Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarł Mirosław Gałkowski. Rodzina oskarża ośmiu lekarzy

Tomasz Kubaszewski
Lekarz dyżurny zlecił badania, które miały wykazać, skąd ból ręki się bierze. Następnego dnia, choć wyniki jeszcze nie dotarły, pacjenta wypisano do hospicjum.
Lekarz dyżurny zlecił badania, które miały wykazać, skąd ból ręki się bierze. Następnego dnia, choć wyniki jeszcze nie dotarły, pacjenta wypisano do hospicjum. sxc.hu
Rodzina oskarża ośmiu lekarzy, że popełnili liczne zaniedbania, które doprowadziły do śmierci 84-letniego mężczyzny. Wczoraj sąd uznał jej racje

Mirosław Gałkowski, emerytowany suwalski lekarz, zmarł w czerwcu 2012 roku.

- Ojciec mógł wciąż żyć - uważa syn Edwin.

Chociaż mężczyzna był w sile wieku, na nic poważnego nie chorował. Wiosną 2012 roku zaczął się jednak uskarżać na silne bóle ręki. Rodzina wezwała pogotowie. Pacjent trafił na szpitalny oddział ratunkowy. Tam, podejrzewając złamanie ręki, zrobiono 84-latkowi zdjęcie rentgenowskie. To jednak przypuszczeń medyków nie potwierdziło. Mirosław Gałkowski został więc skierowany na ortopedię w suwalskim szpitalu.

Lekarz dyżurny zlecił badania, które miały wykazać, skąd ból ręki się bierze. Następnego dnia, choć wyniki jeszcze nie dotarły, pacjenta wypisano do hospicjum.

- Trudno to zrozumieć, bo przecież nie umierał - mówi żona Jadwiga Gałkowska, emerytowana lekarka.

Trudno zrozumieć dlaczego męża wypisano ze szpitala do hospicjum. Przecież nie umierał.

Jadwiga Gałkowska
żona zmarłego

Pani Jadwiga skontaktowała się ze znajomym lekarzem, który wziął jej męża z hospicjum do szpitala w Sejnach. Zdaniem rodziny, medycy szukali różnych przyczyn pogarszającego się stanu zdrowia mężczyzny, ale nikt nie zwrócił uwagi na to, co dzieje się z ręką. A w niej, jak wykazały badania, rozwijał się jeden z najgorszych szczepów gronkowca.

Mirosław Gałkowski zmarł po dwóch tygodniach pobytu w szpitalach w Suwałkach i Sejnach. W karcie zgonu wymieniono kilka przyczyn, w tym podeszły wiek.

- Właściwie nie wiadomo, z jakiego powodu mój mąż umarł - komentuje Jadwiga Gałkowska.

Rodzina zgłosiła sprawę prokuraturze. Ta wszczęła śledztwo, które trwało aż do początku tego roku. Powołany przez prokuraturę biegły nie znalazł w postępowaniu lekarzy żadnych uchybień. Sprawa została więc umorzona.

Rodzinie Gałkowskich pozostało wniesienie do sądu prywatnego aktu oskarżenia. Uczynili to, podpierając się opinią mikrobiologa ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. A ten stwierdził, że pacjent zmarł najprawdopodobniej na sepsę. Miała ona powstać wskutek zakażenia gronkowcem i, dodatkowo, bakteriami E.coli. Mikrobiolog ze Śląska skrytykował lekarzy, że nie podjęli prawidłowego leczenia, a prokuratorskich biegłych za pobieżną analizę sprawy.

Suwalski sąd doszedł wczoraj do wniosku, że proces należy jednak wszcząć. Pierwsza rozprawa została zaplanowana na początek listopada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna