- Car dał, komuna próbowała zabrać, ale teraz obowiązuje prawo - nie kryją satysfakcji mieszkańcy Mołowistego, Macharców i Podmacharców. W sumie z tzw. brzegowego może korzystać 44 rolników.
Agencja Nieruchomości Rolnej już wcześniej twierdziła, że respektowanie carskich serwitutów oznacza legalizację kłusownictwa i prowadzi do spustoszenia jezior.
- Co to oznacza, że mogą łowić na własne potrzeby? W rzeczywistości więc tyle, ile zechcą? - denerwuje się Adam Skoczko, dzierżawca Serw.
Burza nad Wigrami
Pierwsi byli mieszkańcy Rosochatego Rogu nad Wigrami. Po wieloletnich przepychankach sądowych, na podstawie carskiego ukazu z lat 60. dziewiętnastego wieku, uzyskali prawo do połowu ryb "z brzegu". Tego przywileju jednak w grudniu ub.r. nie potwierdził Sąd Najwyższy.
Wigierski precedens spowodował masowe pielgrzymki do archiwów mieszkańców innych wsi na Suwalszczyźnie. Poszukiwali carskich dokumentów, nadających ich przodkom rybackie przywileje i przeważnie je znajdowali. Aleksander II, imperator Rosji, był hojny dla chłopów, którzy nie wzięli udziału w powstaniu styczniowym. Wodne serwituty szczątkowo respektowały władze w Polsce międzywojennej, które uchyliły prawa ustanowione przez zaborców. O "ukazach" nikt nie pamiętał w epoce PRL. W III Rzeczypospolitej car wrócił do łask.
Prawo łowienia ryb uzyskali m.in. mieszkańcy wsi nad jeziorami Klejwy i Szejpiszki na Sejneńszczyźnie. Na rozstrzygnięcia sądowe czekają spory o jez. Białe k. Gib i Paniewo w gm. Płaska.
Serwy zdobyte
Po raz pierwszy orzeczenie korzystne dla mieszkańców wsi położonych nad Serwami w lipcu 2003 r. wydał Sąd Rejonowy w Augustowie. Agencja Nieruchomości Rolnych, wspomagana przez dzierżawcę jeziora, bezskutecznie odwoływała się do Sądu Okręgowego w Suwałkach. Prawomocny wyrok zapadł 1 października 2003 r.
Kontrowersje wzbudziło pojęcie "własnych potrzeb". Jeszcze przed przesłaniem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego próbował je oszacować Janusz Druzgała z ANR. Jego zdaniem, może to oznaczać nawet 4 kg ryb tygodniowo na każdego z 44 uprawnionych do łowienia w Serwach.
- Dzierżawca na Serwach rocznie łowi do 10 kilogramów ryb z hektara, a oni są w stanie wyłapać dwa razy więcej i nie ponoszą żadnych kosztów. To prosta droga do degradacji jeziora - przekonywał.
Adam Skoczko, mieszkaniec Augustowa, jest dzierżawcą Serw od 9 lat. Jak twierdzi, na zarybianie wydał dotąd 135 tys. zł. Inwestował w szczupaka, węgorza, lina, sielawę.
- Co roku mam kontrole i zawsze zbieram pochwały za dobre gospodarowanie. Nie tylko na Serwach, ale i na innych jeziorach kompleksu Kanału Augustowskiego. Gdy podpisywałem umowę z agencją, nie wiedziałem, że spotka mnie taka niespodzianka, jaką zafundowały sądy - narzeka Skoczko.
To nie koniec
Trybunał Konstytucyjny nie wdawał się w meritum sporu. W takich wypadkach obowiązują wyroki sądowe.
- Pozostała kasacja do Sądu Najwyższego i trzeba z niej skorzystać - mówi A. Skoczko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?