiony w ich domu przy ul. Pionierskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna