Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białystok. Śmierci dziecka lekarzowi nie darują

Urszula Ludwiczak, Izabela Krzewska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne 123rf
Ginekolog, który już odpowiada przed sądem za nieumyślne doprowadzenie do tego, że dziecko zmarło, mógł popełnić kolejny, tragiczny błąd. Sprawę bada prokuratura po zawiadomieniu rodziców.

- Nie myśleliśmy, aby naszą sprawę nagłaśniać. Ale nie chcemy, aby ktoś jeszcze przechodził taki dramat jak my - mówi pani Anna z Białegostoku (nazwisko do wiadomości redakcji).

W lutym 2014 r. była w 40. tygodniu ciąży, wkrótce na świat miała przyjść jej upragniona córeczka Marysia. Kobieta niespodziewanie dostała krwotoku. Karetka zawiozła ją na izbę przyjęć Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Tam lekarz dyżurny, po rutynowym badaniu ginekologicznym i wykonaniu USG, bez pośpiechu, wysłał pacjentkę na oddział. Do naturalnego porodu.

Dopiero gdy pani Anna trafiła na salę porodową, a tam podłączono KTG, okazało się, że nie słychać bicia serca dziecka. Ciążę natychmiast zakończono cesarskim cięciem. Dziecka nie udało się jednak uratować. Przyczyną śmierci było niedotlenienie spowodowane odklejeniem łożyska.

- Może gdyby cesarskie cięcie wykonano niezwłocznie po przyjęciu do szpitala, byłaby szansa na uratowanie życia naszej córeczki - mówią rodzice. Uważają, że lekarz, który pełnił dyżur na izbie przyjęć, mógł tu popełnić błąd. Złożyli zawiadomienie do prokuratury.

Sprawa toczy się od dwóch lat. Przesłuchano świadków, powołano biegłych. Obecnie śledztwo jest jednak zawieszone, ponieważ prokuratura widzi potrzebę uzupełnienia opinii ekspertów. Zarzutów nikomu dotychczas nie postawiono.

Jednak ten sam lekarz odpowiada przed sądem za to, że nie wykonał cesarskiego cięcia u kobiety w 39. tygodniu ciąży. Ciężarna skarżyła się na bóle, a wyniki jej badań wskazywały na możliwość przedwczesnego odklejenia się łożyska. Także w tym przypadku dziecko zmarło w wyniku ostrego niedotlenienia. Lekarz nie przyznaje się do winy.

Gdy rodzice Marysi przeczytali o tej sprawie w gazecie, postanowili opowiedzieć swoją historię.

- Tamto zdarzenie było półtora roku przed narodzinami naszej córeczki, ale okazuje się, że lekarz nic w swoim postępowaniu nie zmienił - mówi pani Anna. - Nie mogliśmy tego tak zostawić.

Ginekolog ciągle pracuje w szpitalu. Dyrekcja USK w Białymstoku wie o toczącej się sprawie sądowej tylko z doniesień medialnych. O drugim postępowaniu dowiedziała się od nas.

- Nie mamy informacji, aby zapadł jakikolwiek prawomocny wyrok, nie ma też żadnej informacji z izby lekarskiej o zawieszeniu prawa wykonywania zawodu tego doktora - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka szpitala. - Dlatego nie ma powodu, aby podejmować jakieś decyzje w tej sprawie.

Chcieliśmy porozmawiać z samym lekarzem, ale usłyszeliśmy, że nie ma go dla nas w pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna