Niezadowolony z decyzji Temidy mężczyzna zapowiedział, że w takiej sytuacji będzie musiał hodować myszy, by przypominały mu o - jak twierdzi - bezprawnie odebranych zwierzętach.
Na ławie „oskarżonych” zasiadły działaczki suwalskiego stowarzyszenia, które zajmują się opieką nad zwierzętami. Kilka miesięcy temu zainteresowały się one losem czterech kotów, które hodował samotny mężczyzna.
- Przebywały w potwornych warunkach - opowiada Maria Sienkiewicz, jedna z działaczek. - Były bardzo wychudzone, nie miały co jeść, a w mieszkaniu było zimno i potwornie brudno.
Zwierzęta zostały odebrane w asyście policji i przekazane do adopcji. Kilka miesięcy później mężczyzna wyremontował swój lokal i zażądał od działaczek zwrotu kotów, które - jak mówił - muszą przeżywać katusze, ponieważ potwornie tęsknią za swoim domem. Spotkał się z odmową, więc zawiadomił prokuraturę, że obrończynie zwierząt dopuściły się przestępstwa, czyli bezprawnie odebrały i oddały koty.
- Nie można zarządzać cudzą własnością - tłumaczył nam we wtorek na sądowym korytarzu.
Ale prokuratura miała inne zdanie i odmówiła wszczęcia postępowania. Mężczyzna zaskarżył więc tę decyzję do sądu, który musiał wniosek rozpatrzyć. I właśnie zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, ale nim do tego doszło, wyznaczył dwa posiedzenia i obrońcę z urzędu, za co zapłacili podatnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?